Zabezpieczanie bezpieczeństwa
Ileż to razy
słyszałem ten piękny zwrot ,wyrażający dążenie do odsunięcia od obywateli
czyhających na nich niebezpieczeństw, gdyż nic bardziej nie sprzyja temu ,jak
owo zabezpieczanie. Nikt z równie precyzyjną składnią nie potrafi o
zabezpieczaniu opowiadać, jak przedstawiciele odpowiednich służb.
„Zabezpieczyliśmy miejsce wypadku”- z poważną miną stwierdza facet w
mundurze-szkoda tylko, że zanim do wypadku doszło, nikt nie zabezpieczył dziury
w jezdni, przyczyny nieszczęśliwego „zdarzenia”.
Przyznać jednak trzeba, że od czasu do czasu zdarzają się
akcje wyprzedzające katastrofę. Do takich należy zaliczyć osadzenie w zakładzie
psychiatrycznym pewnego właściciela nieruchomości położonej przy rozbudowywanej
trasie szybkiego ruchu. Z tego powodu wywłaszczono go/ i jego sąsiadów/,
niestety, nie skoordynowano tej decyzji z odszkodowaniem- nad nim odpowiedzialny
urzędnik będzie się jeszcze długo zastanawiał, a byli właściciele przez ten czas
mogą sobie wynająć hotel lub wybudować igloo. Targany rozterką biurokrata /czy
im dać, czy nie dać?/, ślepy i głuchy na prośby poszkodowanych, zaniepokoił się
dopiero, kiedy stojący na czele ich delegacji facet oświadczył impulsywnie, że
by coś w tym jego ważnym urzędzie załatwić -trzeba się podpalić. Od razu
zapaliła się czerwona lampka ostrzegawcza -trzeba zapobiec niebezpieczeństwu, bo
na terenie urzędu pojawił się wariat! Policja odwiozła więc potencjalnego
desperata do Drewnicy -tam po zaledwie pięciu dniach stwierdzono, że jest
całkowicie zdrowy, tylko był trochę zdenerwowany sytuacją. Dlaczego -nie podano,
gdyż owego urzędnika nie przebadano. A szkoda!
Do zabezpieczania bezpieczeństwa służy także technika, a
konkretnie porozstawiane gdzie się da kamery. Trwa wszechogarniający
społeczeństwo Big-Brother. Policja widzi wszystkich, którzy na ulicach
protestują przeciw naruszaniu prywatności oraz tych, którzy prywatność nagminnie
naruszają. System ma jednak pewne wady – wystarczy założyć kominiarkę lub kaptur
-i już sprawca zamieszania staje się nierozpoznawalny, co skwapliwie
wykorzystywali dotąd szalejący w mieście kibole. Teraz mamy nowość - niejaki
Jacek T. wykorzystał tę właściwość i dlatego uniknął odsiadki za podpalanie
samochodów, z czego już kilka razy uczynił sobie spektakularną formę rozrywki.
Ponieważ sąd nie mógł dociec, czy to on, czy nie on – chłopca z zapałkami
szybciutko wypuszczono z aresztu i nawet do Drewnicy nie zawieziono na badania.
Zabezpieczeniem bezpieczeństwa właścicieli pojazdów zajmie się teraz policja, na
której posterunku ma się co dwa dni meldować hipotetyczny podpalacz. Co w tak
zwanym międzyczasie – sąd nie orzekł. Dzięki tej decyzji nie zwiększono jednak
zagęszczenia w przeludnionych więzieniach, zapchanych sprawcami stłuczek,
alimentacyjnymi dłużnikami i innymi groźnymi przestępcami, zagrażającymi
bezpieczeństwu obywateli. To duży plus!
Troska o bezpieczeństwo stanowi priorytet dla władzy. To
dlatego na nowootwartym stadionie narodowym nie mają szans odbywać się mecze
krajowych drużyn, bo jak tu rozdzielić walczących szalikowców np. Legii i
Polonii, kiedy na poziomie parkingu nie działają policyjne krótkofalówki? Kupić
im porządne? Łatwiej przebudować stadion, dostosowując obiekt do specyfiki
polskiego sposobu kibicowania, dość odległego od norm cywilizowanego świata.
Kraty, kamery i zakuci w zbroje funkcjonariusze – to symbole przegranej
najczęściej walki o zabezpieczenie bezpieczeństwa na stadionach. Tylko, cholera,
w czasie EURO będzie trochę wstydu...
Ofensywa na odcinku bezpieczeństwa rozwija się i obejmuje
coraz większy krąg obywateli. Niestety, napotyka również na przeszkody. Pomysł
premiera, aby w ramach dbałości o wysokość emerytur, stwarzający bezpieczeństwo
ekonomiczne dla wysłużonych staruszków podnieść im o parę lat czas przymusowej
pracy oprotestowują nie tylko politycy opozycji, ale nawet koalicyjny
wicepremier. Twierdzi on bowiem, że państwo nie jest w stanie zapewnić
odpowiednich apanaży dla weteranów i że powinni oni zapewnić sobie minimum
środków na byle jaką egzystencję własnymi metodami. Tylko jak? Pisania
felietonów nie polecam! Ale ostatnio wysłuchałem wypowiedzi jednego z
telewizyjnych mądrali, który sugerował uzupełnienie chudej emeryckiej kasy przez
podejmowanie pracy w ochronie. Wspaniale! Armia zbawienia staruszków, wyposażona
w eleganckie mundurki i środki bezpośredniego przymusu na pewno zabezpieczy
nasze bezpieczeństwo lepiej, niż szwadrony funkcjonariuszy wielu instytucji,
broniących nas dotąd nieudolnie od wszelkiego złego, bo może emeryci choć
samochodów przypilnują...
a.kopff@wp.pl
czytaj także
www.1944kopff.bloog.pl