Tematy zastępcze
Jesteśmy co dzień bombardowani wiadomościami, usłużnie dostarczanymi nam przez
środki masowego przekazu. Dowiadujemy się, że odbyła się ważna międzynarodowa
konferencja na temat kryzysu finansów Grecji, że Doda porzuciła swego
narzeczonego, że ojciec Rydzyk bełkotał coś w Brukseli i że autostrady na Euro
nie będzie. Wszystkie te informacje są niebywale ważne, a komentujący je
dziennikarze zachłystują się nad ich znaczeniem dla losów ludzkości i świata,
wpajając w nas przekonanie o konieczności wiedzy o tych zdarzeniach. Więc gdy
nie dowiemy się , co o tym czy owym sądzi jakiś polityk czy ekspert, czujemy się
niedowartościowani, ba! -zawstydzeni brakiem świadomości o fundamentalnym
wpływie tych doniesień na nasze życie. Tymczasem gdy po chwili /a niekiedy
dopiero po latach/ spostrzeżemy ich znikomą wartość, wtedy zrozumiemy, że
naprawdę ważne były dla nas całkiem inne sprawy- pozornie marginalne.
Odpowiedzcie mi szczerze na pytanie –
co tak bardzo wpłynęło na nasze życie w przeszłości? Pewnie każdy odpowie, że
wielki przełom z roku 1989 i zmiana ustroju na bardziej normalny. Ale już w
szczegółach się gubimy, zwłaszcza ci młodsi, którzy nie mają prawa pamiętać, jak
było przed tą datą. Jedni przypiszą zasługi w tej materii Wałęsie, drudzy -
obałamuceni przez najemnych fabrykantów historii -Kaczyńskiemu, a inni, na
szczęście stanowiący większość społeczeństwa nie podniecającą się podobnymi
dylematami- udadzą się do sklepu, by bez rozpamiętywania czyichkolwiek zasług
korzystać z dobrodziejstwa pełnych półek. Bo pamięć ustala nam właściwą
hierarchię ważności. Dlatego bardziej zapada w nią wakacyjna miłość niż
wygłaszane tezy /b. ważne, oczywiście!/ na partyjnych zjazdach, wyjazd na grzyby
i ryby niż związkowe manifestacje, piesza wycieczka w góry niż podróże rządową
limuzyną, zapach świeżego chleba niż wytworne dania uroczystego bankietu. I
jeszcze wesołe spotkania z przyjaciółmi od serca, tak różne od nudnych posiedzeń
na biznesowych lub politycznych konwentyklach. Chcemy czy nie – to pamięć
precyzyjnie ustawi nam ranking życiowych wydarzeń, w którym rzeczy dziś
wydawałoby się najważniejsze, okażą się mało znaczące.
Zanim więc jesienią wpakują nas do
karuzeli wyborczej, tego kieratu demokracji, odpocznijmy sobie w czas kanikuły
od polityki. Ciężko będzie, bo media nie dają nam od siebie odetchnąć,
bezlitośnie serwując nam codzienny zestaw sensacyjnych, najczęściej niedobrych
wiadomości, bo tylko te dobrze się sprzedają. Nie zaprzątajmy sobie nimi głowy
leżąc pod gruszą na dowolnie, a więc demokratycznie wybranym boku. Czas, który
tej czynności poświęcimy, nie jest stracony – on wykonuje pożyteczną pracę,
zacierając w naszej pamięci wykrzywione nienawiścią gęby politycznych celebrytów,
weryfikując obiecanki-cacanki władzy, dając nam szansę na nabranie dystansu do
głupot tego świata i samego siebie. Po solidnej dawce wakacyjnego relaksu
uodpornimy się na bredzenia pani Staniszkis, wzruszeniem ramion skwitujemy
parady „patriotów” po Krakowskim Przedmieściu, nie poświęcimy uwagi tyradom
politykierów różnej maści ani chwilowym sensacjom medialnych producentów
informacyjnej tandety.
Dobre rady, którymi się dzielę -sam
również sprawdzę w praktyce. Odpoczynek od zawracania głowy zastępczymi tematami
i mnie się należy! Zawieszam zatem swą felietonową pisaninę do września –
wyrażając równocześnie żal, że nie da się dłużej. Cóż- takie życie, psia jego
mać!
a.kopff@wp.pl
czytaj także
www.1944kopff.bloog.pl