Wolność zagrożona!

    „Obywatelki i Obywatele! Wzywamy wszystkich do obrony czynem zagrożonej wolności słowa- tej wspaniałej zdobyczy naszej demokracji. Chcą ją nam odebrać zakamuflowani w rządzie przedstawiciele światowych korporacji, którzy pod pretekstem ochrony praw autorskich /?/ wprowadzają kontrolę treści zamieszczanych w internecie. Protestujmy na ulicach , blokujmy strony internetowe instytucji państwowych, a w ostateczności zrezygnujmy z używania komputerów, które dla aparatu władzy mają stanowić narzędzie kontroli nad nieposłusznym społeczeństwem.”
    Tak mogłaby brzmieć skuteczna odezwa do narodu, który -jak wiadomo - „wolne słowo” ceni sobie najbardziej. Jakże to? Czy miałyby z wirtualnej przestrzeni zniknąć tak ulubione komentarze zaczynające się od słów ; Ty, taki, owaki/ oryginałów nie ośmielam się przytoczyć/ , świetne płody rysowników /np. świnia z głową Tuska/, ozdabiające blogi niektórych internetowych „publicystów”, filmy, które można obejrzeć jeszcze przed kinową premierą, czy wreszcie strony stworzone w celu seksualnego uświadamiania młodzieży? Niedoczekanie!
    Szczególnie należy przeciwstawić się tzw. twórcom, którzy bezczelnie żądają pieniędzy za swe- pożal się Boże- „dzieła”, podobno bezczelnie wykorzystywane przez prostych i uczciwych internautów. Najwięcej szumu robią autorzy piosenek i innych wydarzeń słowno-muzycznych twierdząc, że są okradani z należnych im apanaży. Należy się im baczniej przyjrzeć -kim są? Taki Zbigniew Hołdys -celebryta wsławiony tym, że napisał parę kiepskich piosenek i to dawno temu - do końca życia i jeszcze dłużej chce czerpać korzyści z tego, że ktoś jeszcze ma ochotę słuchać jego gniotów i dlatego każe sobie za to płacić. Co za bezczelność! Rację ma autor bloga podpisany tajemniczo „gdyż” nazywając go przeraźliwym kretynem i radząc, by środki na swoje utrzymanie czerpał z występów estradowych, a nie „rabował” biednych internautów przy pomocy nienasyconego ZaiKS-u. Powinien ten muzykant zabrać się za poważną pracę i nie narzekać, bo przecież i tak sporo zarabia na pokazywaniu się w telewizji i wciskaniu głupoty porządnym ludziom, których obraża nazywając ich złodziejami – twierdzi z mocą pan ”gdyż”. Jest tylko dylemat- z czego wtedy ma żyć autor tekstów do piosenek Hołdysa, Bogdan Olewicz, bo chyba nie z estradowych popisów.
    Powiedzmy sobie szczerze – cała ta twórczość jest tyle warta, ilu ma słuchaczy czy widzów, a nie z tego, ile pieniędzy przynosi autorom i skarbowi państwa! Ludzie utalentowani tworzą kulturę narodową, a dostęp do niej ma być bezpłatny jak do służby zdrowia! Im musi wystarczyć płynąca z powodu statusu twórcy satysfakcja – nawet, jeśli ich nazwiska nie są przy okazji prezentacji wymieniane. A pieniądze? Za co? Przecież piosenki może napisać szwagier i będą na pewno lepsze. Pan „gdyż” jest o tym święcie przekonany.
    Piszę o tym rozumiejąc krzywdę, jaką wyrządziłem społeczeństwu. Sam bowiem wypociłem parę piosenek – i , o zgrozo, przez parę lat korzystałem z finansowych rezultatów ich popularności, podzielając przy tym poglądy p.Hołdysa w sprawie praw własności. Wstyd mi za grzech młodości! I teraz, gdy moje wpływy z tantiem spadły, bo muzyczne dokonania znalazły swych darmowych odbiorców w internecie -nie protestuję przeciw ich wykorzystywaniu bez „teoretycznie” należnych mi honorariów -więcej- popieram ruch Anonimowych /szkoda, że nie ujawniających odważnie swych zasłużonych dla obrony wolności nazwisk/ i uważam, że muszę ponieść zasłużoną karę za lata bezlitosnego „rabowania” narodu, w którym to procederze nieświadomie uczestniczyłem, popierając zdradziecki rząd, który za chwilę chce podpisać jakieś ACTA.
    Ale- nie ukrywam- czasem jest mi przykro, gdy czytam, ze w USA rozpatruje się projekt opłaty za jednorazowe wykorzystanie utworu w internecie w wysokości 99 centów. Mnie wystarczyłby jeden grosz za piosenkę np. ”Bądź moim natchnieniem” /słowa Wojciech Młynarski/, którą w internecie obejrzało ponad 200 000 osób. Nic z tego! Dlatego żona na starość poszła do pracy i staramy się jakoś przeżyć, choć sława minęła i satysfakcji też brak /No satisfaction!- to nie moje, więc niech kradną!/. Ale trzeba odeprzeć zamach na wolność słowa, a to wymaga poświęceń. Tylko, cholera, dlaczego ode mnie?
 


a.kopff@wp.pl
czytaj także www.1944kopff.bloog.pl