Magia liczb
Pewien mój znajomy jest fanatykiem matematyki. -To podstawa
ludzkiej wiedzy, matka wynalazków, nauczycielka logiki i precyzyjnego myślenia -
zachwyca się swą pasją. Pewnie ma rację, choć nie mogę tego sprawdzić - w
matematyce byłem dość kiepski i tylko odejmowanie jakoś mi szło, ale i w tym
działaniu lepszy jest urząd skarbowy. Tak więc z wielką nieufnością zagłębiam
się w świat liczb, bo z wyżej wymienionego powodu nie bardzo się w nim
rozeznaję. Tymczasem wciąż jestem atakowany przez procenty, ułamki, tabele,
przybierające kształt wyników sondaży, wskaźników poparcia, liczby
niezadowolonych, spadków notowań i tym podobnych danych, które służą za punkt
wyjścia do często przeciwstawnych komentarzy.
Pierwszy z brzegu przykład: 47.47% członków Platformy
głosowało w prawyborach. Ach, jaki sukces! - zachłystywali się działacze PO. O,
jaka klęska!- nie posiadali się ze szczęścia ich przeciwnicy. Nawałnica
skrajnych opinii przetoczyła się przez media, wzbudzając stuprocentowe
zainteresowanie polityków i dziennikarzy, oraz niemal zerowe /badania własne!/
społeczeństwa.
Liczby potrafią jednak zasiać niepokój. Bezrobocie osiągnęło
13% - głoszą dane statystyczne. Biedni ludzie, za chwilę umrą z głodu
-pomyślałem i zacząłem się rozglądać, kogo by tu wspomóc, ale poza paroma
alkoholikami, wystającymi na rogu i proszącymi o parę złotych na flaszkę nikogo
nie udało mi się uszczęśliwić hojnością. Moją wiarą w rzetelność komunikatu o
ogromnej rzeszy ludzi pozbawionych zatrudnienia zachwiał doszczętnie b.marszałek
Płażyński. W wywiadzie udzielonym TVP Info opowiadał o... braku rąk do pracy, a
jego pomysłem na zapobieżenie tej katastrofie było ściągnięcie siły roboczej z
zagranicy -konkretnie ze wschodu. Pan marszałek zaproponował, aby zachęcić do
powrotu rodaków z Kazachstanu, przy okazji łagodząc kryteria - nie trzeba byłoby
wykazywać swego polskiego pochodzenia. Pomijam już fundamentalne pytanie- jest
bezrobocie, czy nie? - ale wyobraziłem sobie, jak nasze niebywale tolerancyjne
społeczeństwo przyjmie nowych obywateli - czy przypadkiem nie tak, jak Czeczenów
w Łomży lub wyznawców islamu w Warszawie? A o rozziewie między statystyką a
rzeczywistością nie będę się rozwodził -to dla mnie za mądre.
Odnoszę wrażenie, że najbardziej pożądanym działaniem
matematycznym jest dodawanie. Bilety kolejowe ustawicznie drożeją, choć
pretekstu w postaci obietnic posprzątania wagonów już się nie używa. Służba
zdrowia żąda wyłącznie podwyżek rezygnując całkiem z kamuflażu, tzn. haseł o
lepszej opiece nad pacjentami. Ostatnio psychiatrzy, zarabiający ok. 3000 zł
zastrajkowali-czuli się bowiem upokorzeni faktem, że treserzy psów mają o 5000
zł więcej. Nie rozumiem, dlaczego sami w imię potencjalnych korzyści nie zajmą
się układaniem tych miłych zwierząt- wreszcie to zawód dość pokrewny. W dodatku
„zejście na psy” przynieść może jeszcze większe apanaże – wie o tym każdy
polityk, może z wyjątkiem góralskiego senatora, któremu sejmowa płaca nie
starcza na garnitury.
Brak zaufania do liczb bardzo mi się pogłębia, kiedy usiłuję
zrozumieć cokolwiek z wyników sondaży. Raz Platforma ma 58 % poparcia, nazajutrz
38. Czy łaska potencjalnych wyborców galopuje na pstrym koniu, czy też biura
badania opinii mają popsute liczydła? Bo nie śmiem przypuszczać, że ich
obliczenia uzależnione są od tych, którzy je zamówili. A może mam do czynienia z
nową gałęzią matematyki -matematyką zarówno użytkową, jak i użyteczną? Jeśli
tak, to spróbuję podać oparty na jej regułach mój sondaż w wyborach
prezydenckich : Bronisław Komorowski – 100%, Lech Kaczyński -100%, Antoni Kopff
-100 %. Rezultat ten jest ważny tylko 1 kwietnia 2010 roku, ale i po tym
terminie zapewne doczekamy się podobnych wyników powstałych na skutek stosowania
magii w naukach teoretycznie ścisłych.
Świąteczne życzenia załączam. Wasze zdrowie!
a.kopff@wp.pl
czytaj także www.1944kopff.bloog.pl