Rozmyślania wielkanocne

      Od dawna nie chodzę do kościoła, ale często w czasie świąt - czy to Bożego Narodzenia, czy też wielkanocnych – sam sobie zadaję pytanie : czy jestem człowiekiem wierzącym w Boga, czy wątpiącym w Jego istnienie. To mój, nie tylko świąteczny dylemat. Co do jednego nie mam wątpliwości- nie ufam kościelnym urzędnikom Pana B. Pewnie dlatego szukam odpowiedzi na to pytanie nie w ich siedzibach, ale wśród otaczającej nas przyrody, którą można uznać za Jego wyłączne dzieło, w skład którego sami przecież wchodzimy.
Najbardziej oburza mnie manipulowanie Jego imieniem, dokonywane przez „sługi boże” dla doraźnych celów – w służbie polityki czy mamony. Próżno oczekujemy od nich wskazówek -jak żyć, prędzej dowiadujemy się , na kogo głosować. Daremnie wypatrujemy drogowskazów, którędy podążać – za to wszędzie napotykamy się na punkty poboru opłat. Ostatnie wyczyny katolickich hierarchów spowodowały , że coraz więcej ludzi odwraca się od kościoła -bo przecież nie od Boga- i coraz głośniej domaga się ukrócenia im nienależnych przywilejów. Polityczne zaangażowanie, skandale finansowe i seksualne, demonstrowanie bogactwa i pychy , fałszywa pobożność – to grzechy, do których kler przyznać się nie ma zamiaru, a o odprawieniu pokuty mowy nie ma. Jest tylko udawane zdziwienie z powodu „spadku autorytetu” i sugestie o rzekomym antykościelnym spisku, na co dowodem mają być błazenady Palikota. Ale przecież to nie wrogowie kościoła organizowali pogrzeb na Wawelu - bezwstydny przegląd gwardii purpuratów, to nie oni stawiali opór przed przeniesieniem krzyża z Krakowskiego Przedmieścia do kościoła św. Anny, to nie oni podsycali z ambon i toruńskiej rozgłośni podział społeczeństwa, którego większą część obrażono oskarżeniem o brak patriotyzmu. Dziś zbierają gorzkie skutki swego „pasterstwa” - owieczki pierzchają ze stada. Spóźnione wezwania do pojednania, krytyka /poniewczasie/ przez kard. Nycza świętokradczych sabatów Jarosława Kaczyńskiego, śledztwo w sprawie Komisji Majątkowej nie zmienią opinii, że kościół przesadził z pazernością na władzę i pieniądze zakrywaną dymem z kadzideł. Konsekwencją jest otwarty sprzeciw przeciw wtrącaniu się duchownych w sprawy świeckie – przykładem choćby dyskusja o in vitro, o religii /katolickiej , oczywiście/ w szkołach, brak zgody na ustawianie krzyży gdzie się da i lekceważenie gróźb ekskomuniki pod adresem niepokornych parlamentarzystów – także głosy wzywające do zerwania konkordatu i zaprzestania finansowania kościelnych wydatków z państwowej kiesy.
W takiej atmosferze będą przebiegać tegoroczne święta wielkanocne. Zgodnie z wielowiekową tradycją wypełnią je nie tylko uroczystości kościelne, ale także świeckie, a nawet pogańskie zwyczaje i obrzędy. Będzie nie tylko odwiedzanie grobu Chrystusa , ale i śmigus -dyngus. Nie tylko wielkopiątkowy post, ale i obżarstwo przy świątecznym śniadaniu. Może nastąpi krótka zapewne przerwa w smętnych, codziennych telewizyjnych rekolekcjach smoleńskich- a czas świąteczny wypełnią nam pełne rodzinnego ciepła spotkania, tak często niestety zbyt rzadkie. Szkoda tylko, że tradycyjne dzielenie się jajkiem przeżywa regres – czy wyobrażacie sobie spełnienie tej czynności przez np. pp. Brudzińskiego i Niesiołowskiego w sytuacji, gdy „znak pokoju” jest przekazywany na transparentach pod pałacem? Ale my, zwykli obywatele, złożymy sobie dobre życzenia w nadziei, że się spełnią, gdy kiedyś ustaną waśnie i swary między rodakami. Chciałbym dożyć takiej chwili. „Zgoda, zgoda, a Bóg wtedy rękę poda” -pisał stary Fredro. Dodam, że Bóg uczyni to zapewne bez pośredników- oni nas i Jego zawiedli.
Ja na Wielkanoc wybieram się do lasu.

 


a.kopff@wp.pl
czytaj także www.1944kopff.bloog.pl