Napisz, proszę, chociaż krótki list...

    Pamiętacie tę piosenkę? To jedna z wielu, które opiewały wiekopomny wynalazek ludzkości – pocztę. Dziś jednak korzystanie z jej usług kojarzy się z uciążliwościami dla klientów, lecz także dla pracowników - najpierw wędrówka do pocztowej placówki, potem wyczekiwanie przed okienkiem, wreszcie obserwacja zmagań urzędniczki / bo to całkiem sfeminizowany zawód/ z papierami, blankietami, kodami, pieczęciami, liczeniem drobnych i przyjmowaniem grubych pieniędzy. Jeszcze tylko legitymowanie petentów, wydanie przesyłki i wreszcie...ufff! Można wyjść, by za tydzień lub dwa znowu nawiedzić punkt, w którym wre praca -pełna skomplikowanych i czasochłonnych czynności. W dodatku, jak się okazuje, przynoszących skarbowi państwa same straty.
    Nic więc dziwnego, że Pocztę Polską postanowiono wreszcie restrukturyzować. To piękne słowo oznacza zwykle, że będą zwalniać. I dobrze, by zaczęli od góry -tej czapy, która skrywa różnych „naszych ludzi”, nieumiejących żyć bez tytułu „prezesa” czy „dyrektora” i bez odpowiednio wysokich wynagrodzeń. Ale nie! Na początek pójdzie około 1500 placówek terenowych, bo są nieopłacalne! Ciekawe, jak to jest, że to, co „nieopłacalne” dla państwowego molocha, opłaca się o wiele mniejszym, prywatnym firmom. Może dlatego, że państwowe firmy to intratna przystań dla kosztownych nieudaczników i jedyny sposób na pozbycie się tego balastu to -zlikwidować! Jak stocznie.
    Nie podzielam opinii, że brak placówek Poczty Polskiej będzie uciążliwy dla mieszkańców -życie bowiem nie znosi próżni i tam , gdzie są klienci, pojawią się nowi usługodawcy. Rachunki już można uregulować np. na stacji benzynowej czy w sklepie – bez kolejek i prowizji. Firma przewozowa paczkę przywiezie ci do domu, a list wysłany pocztą e-mailową dotrze natychmiast do adresata. Przelew elektroniczny zamiast sterczenia przy kasowych okienkach na poczcie czy w banku to także udogodnienie. Ale tradycyjnej poczty żal – bo przecież przyjemnie było dostać kartkę świąteczną czy list, nie mówiąc już o przekazie, które przynosił do domu zaprzyjaźniony pan listonosz.
    Skoro jednak zmiany w zarządzaniu pocztą nie są możliwe bez jej częściowej /na razie/ likwidacji, bo jest to jedyny pomysł na uczynienie tej działalności dochodową- zaakceptujmy go. Więcej – zastosujmy szerzej! Służba zdrowia już czeka w kolejce, zaraz po państwowej kolei, wojsku i jeszcze paru innych instytucjach, które przynoszą wyłącznie deficyt. Administrację zastąpmy spółką prywatną „Państwo Polskie sp. z o.o.”, a rząd sprywatyzujmy oficjalnie – na przykład powierzając jego obowiązki syndykatowi niemiecko- rosyjskiemu pod nazwą „Kondominium”, co zdaniem pewnego wybitnego polskiego polityka już się stało, ale mało kto o tym wie.
    Kiedy to wszystko uczynimy -staniemy się krajem na wskroś nowoczesnym, odpowiadającym na wyzwania nadchodzącej przyszłości. I tylko zacofane staruchy, pamiętając starą piosenkę „Skaldów”, będą zdejmować kapelusz przed pocztą i czytać „Listy do pani Z” Brandysa. A młodzi? Dla nich wystarczą „Listy przebojów” i Facebook. Niech żyje postęp, k...a jego mać!
 


a.kopff@wp.pl
czytaj także www.1944kopff.bloog.pl