Gdybym był premierem...

    Pamiętają zapewne Państwo ten song z musicalu „Skrzypek na dachu”. „Gdybym był bogaczem” -śpiewał Tewje-Mleczarz, główny bohater tego muzycznego arcydzieła, pytając Najwyższego, dlaczego nie chce sprawić, aby stał się człowiekiem majętnym, poważanym przez sąsiadów, mogącym zapewnić dostatnie życie sobie i rodzinie. Bóg nie odpowiada, więc Tewje wraca do codziennego, uciążliwego zajęcia -rozwożenia mleka i zarabiania na skromną egzystencję. Filozoficznie przyjmuje wyroki boskie i godzi się z nimi, czasem tylko rozpatrując dylemat „co byłoby, gdyby”, ale docenia również dobre strony swojej dotychczasowej, dość mizernej życiowej wegetacji.
    Musical ten odniósł gigantyczny sukces, co nasuwa mi domniemanie, że jego współczesna wersja może liczyć na równie wielkie powodzenie. Zwłaszcza, że mamy świetny materiał na głównego bohatera.
    Jarosław Kaczyński nie jest mleczarzem. Nie jest nawet Żydem, choć co do tego w naszym wielonarodowym tyglu -spadku po Rzeczpospolitej Obojga Narodów- nikt nie ma stuprocentowej pewności. Niczego sam nie rozwozi – od dystrybucji partyjnych materiałów ma działaczy, redaktorów i innych usłużnych pomagierów. Nie jest też ubogi :zasobność zapewnia mu państwowa kasa, z której wypłat pilnuje gorliwie, bardziej niż obowiązków, jakie nakłada na niego posłowanie do Sejmu. Ale rozwija niebywałą aktywność, skierowaną przeciw złu, wyrządzanemu narodowi przez rząd zdrady narodowej. Te heroiczne zmagania dają ponadczasowy wymiar jego postaci- walczącego z losem /w tym przypadku z Tuskiem/ skromnego rycerza spod Okrągłego Stołu. To będzie kanwa scenariusza.
    Pomysł na współczesną wersję „Skrzypka” z Kaczyńskim w roli głównej ma pewną wadę – powtarzana do znudzenia melodyjka „Gdybym był premierem” to za mało, by uczynić spektakl atrakcyjnym, a do napisania nowych songów brakuje zdolnych twórców. W tej sytuacji radzę sięgnąć do utworów już sprawdzonych, korzystając choćby z zasobów programu „Jaka to melodia” i wykorzystać je w powstającym musicalu.
    Oczami wyobraźni już widzę to przedstawienie. Dekoracja I aktu przedstawia gmach na Wiejskiej. Na dachu siedzi Jarosław Marek Rymkiewicz i z towarzyszeniem grającego na grzebieniu Maxa Kraczkowskiego recytuje swój wierszyk:
                „Ojczyzna jest w potrzebie – to znaczy łajdacy
                Znów się wzięli do swojej odwiecznej tu pracy...”
a zaraz potem prezes PiS-u śpiewa swój przebój /wspomniany już song”Gdybym był premierem”/stojąc na mównicy. W odpowiedzi z ław rządowych / w roli ławy występuje red. Rymanowski, w roli rządu – beztalencia ucharakteryzowane „na Michnika”/ rozlega się szydercza pieśń-odpowiedź:”Nic dwa razy się nie zdarza”. W akcie drugim , rozgrywającym się na Krakowskim Przedmieściu, widzimy potężną manifestację ludzi przekonanych o szczerym patriotyzmie prezesa/ pieśń: „Czy te oczy mogą kłamać”/ i pojedyncze próby dezawuowania jego postaci /posłanka Jakubiak śpiewa żałośnie:”Co ja w tobie widziałam”/. Wstrząsający finał tego aktu to nawoływanie prawdziwych Polaków/ w tej roli kibole w kominiarkach/ do rewolucji, nie tylko moralnej i powrotu do odwiecznych wartości.”Wyklęty powstań ludu ziemi” oraz „Zbudujemy nową Polskę” to pieśni towarzyszące scenie starcia z kozakami Tuska, przebranymi w mundury Straży Miejskiej, pierzchających pod ciosami krzyży i różańców użytych przez gotowych na męczeństwo obrońców prawdy, proszących jeno, by Bóg „ojczyznę wolną raczył nam przywrócić”.
    Akt III. Studio wyborcze. Ogłoszenie zwycięstwa Jarosława Kaczyńskiego w „bitwie o głosy”. Andrzej Rosiewicz śpiewa niezapomniany song:
                „Wystarczy cztery Ziobra, i Polska będzie dobra
                gdy Ziobro zbierze żniwo nadejdzie czas na Prawo i Sprawiedliwość”.
Ogólna euforia -prezes stepuje razem z Rosiewiczem. A przegrani zwolennicy Tuska ,jak w oryginale- Żydzi z Anatewki -udają się na emigrację śpiewając ponuro:
                „Po co nam to było, po co nam to było,
                Jeszcze nic się nie zaczęło, a już się skończyło...”
Tak skonstruowany spektakl ma gwarantowany sukces, oczywiście, jeśli na widowni zasiadać będą jednakowo odziani w brunatne koszule patrioci, którzy jak za czasów Adolfa będą na rozkaz robić tzw. standing ovation, a po przedstawieniu maszerować z pochodniami tradycyjnym szlakiem.
    Nie wiadomo tylko, czy sztukę da się wystawić, bo na kamienistej drodze do realizacji tak bardzo oczekiwanego wydarzenia artystycznego stoją wiadome siły manipulujące opinią publiczną za pomocą polskojęzycznych mediów. Na razie obłudni władcy kraju, będącego nie tak dawno kwitnącą IV Rzeczpospolitą, nie chcą oddać rządów w godne ręce, odmawiając porządnym ludziom choćby odrobiny swobody w organizowaniu burd i demolek na stadionach i tłumią każdy przejaw wolnej myśli. Po zrujnowaniu gospodarki i uczynieniu z Polski kondominium rosyjsko -niemieckiego, nadchodzi czas na prześladowania nieprawomyślnych twórców przy pomocy wskrzeszonej cenzury. Najwybitniejsi – Sakiewicz, Ziemkiewicz, Stankiewicz -będą zapewne wkrótce internowani, tylko Wildstein swoim zwyczajem przeczeka trudne czasy za granicą. Tak więc premiera musicalu trochę się odwlecze, ale przecież nie uciecze! „Przyjdzie na to czas” -pocieszają się miłośnicy sztuki przez duże SS! „Nigdy więcej” -odpowiadają im zwolennicy obecnej linii repertuarowej.
    Kto w tym sporze zwycięży? „Jeszcze poczekajmy, jeszcze się nie spieszmy” -bo naprawdę -nie ma do czego.
 


a.kopff@wp.pl
czytaj także www.1944kopff.bloog.pl