Czego chcą Polacy

    Otwarcie nowego sezonu w okrągłym gmachu na Wiejskiej napawa nas nadzieją, że popłyną do nas stamtąd słowa wiekopomne, od lat ważne dla narodu i cenne dla przyszłych, a niekiedy i przeszłych pokoleń. To tam kwiat polskiej myśli politycznej zastanawiać się będzie, co uczynić dla dobra ogółu, jak zadośćuczynić aspiracjom społeczeństwa, w jaki sposób ulżyć biednym lub bogatym, jak wieść młodzież ku lepszej przyszłości i jak zapewnić naszemu krajowi poczesne miejsce w Europie, świecie oraz w kosmosie. Każdy z występujących na sejmowej trybunie posłów musi zatem nauczyć się odpowiednich formułek, ułatwiających dotarcie do świadomości słuchaczy prostej prawdy -że wie o czym mówi i w czyim imieniu występuje. Zasadniczo wystarczy powoływać się na znajomość z narodem, artykułowaną prostą inwokacją: „Wiem, czego chcą Polacy...” i zaraz potem można wygłaszać dowolną bzdurę.

    Ci, którzy z bolesną determinacją śledzą oratorskie wyczyny sejmowych krasomówców jeszcze przed rozpoczęciem obrad dowiedzieli się, że Polacy natychmiast chcą, by Polska była solidarna. To nieco wyświechtane hasełko, nic zresztą nieznaczące, tym razem nie dotyczy solidarności z namiotowymi koczownikami spod pałacu prezydenckiego, lecz z wyrzuconymi z PiS-u europarlamentarzystami. Solidarność z nimi zadeklarowało aż 16 posłów, oczywiście w imieniu całego narodu, który jeszcze nie bardzo się zorientował, o co chodzi w tej awanturze, bo pokrętne wyjaśnienia , że w tej secesji idzie o jedność i zwycięstwo prawicy nie są zbyt wiarygodne.

    To dopiero początek spełniania oczekiwań Polaków. Wkrótce dowiemy się od posłów Palikota, że pragniemy zdejmowania krzyży i sekularyzacji dóbr kościelnych, Leszek Miller udowodni niechybnie, jak bardzo potrzeba nam prawdziwej lewicy, pisowcy wyrażą powszechne żądanie narodu, aby nieudolny rząd Tuska szlag trafił, a sam premier zapewni, że życzenia pod jego adresem będą spełnione w 100,200 a nawet w 1000-cu procentach – jak to zwykle na początku kadencji.

    Najdziwniejsze jest to, że Polacy dowiadują się o tym, czego chcą dopiero od swych parlamentarnych przedstawicieli. Bo tak, na codzień, w prywatnych rozmowach konstatujemy , że nasze oczekiwania nie są zbyt oryginalne. Wszyscy chcieliby zapewne zdrowia, pieniędzy i spokoju – czyli rzeczy, których polski parlament nie jest w stanie im zagwarantować. Choć -pardon- ostatnio rząd i parlament dał nam jednak od siebie odetchnąć i tylko zdegustowani brakiem świeżych wiadomości dziennikarze rozpaczliwie łkali jak w VIII trenie J.Kochanowskiego: „Gdzie jest premier?”. Fakt, zniknął na czas jakiś, ale społeczeństwo niespecjalnie się tym „niknieniem” zatrwożyło, ponieważ pustki w ten sposób uczynione nie były wielkie. Zguba się wreszcie odnalazła i znowu wszystko wraca do normy. Niestety.

    Nadchodzące lata, w których obędziemy się bez wyborów, mają nam przynieść więcej wszystkiego. W rządzie ma być więcej odważnych ministrów, co wróży częstsze zmiany na stanowiskach, w opozycji więcej demokracji dzięki ograniczaniu wszechwładzy satrapy Kaczyńskiego, ma być też więcej autostrad, unijnych dotacji, publicystów i dziennikarzy, więcej Palikota i tańców z gwiazdami. Jedynie, co możemy odczuć dość szybko -to niedosyt sensu w tym wszystkim. Ale kto by sobie głupstwami głowę zawracał! Nasz kraj się przecież rozwija i będąc w Europie zmierza śmiało ku euro. Przecież taka Grecja już tam jest i dzięki temu stać ją na nowego premiera, podczas kiedy my musimy zadowolić się starym.

    Kiedy już od naszych posłów dowiemy się, czego chcemy, wystarczy z radością pogodzić się z ich diagnozą. To przecież nasi wybrańcy! Roztropni, mądrzy i piękni jak np. poseł Tomek. Przecież byle kogo byśmy do Sejmu nie wysłali!

 

a.kopff@wp.pl
czytaj także www.1944kopff.bloog.pl