Demokracja uliczna

    W sprawie ACTA zabrali już głos niemal wszyscy. Interpretatorzy wydarzeń wysnuwają rożne wnioski z masowych protestów przeciwko podpisaniu tego dokumentu przez polski rząd : dla prawicy to upragniony znak, że rząd Platformy zmierza do upadku, dla socjologów to początek zmiany pokoleniowej, dla palikotowców to okazja, by się podczepić pod antyrządowe wystąpienia, dla komentatorów to pretekst do rozważań o granicach wolności, a dla tzw. twórców – powód do smętnej zadumy nad brakiem poszanowania ich pracy.
    A ja, z mego obserwatorium, widzę dzieciaki, którym ktoś wmówił, że będą im odbierać zabawki, więc wzorem niektórych dorosłych/?/ wyszły na ulicę by rozładować swą frustrację. Żadne tłumaczenia sensu dokumentów ACTA do małolatów nie dotrą , gdyż oni nawet nie wiedzą, przeciw czemu protestują. Nie sądzę wszelako, by akcja wyjaśniania coś dała, zwłaszcza, że jest podjęta poniewczasie- demonstrantom zaś wystarczy przeświadczenie, że chodzi ogólnie o wolność, a także o własność- konkretnie komputerów, które mogą im odebrać w przypadku korzystania z nielegalnego oprogramowania. Rolę tuby propagandowej tej hipotetycznej krzywdy wzięli na siebie politycy, korzystając z okazji, by dowalić rządowi. Palikotowcy w maskach, zaklejone buzie posłów- ziobrystów, panaprezesowe udawane oburzenie w sprawie internautów, których do niedawna wyszydzał - to wszystko dalszy ciąg tej dziecinady, charakterystycznej dla całej niemal klasy politycznej. Awantura, draka, bałagan -w tej atmosferze politycy dobrze się czują, a w dodatku wiedzą, że łase na takie wydarzenia media zapewnią im odpowiedni rozgłos. I koniecznie -uliczne manifestacje. Tam można pozować na trybunów ludowych, tam rzucane hasła zastępują myślenie, tam rodzi się ruch grupujący sporą część obywateli i to nie tylko pod krzyżem. I tylko pogoda nie sprzyja : niska temperatura na razie uniemożliwia kontynuowanie szlachetnych poczynań, zmierzających do stworzenia alternatywnego państwa, opartego na ulicznej demokracji.
    Nieco starsi też wybrali ulice do wyrażenia swego niezadowolenia. Wsiedli zatem do swych samochodów i jeździli w kółko z minimalną prędkością protestując przeciwko wysokim cenom wypalanej w czasie tej bezsensownej demonstracji benzyny. -To wina rządów Tuska, który kupę pieniędzy zarabia na litrze paliwa- żalili się kierowcy do podstawionych im przed nos kamer i mikrofonów.
    Ciemne chmury zbierają się nad gabinetem premiera, obwinianego o zamach na wolność słowa oraz za drogie paliwa. Jeśli w następnej kolejności na ulicę wyjdą niezadowoleni z mrozu, niskich płac, nieudanych związków małżeńskich oraz z TVN24 – okaże się, że notowania rządu spadną bardziej niż słupek rtęci. A wtedy do rządów dopchać się może pan Jarosław - czuwający pod prezydenckim pałacem, by podnieść z bruku porzuconą władzę. Brrr...
    Pewną nadzieję na utrzymanie się na stołkach ekipa premiera powinna pokładać w zmianach klimatycznych. Obecna mroźna atmosfera wokół poczynań rządu /włącznie wątpliwym sukcesem na unijnym szczycie/ nie potrwa przecież wiecznie -musi przyjść odwilż, a zaraz potem wiosna i piłkarskie rozgrywki na oddanym wreszcie do częściowego użytku stadionie narodowym. Lecz jeśli nasza drużyna wypadnie w mistrzostwach tak jak zwykle -los miłującego piłkę kopaną premiera będzie przesądzony. Ogólnopolskie manifestacje obarczą go winą za porażkę. Słusznie- bo kogo?
    Te spostrzeżenia potwierdzają tezę głoszoną przez światłych publicystów, że na naszych oczach dokonują się zmiany nie tylko pokoleniowe, lecz także politycznej orientacji. Stąd wiemy, co dziś jest najważniejsze dla uprawiających uliczną demokrację Polaków - Internet, samochód i piłka nożna. Dawniej -Bóg, honor, ojczyzna.
 

 

a.kopff@wp.pl
czytaj także www.1944kopff.bloog.pl