To jest mój kraj

     Na początek uważam za stosowne oświadczyć, że kocham swój kraj. Chciałbym, by była to spokojna kraina, mlekiem i miodem płynąca, ale ,niestety, tak nie jest. Cieszę się, gdy widzę dokonujące się przemiany na lepsze, ale smucę się , ponieważ nasz obecny ustrój, zwany demokracją , stwarza niebywałe możliwości szkodzenia w tych poczynaniach każdemu ,kto z destrukcji chce czerpać dla siebie korzyści.
    Nie, nie podejrzewajcie mnie o gloryfikację socjalizmu czy podobnych/ łącznie z faszyzmem/ ideologii-od zawsze byłem bowiem zwolennikiem działań zdroworozsądkowych, odległych od wszelkich doktryn politycznych. Rzeczywiście -demokracja teoretycznie najlepiej się sprawdza. Oczywiście pod warunkiem, że nie ulega wynaturzeniom i koniunkturalnym modyfikacjom. I tu jesteśmy w domu, tzn. w Polsce. U nas demokracja została zamieniona w sejmokrację, bo możliwość decydowania o sprawach ważnych powierzono partiom politycznym, a właściwie ich przywódcom, desygnujących swych pupili na listy wyborcze. Pytanie : po co w takim razie 460 darmozjadów utrzymywanych z pieniędzy podatników? Czy zamiast tej ciżby świętych krów nie wystarczyłoby zebrać przy jednym stole pięciu partyjnych szefów i w pięć minut ustalać wynik głosowania?
    Inna rzecz to groteskowa zależność władzy centralnej od składu Wysokiej/ ale tylko z nazwy/ Izby. Czy to normalne, że los państwa zależy od większości, jaką w parlamencie mają chwilowo zwolennicy urzędującego premiera? Przecież wystarczy, by na skutek osobistych ambicji kilku posłów, wewnątrzpartyjnych napięć czy zwykłej pomyłki w głosowaniu rząd utracił większość -i władzę! Co wtedy? Nowe wybory, czyli szaleństwo coraz bardziej prymitywnej propagandy i obietnic, mających na celu zdobycie poparcia bez liczenia się z realiami życia i sytuacji? A co rozpoczętymi przez poprzedników koniecznymi reformami, co ze stabilizacją ekonomiczną, co z priorytetami polityki zagranicznej?
    Wiem, że na te bolączki jest panaceum. To wyrugowanie ustalonych w Konstytucji szkodliwych pryncypiów ustrojowych. Już wydawało mi się, że do tego zmierzały wyborcze zapowiedzi Platformy, ale się pomyliłem. Jednomandatowe okręgi, ograniczenie liczby posłów i skierowanie ich do rzetelnej ustawodawczej pracy, a nie do telewizyjnych popisów, wreszcie -do wprowadzenia systemu prezydenckiego na sprawdzony wzór amerykański, gdzie głową państwa nie jest paprotka, a wykonujący obowiązki realnej głowy państwa wybrany przez naród jego przedstawiciel. U nas kunktatorstwo partyjne wygrało i dlatego byle poseł może lżyć premiera i prezydenta, przedstawiciel nielicznych związków zawodowych więzić władze państwowe, a policja sparaliżowana sytuacją czekać na rozkaz od tych, którzy ze strachu nie potrafią podjąć żadnych decyzji. Cechą charakterystyczną obecnej sytuacji jest brak autorytetu jakiejkolwiek władzy, a ostatnie wydarzenia dają tego dobry przykład.
    Napisałem, że kocham swój kraj, ale państwo polskie zawodzi na całej linii. Ono po prostu nie jest nasze. To państwo Kaczyńskich, Niesiołowskich, Palikotów i Millerów. To państwo Dudy i abp.Michalika. To państwo zblatowanych dziennikarzy i wdzięczących się do nich politykierów. To państwo zastraszonej policji i nieskutecznych sądów. To państwo bez rozumnego przywództwa, sparaliżowanego strachem przed utratą władzy. To państwo -na niby.
    Na serio są tylko obywatele. To oni, nie zważając na idiotyzmy pokazywane codziennie przez spragnione sensacji media wykonują pożyteczną pracę -nie dla Polski, ale po prostu -dla siebie. To oni wiążą koniec z końcem mimo kłód rzucanych im pod nogi przez bezkarną administrację skrytą za parawanem bezsensownych przepisów i procedur, to oni mają gdzieś oracje żyjących na ich koszt polityków i to oni tworzą obraz naszego kraju odnosząc sukcesy, o których nie donoszą dzienniki. To oni -moi i wasi sąsiedzi, znajomi i nieznajomi, Polacy z dziada pradziada i ci z pierwszego pokolenia -wszyscy, którym na sercu leży, by nad Wisłą dało się żyć, mimo wszystko, w miarę normalnie. Ale to także ci obałamuceni wszechobecną propagandą, szerzącą wzajemną nienawiść, wierzący w każde kłamstwo i pomówienie, zainfekowani fałszem i obłudą– ci wszyscy, którzy w katastrofie państwa upatrują swej szansy na iluzoryczne zwycięstwo. Jakie i po co?
    Mógłbym w tym miejscu przypomnieć konfederację targowicką- jej członkowie , podobnie jak niektórzy nasi politycy, mieli się za „patriotów” ratujących Polskę /z wiadomym skutkiem/, ale może lepiej jest zacytować ostrzeżenie Jana Kochanowskiego : „O, nieszczęsne Królestwo i zginienia bliskie”. Miejmy się na baczności!

 

a.kopff@wp.pl
czytaj także www.1944kopff.bloog.pl