Miałem sen...
Spotkałem go przypadkiem na
ulicy. -Cześć, cześć, co słychać, kopę lat / bo nie widzieliśmy się już szmat
czasu /– i zaraz potem zakłopotanie , bo o czym rozmawiać? Postanowiłem nawiązać
do wydarzeń aktualnych.
-Znasz ten dowcip? Dwaj faceci wybierają się na zakupy do
MediaMarkt. -Chyba nas tam nie wpuszczą, bo ten supermarket nie dla idiotów, a
my popieramy Kaczyńskiego! Ha, ha, ha! Dobre?
Znajomy popatrzył na mnie z politowaniem. - To ciebie bawią
takie prymitywne żarty?- spytał wyniośle.- Ty naprawdę nie widzisz, że kraj w
niebezpieczeństwie i tylko Kaczyński ma szansę ocalić nas od zguby? Całkiem
zgłupiałeś, szkoda gadać- odwrócił się i odszedł.
Patrzyłem za nim w osłupieniu. Pamiętam go jako człowieka
wesołego, pełnego optymizmu i dystansu do polityki, a tu masz babo placek! A
może on coś wie, o czym ja nie mam pojęcia? Fakt, że od pewnego czasu nie
oglądałem telewizji, bo się nie dało – te pyskówki partyjnych działaczy, te
nudne i przewidywalne „spontaniczne” spotkania przedwyborcze, te lawiny obietnic
i straszenie Palikotem wypełniały szczelnie programy wszystkich stacji, więc być
może coś mi umknęło. Włączyłem zakurzony telewizor, rozsiadłem się wygodnie
przed ekranem i postanowiłem wytrwać w postanowieniu obejrzenia programu Tomasza
Lisa. To, co ujrzałem i usłyszałem, wstrząsnęło mną dogłębnie. Gość programu,
pan prezes Kaczyński roztoczył przed widzami obraz naszego kraju, rzuconego na
kolana przed obcymi nacjami, pozbawionego majątku narodowego, z nieudolną władzą
wymachującą białymi flagami i upodlonym, pozbawionym perspektyw społeczeństwem.
Cholera, tego nie zauważyłem! Kreśleniu sugestywnego wizerunku naszej
nieszczęsnej ojczyzny usiłował przeszkodzić dziennikarz, ale prezes ofuknął
smarkacza i w patriotycznym uniesieniu zarzucił mu brak obiektywizmu i zawodową
nieudolność, a przede wszystkim służbę antypolskiej opcji. I wtedy dotarło do
mnie, jak bardzo się myliłem w ocenie prezesa- jego wypowiedzi miały wyłącznie
na celu pobudzenie narodowej dumy, przywrócenia honoru i godności Polakom i
odbudowy mocarstwowej pozycji naszego kraju na międzynarodowej arenie. A ja,
niemądry prześmiewca, kpiłem sobie z prezesowych marzeń i teraz mi wstyd, że nie
włączyłem się w nurt poparcia tej szlachetnej inicjatywy.
W podłym nastroju poszedłem spać. Śniło mi się, że Jarosław
Kaczyński został premierem. Angela Merkel już nie ściskała się z Tuskiem.
Osadzona w podejrzanych okolicznościach na kanclerskim fotelu NRD-owska Frau
musiała odblokować port w Szczecinie, dotąd niedostępny z powodu bałtyckiej
rury. Nasze czołgi ją do tego zmusiły i biało-czerwona flaga zawisła na Bramie
Brandenburskiej. Konflikt z Rosją też wygraliśmy – Putin przyznał się do
odpowiedzialności za katastrofę prezydenckiego samolotu i słuch po nim zaginął.
Smoleńskie lotnisko włączono do polskiego terytorium, by Macierewicz mógł
przeprowadzić dochodzenie potwierdzające teorię o zamachu. Papież kanonizował
Lecha Kaczyńskiego, a jego samozwańczy następca złożył urząd i udał się na
wygnanie. Zlikwidowano niemieckie media, za to „Gazeta Polska” co godzinę
wypuszczała nowe wydanie. Sarkozy, Obama i Cameron już od dwu miesięcy czekali
na audiencję u Kaczyńskiego- ten był jednak bardzo zajęty, gdyż został nie tylko
premierem, ale pełnił też obowiązki prezydenta i prymasa. Polska była potęgą
światową!
Sen był piękny i bardzo realistyczny. Ale kiedy wraz z
kibolami pod wodzą „Starucha” manifestowałem z pieśnią „Boże, coś Polskę” na
ustach- poczułem, że ktoś mnie szarpie za ramię. Obudziłem się.
-Co ci śniło? -spytała zaniepokojona żona- śpiewałeś przez
sen, ale fałszowałeś jak Kaczyński hymn. Przestań oglądać te wyborcze programy,
bo całkiem zgłupiejesz i nawet do Media Marktu cię nie wpuszczą! Weź pigułkę
nasenną i śpij!
Zrobiłem, jak kazała i zasnąłem tak mocno, że nawet Palikot
mi się nie przyśnił. Ale w niedzielę włączę jednak telewizor, a potem się
wyśpię. Bez prochów!
a.kopff@wp.pl
czytaj także
www.1944kopff.bloog.pl