Powróćmy jak za dawnych lat...

...w zaczarowany bajek świat -brzmiały słowa szlagieru z dawnych lat. Wziął je sobie do serca prezes Jarosław Kaczyński, oferując nam dzieło pod niechronionym przez ZAiKS tytułem -"Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej". Utwór ten już doczekał się licznych omówień -niestety recenzenci źle odczytali treści w nim zawarte i potraktowali tekst poważnie. Tymczasem rzecz wywodzi się z tradycji dziewiętnastowiecznego bajkopisarstwa, która w polskiej literaturze przybrała sienkiewiczowską metodę tworzenia opowieści "ku pokrzepieniu serc" -pomieszania fikcji z faktami w językowym sosie staropolszczyzny. Już pierwsze słowa elaboratu napuszonym stylem przypominają ślubowanie Jana Kazimierza złożone we Lwowie w czasie szwedzkiego potopu. Następujące potem artykuły są już bardziej współczesne, bo dotyczą m.in. uprawnień prezydenta - w domyśle obecnego, co wskazuje na brak trzeźwego osądu sytuacji przez autora lub chytre zastosowanie konwencji zwanej popularnie "z przymrużeniem oka". Do takiego stwierdzenia upoważnia mnie przykrojony do postaci Lecha Kaczyńskiego wykaz prezydenckich kompetencji, wzorowanych na systemie angielskim z czasów królowej Wiktorii. Prezydent mógłby sobie powołać premiera, a premierowi wybrać ministrów, rozwiązywać parlament i mianować sędziów. Wszystkich urzędników i posłów obarcza się odpowiedzialnością -on sam odpowiada tylko przed Bogiem i historią. Brakuje tylko zapisu o dziedziczności prezydenckiego fotela i już jesteśmy w czasach monarchii konstytucyjnej. To ma być przepis na ustrój Polski w XXI wieku.
    Nie traktujmy tej propozycji poważnie, gdyż jest to zapewne żart pana prezesa, utrzymany w stylu znanym z jego publicznych, codziennych wystąpień. Co prawda- znaczna część społeczeństwa nie poznała się na subtelnym poczuciu humoru p. Jarosława i traktując ich wypowiedzi dosłownie- zarówno jemu, jak i bratu przypisuje jak najgorsze cechy. Ale to nieprawda, bo jak stwierdziła ostatnio p. Gilowska, są to ludzie weseli, mili, przyjaźni, pełni dobrej woli, kochający zwierzęta, co zasadniczo różni ich od ponurego i fałszywego Tuska. Niekorzystny obraz pp. Kaczyńskich wykreowały media, w których uwili sobie gniazdo nasłani przez wrogie siły agenci, postkomuniści czy zwyczajni zdrajcy. Mężnie stawił im czoło pan prezydent – udał się na bal dziennikarzy, aby wraz z małżonką przekonywać tę sprzedajną kastę do swej osoby. Uczynił to, mimo zagrożenia dla życia i zdrowia. Otaczali go tam bowiem ci, którzy na codzień źle mu życzą – żurnaliści z „Wyborczej”, komentatorzy z radia TOK FM i TVN-u, a nawet ministrowie z gabinetu Tuska : Sikorski i Ćwiąkalski. Ten ostatni, choć już były, nie omieszkał zaatakować wyczulonego prezydenckiego ucha grając na puzonie. Pan prezydent zniósł dzielnie te niedogodności - w nagrodę otrzymał rękę Dody do ucałowania, czym tak bardzo ocieplił swój wizerunek, że na trasie jego przejazdu stopniały nie tylko śnieżne zaspy usypywane przez ratuszowe służby, ale też sondażowa przewaga konkurentów w wyborczym wyścigu do Pałacu.
    Kto wie , czy te i podobne starania nie przyniosą Lechowi Kaczyńskiemu reelekcji i związanej z nią konsekwencji : wprowadzenia zaproponowanej przez brata zmiany konstytucji? Wtedy będzie można dobrać się do skóry niewierzącym w Boga i w braci, kochającym inaczej, PRL-owskim emerytom, przestępcom wskazanym przez Kamińskiego, partnerom żyjącym bez ślubu– w zasadzie każdemu, kto podpadnie władzy.
    Elaborat sporządzony przez p.Jarosława dziś śmieszy -ale jutro może straszyć, bo literatura ma wielką moc sprawczą. Gdzie są ci, którzy kpili z „Mein Kampf”, „czerwonej książeczki” czy dzieł Lenina? ”Radość wasza w płacz się obróci” -brzmiała ponura przepowiednia. Więc bajkom także należy poświęcać uwagę, bo nie każda kończy się stwierdzeniem, że „król jest nagi”. PiS-owska konstytucja zapowiada, że pozbawieni zostaniemy dobrodziejstw demokracji i możliwości poinformowania o tym kogokolwiek. A to już było. Pamiętacie?

a.kopff@wp.pl
czytaj także www.1944kopff.bloog.pl