Wielkie słowa

     Słowa jak ludzie - są wielkie i małe. Tych pierwszych używamy w specjalnych okazjach - w orędziach, przemówieniach jubileuszowych, w wystąpieniach sejmowych i mowach nadgrobnych, te małe -to codzienny język, służący do przekazywania naszych przemyśleń chętnym do wysłuchiwania każdego bełkotu. Wielkie słowa pisano ongiś z dużej litery np. Bóg, Honor ,Ojczyzna - nadmiernie używane zdewaluowały się doszczętnie, podobnie jak "Prezydent RP" - teraz na dużą rzadko zasługują. Z kolei małe doznają niekiedy krótkotrwałego przypływu estymy. Słowo "Solidarność" miało swój wzlot w latach osiemdziesiątych -obecnie już tylko z rozpędu niektórzy uważają je za wzniosłe. Inni wzruszeniem ramion kwitują to abstrakcyjne wyrażenie.
    Życie jednak nie znosi próżni. W miejsce słów nie tak dawno uroczystych, a dziś doszczętnie wyświechtanych wchodzą nowe. Największą karierę robi słowo używane dotąd pospolicie w kontaktach międzyludzkich, a stosowane w polityce międzynarodowej, kontaktach na najwyższych szczeblach- wpływa niemal na losy świata. Słowo to brzmi- "przepraszam".
    Jeszcze nie tak dawno wydawało się, że w naszym kraju nie będzie zbyt popularne. Rzadko słyszymy je potrąceni przez mijającego nas osiłka, częściej -sp...rdalaj /w wersji wytwornej -spieprzaj/ dziadu. A czy ktoś nas przeprosił za reformę rolną, zamieniającą kwitnące gospodarstwa w niewydajne PGR-y, za spowodowany idiotyczną ideologią upadek prywatnej przedsiębiorczości, za odebrane dekretem Bieruta majątki, za złamane życie ofiar SB? Jaruzelski? On przeprasza seryjnie za swoje i nieswoje winy - ale czy coś z tego wynika? Nic, bo czasu cofnąć się nie da.
    W wyższe tony przeprosin uderzył ostatnio p.Drzewiecki, który pokajał się przed narodem za użycie sformułowania, że Polska "to dziki kraj". Skrucha, wymuszona przez media i partyjnych kolegów, była moim zdaniem nieadekwatna do winy – trudno bowiem nazwać cywilizowanym kraj, w którego stolicy, na tramwajowym przystanku bandyta morduje policjanta na oczach gawiedzi. Kraj, w którym mydłek w randze ministra sprawiedliwości potrafił zlikwidować przodujący oddział transplantogii. Kraj, w którym decyzje fiskusa zabrały właścicielom dorobek życia, a pracowników wysłały na bruk. Kraj, w którym dzieci można będzie zabrać rodzicom, kiedy widzimisię państwowych organów da przyzwolenie. Stanowczo p.Drzewiecki nie przesadził.
    Ostatnie dni nadały słowu „przepraszam” znaczenie, jakiego do tej pory nie miało. Żądanie jego użycia skierowano z powodu rocznicy zbrodni katyńskiej pod adresem obecnych władz Rosji. Od premiera Putina, który zaprosił Donalda Tuska na obchody, oczekujemy, by klęcząc bił się w piersi składając „Hołd Ruski” nad grobami zamordowanych. Co więcej, najlepiej, by każdy nowy władca Rosji ten gest powtarzał. Wszak przepraszał nas już Jelcyn -”Wybaczcie, jeśli możecie”. Nie mogliśmy?
    Obejrzałem sobie rozmowę pani Werner z Andrzejem Wajdą, którego film o Katyniu pokazała rosyjska telewizja. Prowadząca, jedna z długiego szeregu dziennikarzy coraz bardziej schodzącej na psy stacji TVN24, nie wyeksponowała nadmiernie tego zdarzenia, bardziej przełomowego dla świadomości Rosjan, utrzymywanych w niewiedzy przez dziesięciolecia niż jakiekolwiek werbalne deklaracje rosyjskich władz. Za to obsesyjnie ponaglała reżysera do odpowiedzi na pytanie – czy Rosjanie powinni nas przeprosić? Wajda, którego ojciec leży na katyńskim cmentarzu, uchylał się do końca od odpowiedzi, bo uważał, że pojednanie obu narodów nie zależy od spektakularnych, jednorazowych deklaracji przywódców. Tu potrzebny jest czas leczący rany i dobra wola obu stron. Wymuszanie słowa ”przepraszam” może tylko zaszkodzić. Pani Werner tą wypowiedzią nie była ukontentowana.
    Podtrzymywanie nienawiści i rozpamiętywanie krzywd ma u nas długie tradycje, wielu jest też kapłanów narodowej martyrologii, wykorzystywanej nie tylko do osiągania celów politycznych, ale także do uzyskiwania wymiernych, materialnych korzyści. - Nie wybaczymy, dopóki Rosjanie nie przeproszą, nie uznają męczeństwa polskich oficerów za ludobójstwo – płakała starowinka w telewizyjnym dzienniku. Poczem uczciwie, bo bez namysłu dodała, że ludobójstwo nie ulega przedawnieniu, a co za tym idzie, będzie można liczyć na odszkodowania. A więc o to chodzi?
    Nie jestem zainteresowany, choć i mój krewny tam spoczywa. Ważniejsze od doraźnych, iluzorycznych korzyści, są cele nadrzędne -aby nikogo w przyszłości nie dotknął los polskich jeńców i aby ta, dla nich nieludzka ziemia- stała się dla nas i przyszłych pokoleń ludzka i przyjazna. Nie potrzeba używać w tym celu wielkich słów – tymi posługują się najczęściej mali ludzie. Ale jeśli nawet małych słów nam brakuje -pomilczmy po prostu nad tymi grobami. Niech spoczywają w pokoju.
 


a.kopff@wp.pl
czytaj także www.1944kopff.bloog.pl