Dymek z papierosa
Wszechmogący ustawodawca uchwalił, a administracja wprowadza
w życie kolejny zakaz ograniczający swobody obywatelskie. Tym razem rzecz
dotyczy palaczy papierosów, czyli osób, które na własne życzenie rujnują sobie
zdrowie, bo im się wydaje, że w demokracji nikomu nic do tego. A guzik! Zdrowie
obywatela, i nie tylko zresztą, od dawna nie jest jego własnością, podobnie jak
wykształcenie, samochód, czy posiadanie dzieci. Spieszę z wyjaśnieniem dla tych,
którzy przyzwyczaili się do tego, że prawo do decydowania o sobie zostało im
odebrane , a oni nawet tego nie dostrzegli.
Od dzieciństwa jesteśmy ustawowo przymuszani do zachowań
niezgodnych ze zdrowym rozsądkiem. Nasze dzieci, wysyłane przymusowo do szkół
łykają tam nie tylko często zbędną encyklopedyczną wiedzę, ale przede wszystkim
uczą się , że „wychylać się” jest niebezpiecznie, że talenty nie są w cenie,bo
liczy się przeciętność, a efektem procesu wychowawczego ma być nie umiejętność
samodzielnego i twórczego myślenia, lecz dokument stwierdzający formalne
wykształcenie. W szkolnych ławach rodzi się Polak -hipokryta, przystosowany do
przyjęcia każdej głupoty, jaką zgotują podobni mu współplemieńcy, chwilowo
upoważnieni do włażenia buciorami w jego prywatne życie.
Widzimy to dobitnie, kiedy siadamy „za kółkiem”. Wtedy
dowiadujemy się , że władza chroni nasze życie, karząc za niezapięte pasy w
czasie jazdy w mieście. Jazdy? Za dużo powiedziane -raczej postojów na
skrzyżowaniach. Na Puławskiej w Warszawie wlepiono mi za to przewinienie mandat,
gdy stałem w korku spowodowanym fatalną synchronizacją świateł. O rozporządzeniu
w sprawie ich właściwego ustawienia nie słyszałem, o mandatach dla
odpowiedzialnych za bałagan urzędników też nie. Potulnie zapłaciłem – a zresztą
-gdzie się odwoływać od głupich decyzji? Przecież podejmują je również
wychowankowie szkół ogłupiania. System działa!
Ostatnim wyczynem jest uchwalenie zakazu palenia papierosów w
miejscach publicznych. Powstaje pytanie – gdzie są te miejsca? Okazuje się, że
na przykład przystanki. Ci, którzy ustawowy bełkot usiłują przełożyć na
praktyczne zastosowanie są w nie lada kłopocie. Czy miejsce obok wiaty jest
publiczne, czy nie? A gdy wiaty nie ma, jak określić, gdzie się kończy i gdzie
się zaczyna? Wydaje mi się, że zależeć to będzie od widzimisię miejskich
strażników i pazerności władz miasta na pieniądze obywateli, tej samej, która
pozwalała na ustawianie radarów drogowych i karanie mandatami kierowców według
recepty zademonstrowanej w „Misiu” Barei. A my- jak zwykle! Uszy po sobie! Czy
chcemy wierzyć, że to wszystko dla naszego dobra? Gdyby, załóżmy hipotetycznie,
uchwalaniem podobnych aktów prawnych towarzyszyło myślenie -wystarczyłoby dać
wolną rękę właścicielom lokali, dotkniętym najbardziej bezmyślnymi przepisami.
Napis przy wejściu -” Dla palących”/ lub „nie”/ pozostawiłby obywatelowi prawo
wyboru, nieodzowne w ustroju demokratycznym i uszanowałby prawo właścicieli do
dysponowania swoją własnością. Ale lekceważenie konstytucyjnych zasad
usprawiedliwiono „troską państwa o zdrowie” -tak słabo wykazywaną tam, gdzie
jest wielkie pole do popisu dla władz : w systemie ubezpieczeń społecznych i
funkcjonowaniu szpitali. Widocznie łatwiej będzie uchwalić przepisy o zakazie
chorowania, niż sensownie zreformować chory od lat system. Czekamy zatem na
następne legislacyjne gnioty, czyli tzw. „urobek” polskiego parlamentu. Przecież
szykuje się jeszcze batalia o zapłodnienie metodą in vitro -kolejny przykład
ingerencji państwa w sferę prywatności obywatela. Życie codzienne przynosi także
inne przykłady niesłychanego wręcz rozzuchwalenia władzy w tej materii. Oto
prywatne poglądy stają się powodem do prześladowań ujawniających je osób. Z tego
powodu zwolniono z funkcji i pracy p. Elżbietę Wiśniewską, bo wyraziła
przekonanie, iż wizyta części „rodzin smoleńskich” u premiera miała na celu
uzyskanie finansowych odszkodowań. Być może sugestia ta była nietrafna, lecz
pozbawienie jej za to stanowiska prezesa warszawskich taksówkarzy/sic!/ wydaje
się być grubym nieporozumieniem/ co ma piernik do wiatraka?/, zwłaszcza , że
pani prezydent Gronkiewicz-Waltz, która stoi za tą decyzją, przedstawia się jako
gorliwa orędowniczka obywatelskich swobód, obejmujących, a jakże, prawo do
głoszenia swoich poglądów. Popisała się pani prezydent hipokryzją , która w
kraju powszechnie panującej obłudy nie zaskakuje mnie zbytnio, ale zasmuca z
powodu spustoszenia moralnego, jakie na każdym kroku wyrządza.
Wróćmy do czasów tylko pozornie minionych, a więc -do szkoły.
Tam nauczyliśmy się, że nie ma takiego przepisu, którego nie dałoby się ominąć i
dlatego szkolna ubikacja była tolerowaną przez nauczycieli zadymioną palarnią.
To nie przypadek, że z powodu ustawy ustronne przybytki znów będą się cieszyć
zwiększoną frekwencją, nawet jeśli lotne brygady miejskich funkcjonariuszy będą
bez pardonu wkraczać na tereny zastrzeżone dla czynności intymnych. Wszystko
jest możliwe, bo władza przyznała sobie prawo do bezustannego „dawania szkoły”
obywatelom w każdej dziedzinie i temu służą kolejne restrykcje dotyczące
palaczy, kierowców, bezdzietnych par i tych, którzy uwierzyli w wolność słowa.
To pewnie nie wszystko, gdyż Ciąg Dalszy Nastąpi – jak złowieszczo zapowiada
wyborcze hasło pani prezydent. Powinniśmy jednak tryskać radością z posiadania
prawa do życia w aż tak demokratycznym państwie. Odpowiednia ustawa nakazująca z
tego powodu ogólną wesołość zapewne powstanie, a komu się nie spodoba- temu nie
będzie do śmiechu!
a.kopff@wp.pl
czytaj także
www.1944kopff.bloog.pl