Krzyżacy z Krakowskiego Przedmieścia
W sześćset lat po bitwie pod Grunwaldem, kiedy to połączone
siły polsko -litewskie pokonały rycerzy arcykatolickiego Zakonu Szpitala
Najświętszej Marii Panny- duchowi spadkobiercy przegranych znów podnoszą rękę na
nasze państwo. I to gdzie? W samym środku stolicy! Niepomni na swoiste memento,
czyli odrestaurowane obrazki z filmu Aleksandra Forda – grunwaldzkie pola usłane
zwłokami odzianymi w białe płaszcze z krzyżem – dziś także stają do walki z
Rzeczpospolitą pod tym znakiem. Ale jakże inna jest ich sytuacja! Pod wodzą
Wielkiego Mistrza von Kaczyńskiego, wspierani przez kościelnych hierarchów i
duchowego przywódcę, zakonnika von Rydzyka, przypuszczają szturm na siedzibę
prezydenta żądając dziedziczności tronu, który, ich zdaniem,przypadkiem dostał
się w ręce osoby niegodziwej -niejakiego Komorowskiego. Przecież on nie
zasługuje na zamieszkanie w tym świętym miejscu, gdzie pod kandelabrami snuł się
tragicznie zmarły brat Mistrza, od czasu do czasu mamrocząc niewyraźnie
przemówienia i orędzia, napisane mu przez zakonnych PiSarczyków! To oczywiście
pretekst do wojny o Polskę, która jest najważniejsza. Wojna -nie Polska. Wojna o
władzę.
Współcześni krzyżacy gotowi są walczyć o schedę po Lechu do
ostatniej kropli wina, którym poją się w czasie nocnych czuwań. Pewien mój
kolega, zabłąkawszy się w strefę bitwy odmówił podpisania krzyżackiej volkslisty,
podsuniętej mu przez zionącego alkoholem rycerza i musiał salwować się ucieczką
przed tłumem pobożnych knechtów i leciwych markietanek. Sytuacja jest groźna, bo
władze naszej ojczyzny zachowują się tak ostrożnie, że aż tchórzliwie, a
krzyżacy cały czas atakują, wiedząc że wśród ich przeciwników nie ma Jagiełły.
Komorowski czy Tusk nie chcą bowiem wojny i stawiają na rokowania, lecz chytrzy
zakonnicy zwodzą ich obłudą, w używaniu której są niedościgli. Dzięki ich
dyplomacji jedyny rycerz, który im się na kształt Juranda przeciwstawia –
Palikot z Biłgoraja – na infamię jest skazany i grozi mu oślepienie przez
swoich.
Sześćset lat temu w obronie Polski nasze rycerstwo stanęło do
walki. Przyszło im się zmierzyć z rabusiami z krzyżem na piersiach,udającymi
bogobojnych zakonników - i zwyciężyli. Krzyżacy dostali łupnia -krzyże nie
powstrzymały ich klęski. Dziś ten symbol chrześcijan ponownie służy do
osłabienia Rzeczpospolitej -pod jego osłoną uniemożliwia się głowie państwa
sprawowanie powierzonego przez naród urzędu. Próby usunięcia krzyża dają asumpt
do bezczelnego szantażu przez współczesnego wielkiego mistrza blagi i hipokryzji
, lekceważącego struktury państwa i drwiącego z jego obywateli. Wszystko to się
dzieje na naszych oczach, a my milcząc dajemy na to przyzwolenie. Tchórzymy
przed krzyżem? Jagiełło w grobie się przewraca, a pisowscy komturowie szydząc z
nas co chwilę wysyłają nagie miecze kłamstw i matactw , bo są bezkarni.
Przed nami stoi trudny wybór – czy pozwolimy na opanowanie
kraju przez watahy zbójców odzianych nie tylko w owcze skóry, ale i w ornaty,
czy też ,mając na uwadze przyszłość ojczyzny, przegonimy przebierańców zawczasu
nie tylko spod prezydenckiego pałacu, ale i z naszego życia publicznego. Jeśli
tego nie uczynimy, krzyży będzie coraz więcej- tyle, że dla każdego wystarczy.
Nie łudźcie się -dla wojsk von Kaczyńskiego krzyż to nie znak wiary -to broń!
Niestety jak widać, dość skuteczna. Rodacy! Larum grają ! Bić psubratów, kto w
Boga wierzy!
a.kopff@wp.pl
czytaj także
www.1944kopff.bloog.pl