Sprawdzam sondaże
Biorę gazetę i czytam : poparcie dla partii politycznych - według OBOP-u dla PO
– 43 procent. Włączam telewizor i słyszę w tym samym dniu, że badacze z
Homo-Homini dają Platformie 32%. Co jest, u licha? Który z tych sondaży jest
zbliżony do prawdy? Dlaczego wyniki tych badań są tak różne? Specjaliści
twierdzą, że powodem jest sposób zadawania pytań. Jeśli zapytamy na przykład,
czy Donald Tusk jest dobrym premierem, to większość odpowiedzi brzmieć będzie
„nie” -bo każdy może mieć do niego pretensje o cokolwiek, ale tzw. całokształt
mało kto ogarnia. Nie znam zresztą takiego rządu, który by się wszystkim
podobał, bo każdy jest zły z definicji. Podobnie pytania wartościujące typu –
czy Joanna Mucha jest mądrzejsza od Beaty Kempy, odzwierciedlą polaryzację
poglądów politycznych, a nie ocenę intelektualnych możliwości pań posłanek.
Uroda też będzie mieć znaczenie.
Tajemnicę sondażowych różnic rozwiewa nieco inskrypcja,
umieszczona na końcu raportu, z której dowiadujemy się, że badanie zostało
przeprowadzone wtedy a wtedy na „reprezentatywnej grupie respondentów”. Aha!
Może tu leży pies pogrzebany! Warto sprawdzić! Ponieważ od niepamiętnych czasów
jestem pozbawiony wiary w doniesienia medialne, spróbowałem poddać sondażowe
słupki osobistej kontroli. Otworzyłem zatem jednoosobowe biuro badania opinii
publicznej, by przy pomocy telefonu sprawdzić, jak się robi takie ankiety.
Na próbę przypadkowym rozmówcom zadałem pytanie : czy
uważasz, że benzyna jest za droga? 80 % odpowiedziało, że tak, 10%, że nie ma
samochodu, a pozostali poprosili mało grzecznie, żeby im dać spokój, co
zaklasyfikowałem do rubryki „nie mam zdania”. Wyniki były co najmniej
dyskusyjne, dlatego postanowiłem nie dzwonić na chybił-trafił, lecz ustalić ową
„reprezentatywną grupę”. Za takową uznałem tych, których nazwiska figurują w
moim notesie; są tam ludzie rozmaitych zawodów, w różnym wieku i o konkretnych
przekonaniach. Pytanie, na które mieli tym razem odpowiedzieć brzmiało: dlaczego
podobają ci się moje felietony? Odpowiedzi rozłożyły się procentowo w
następujący sposób: 50% - że nie czytają, 25% -że owszem, ale za mało
dowcipne,15% - że do bani, 9%- odpowiedziało -pomyłka i nie wiem, czy chodziło
tu o recenzję, czy też abonent zmienił numer telefonu lub umarł. Była też jedna
opinia entuzjastyczna, wygłoszona przez pewnego kolegę, który dawno temu
pożyczył ode mnie parę złotych i zapomniał oddać.
Pomyślałem, że znajomi z notesu to jednak nie fachowcy, więc
kiedy chciałem zadać pytanie dotyczące bieżącej polityki zdecydowałem zasięgnąć
opinii najbardziej zainteresowanych. Zadzwoniłem do sztabów partyjnych z
pytaniem -która partia powinna rządzić w Polsce? Wyniki były zgodne -PO
odpowiedziało, że oni, PiS- tak samo, SLD,PSL,PJN a nawet Ruch Poparcia Palikota
także nie znalazły lepszych od siebie. Grupy głosujących okazały się zbyt
reprezentatywne i o obiektywnych rezultatach sondażu nie mogło być mowy.
W akcie desperacji postanowiłem zwrócić się raz jeszcze do
przypadkowych respondentów z tym samym pytaniem. Odpowiedzi, jakie otrzymałem ,
wcale mnie nie zaskoczyły. 40% - spier....j, 30 %- nie zawracaj mi głowy
duperelami, 10% -jak cię dopadnę, głupku, to ci nogi z d...powyrywam,5%- to
prowokacja? 10% pytanych od razu rzuciło słuchawką, a pozostali oświadczyli, że
nie są zainteresowani, bo wyjeżdżają za granicę na stałe. Ten sondaż okazał się
być najbardziej zbliżony do mojej prognozy, choć nie przyniósł wyników, które z
czystym sumieniem mógłbym opublikować.
Kiedy skończyły mi się darmowe połączenia, znalazłem lepszy
sposób na ustalenie preferencji wyborczych. Na stole rozłożyłem pasjansa:
wyjdzie -wygra Platforma, nie wyjdzie -PiS. Wynik układanki zatrzymałem do
dyspozycji zainteresowanych, w nadziei na sowite wynagrodzenie i medialny
rozgłos. Niestety, jak się dowiedziałem od znajomego, zatrudnionego w jednym z
biur badania opinii publicznej - tam już od dawna stosują tę metodę. A skąd tak
różne rezultaty? Bo karty mają już mocno zgrane, a niektóre znaczone. I grają
nimi w durnia -z nami.
a.kopff@wp.pl
czytaj także
www.1944kopff.bloog.pl