Czy jestem patriotą?

       Przyznaję ze wstydem, że listopadowego święta niepodległości nie uczciłem godnie. Mimo wielu pokus i zachęt ze strony zarowno władzy, jak i jej przeciwników nie skusiłem się na wzięcie udziału w atrakcjach, wspólnymi siłami przygotowanych przez miłujących Polskę patriotów. Ja widocznie kocham ojczyznę zbyt słabo, bo nie potrafię ekshibicjonistycznie, w miejscach publicznych , demonstrować swych uczuć, zarówno słownie, jak i czynnie, co uczyniło wielu rodaków, którzy mieli w sobie tę siłę, tę moc, by bez zbędnych oporów manifestować swe przywiązanie do prawdziwych wartości, do polskiej dumy, do narodowej godności i tradycji. Ja, niewątpliwy tchórz i oportunista poprzestałem tylko na wywieszeniu flagi, a obchody 11 listopada obejrzałem sobie bycząc się w wyrze. I nie żałuję, choć ominęło mnie uczestnictwo w wydarzeniach, które podobno/ jak zapewniali prezydent i premier/ mają się już nie powtórzyć. Mieszkańcy stolicy tłumnie jednak przybyli, bo przecież wystarczyło zaopatrzyć się w kij bejsbolowy i kominiarkę, by zostać pełnoprawnym uczestnikiem świątecznej fety. Ten sposob manifestowania swego umiłowania ojczyzny dotyczył patriotów zarówno lewicy, jak i prawicy, bowiem na takie grupy podzielił naród jakiś czas temu specjalista od podziałów. Nie bardzo orientowali się w przebiegu linii demarkacyjnej zaproszeni goście z Niemiec, którzy ochoczo podjęli zwadę z członkami tzw.grupy rekonstrukcyjnej w mundurach z czasów napoleońskich, biorąc ich za przedstawicieli obrzydliwych faszystów. Zabawna ta pomyłka stała się kanwą dowcipnej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, który rodowód współczesnych niemieckich antyfaszystów wywiódł w prostej linii od gwardii Adolfa Hitlera. Mogło być jeszcze śmieszniej, ale interwencja policji spowodowała paniczną ucieczkę Niemców, w popłochu porzucających swe bojowe utensylia i chroniących się w siedzibie „Krytyki Politycznej”, narażając w ten sposób intelektualny kwiat polskiej lewicy na eksmisję z wynajmowanego im za psi grosz przez magistrat ogromnego obiektu przy Nowym Świecie. Ta „rekonstrukcja” wydarzeń z 1918 roku nie była zbyt wierna, ale udana.
    Tymczasem uroczyste obchody obejmowały coraz większą część śródmieścia, a to za sprawą „Marszu Niepodległości”, który zmierzał w kierunku konfrontacji ze zgromadzonymi na Placu Konstytucji ich przeciwnikami. Rozgorzała dyskusja prawdziwie polityczna, prowadzona przy pomocy kamieni i rac. Zwłaszcza użycie ogni sztucznych, które przerodziło się w rozpalanie prawdziwych pożarów-wzbudziło wielkie zainteresowanie. Wyrażam za to szczerą chęć ucałowania dłoni p.Gronkiewicz- Waltz, mimowolnej sprawczyni tego efektownego widowiska. W wypowiedzi podsumowującej imprezę na placu Konstytucji pani prezydent stwierdziła, że cena inscenizacji była niewielka -ot, tylko siedemdziesiąt tysięcy, ale zachodzi podejrzenie, że nie doliczyła do tej kwoty wartości zniszczonych policyjnych radiowozów, leczenia rannych policjantów, o stratach prywatnych właścicieli pojazdów czy lokali nie wspominając. Opłaciło się jednak, gdyż widzowie, mieli świetną zabawę, tanim, bo obywatelskim kosztem.
    Kiedy już obie manifestacje opuściły teren bezpośredniego kontaktu, widowisko straciło na potoczystości i już miałem wyłączyć odbiornik – gdy nagle pod pomnikiem Dmowskiego/ i zapewne ku jego pamięci/ zapłonął wóz transmisyjny TVN-u. No, tu dopiero radość zagościła na mym obliczu – będzie co oglądać w tej żywiącej się podobnymi wiadomościami tabloidowej stacji! Nie pomyliłem się -do dziś trwa nieustanna powtórka z tej rozrywki, sprawiając wrażenie starannie wyreżyserowanej i opłaconej przez firmę ubezpieczeniową.
    Wieczorem, gdy skończyły się pochody i obchody, pomyślałem sobie, że polski współczesny patriotyzm jest tak żarliwy, że inaczej jak przez dymy i pożary nie da się go wyrazić. Niestety, to nie dla mnie podobne płomienne manifestacje. Co gorsza- mimo wezwań pani Szczuki nie chcę być ani lewicowym ani prawicowym patriotą, bo jestem po prostu za stary i dlatego miejsce w politycznym pejzażu mogłaby mi zaoferować co najwyżej jakaś partia grupująca rozsądnych ludzi- ale takiej nie ma, bo wszyscy do mnie podobni, siedzą w domach przed telewizorami. Nie wygłupiamy się więc przy okazji świąt państwowych, bo kije bejsbolowe za ciężkie, kominiarki zakrywają okulary /-6 dioptrii/, a rzuty kostką brukową to zbyt wielki wysiłek. Tak pojmowany „patriotyzm” to teraz domena młodych durniów– starzy mogą sobie co najwyżej wywiesić flagę. Ale jeszcze nie białą!
 


a.kopff@wp.pl
czytaj także www.1944kopff.bloog.pl