Będzie nudno!
Obejrzałem sobie
przedwyborczy show kandydatów na kandydata do prezydenckiego fotela. Wielkich
emocji nie oczekiwałem i miałem rację, choć media, które tę ciągnącą się jak
guma do żucia debatę transmitowały usiłowały wmówić widzom, że oto na naszych
oczach decyduje się przyszłość kraju. Jeśli tak- czekają nas nudne lata.
Komentatorzy skrzętnie wyłapywali drobne niuanse różniące obu panów - od
poniedziałku zadrukowano tymi opiniami każdy skrawek papieru. Niepotrzebnie.
Cóż mogę dodać od siebie? Ano tylko tyle, że do żadnego z
pretendentów nie mam specjalnych zastrzeżeń, bo od przyszłego prezydenta Polski
wiele nie wymagam. Zgłaszam tylko podstawowy postulat: nie może przynosić
rodakom wstydu. Musi więc być dobrze wychowany, przystojny, mile uśmiechnięty,
powinien władać nie tylko obcymi językami, ale także sprawnie posługiwać się
polszczyzną, no i -przeciwnie do sugestii p.Sikorskiego- nie musi być "wielki"
na siłę - wystarczy, że będzie wysoki, co spowoduje, że bez podskakiwania
dosięgnie klamki w swoim pałacu i nie będzie wisiał przy klamce swego partyjnego
zaplecza. Jak się łatwo domyślać, nie oddam głosu na obecnego mieszkańca posesji
przy Krakowskim Przedmieściu.
Ktoś może spytać -czy moje wymagania nie są zbyt skromne?
Zapewniam, że nie! Wolę prezydenta trudniącego się bywaniem na rautach, zajętego
przecinaniem wstęg i przypinaniem orderów, niż pełnego kompleksów politycznego
gracza powiatowej ligi, mistrza samobójczych goli. Chciałbym, by głową państwa
był człowiek -symbol spokoju i opanowania, daleki od chęci ustawicznego mącenia
brudnej wody parlamentarnych rozgrywek, piastujący swój urząd z godnością
angielskiej królowej i podobnymi uprawnieniami.
Czym zatem ma się zajmować polski prezydent? Jako celebryta
nr. 1 pracować będzie od rana do wieczora. Ktoś przecież musi reprezentować,
uświetniać, wojażować, mianować, otwierać, wręczać, dekorować, podejmować,
ogłaszać, wizytować, podpisywać czy wreszcie wznosić toasty. To ciężkie
obowiązki!
Do takiej wizji prezydentury pasują zarówno Sikorski jak i
Komorowski, ale też inni, zgłoszeni już kandydaci: Olechowski, Szmajdziński czy
Nałęcz. Na pewno pojawi się też kilku dyżurnych oszołomów, którym zależy
najprawdopodobniej na mieszkaniu o dużym metrażu i z kandelabrami. W takim
otoczeniu różne głupstwa przyjść im mogą do głowy, a Polakom jednak chodzi o to,
żeby poczynania głowy państwa były jak najmniej dla kraju szkodliwe. Mam
nadzieję, że po doświadczeniach ostatnich lat większość rodaków to rozumie.
Jeśli następny prezydent Rzeczpospolitej będzie godnie
podtrzymywał jej majestat -zyskamy wszyscy. Tu trochę przesadziłem -zawsze
znajdą się niezadowoleni. Poszkodowane będą najbardziej środki masowego
przekazu. Co będą pokazywać telewizje, gdy zabraknie na ekranie wypowiedzi tak
głębokich jak pana Szczygły, wnikliwej analizy stosunków międzynarodowych
dokonywanej przez ministra Waszczykowskiego, czy demonstracji fryzur pani
Jakubiak. Dla parlamentarzystów opozycji także nadejdą ciężkie chwile : z kim
się będą układać w sejmowych bufetach, by nie dopuścić do przyjęcia ważnych
ustaw, gdy na prezydenckie weto nie będą mogli liczyć? Pozostanie im tylko
pobieranie apanaży, a nam -wiejąca z ekranów nuda. Może nawet w końcu znikną
transmisje?
Po ponad dwudziestu latach rozmaitych politycznych awantur,
wzniecanych przez partyjnych przywódców i podgrzewanych przez niezliczoną ilość
premierów, marszałków i ministrów - świta perspektywa na odrobinę luksusu czyli
świętego spokoju. Lepsza codzienna nuda niż niespodziewane cuda.
a.kopff@wp.pl
czytaj także
www.1944kopff.bloog.pl