Lokowanie produktu czyli wciskanie kitu
Od jakiegoś czasu w
telewizorze pojawia się napis: lokowanie produktu, zwiastujący, że użyte w
audycji gadżety pokazane są w wyniku zawartej między stacją a producentem umowy,
na mocy której promuje się owe przedmioty wciskając je w treść programu.
„Przegląd prasy” w TVN reklamuje w ten sposób tablet Samsunga, niezliczone
seriale pokazują nowe modele samochodów, nawet dzienniki uświadamiają nam, że
najlepsze ciuchy są tej, a nie innej marki, a jeśli meble - to tylko produkcji
pana Piotra. Już nie tylko denerwująco długie bloki reklamowe, ale wręcz cały
program telewizyjny stał się witryną poświęconą zachęcaniu nas do wydawania
pieniędzy na sprytnie pokazywane tam produkty. Teraz przynajmniej obowiązuje
przymus zamieszczenia ostrzeżenia przed tym sposobem zarabiania kasy przez
nadawców : „Audycja zawiera lokowanie produktu”, ale mało który z widzów zwraca
na to uwagę. A powinien!
Niestety, przed najbardziej lansowanym towarem stacji
telewizyjnych- politykami wszelkich opcji- napis ów się nie pojawia. A przecież
takie ostrzeżenie przed prezentacją np. wizerunku prezesa Kaczyńskiego bardzo by
się przydało, gdyż oglądanie tego opozycyjnego celebryty przynieść może poważne
konsekwencje dla zdrowia, zwłaszcza psychicznego. Lokowanie na antenie produktu
pod nazwą „Hofman” powoduje u nieświadomych widzów zanik kultury osobistej, a u
myślących niewesołą konstatację, że chamstwo ma się lepiej niż dobre wychowanie.
Pomyśleć, jakie spustoszenie wywołać to może wśród naszej dorodnej młodzieży,
która zamiast siedzieć w bibliotekach zacznie bawić się w kibolskie ustawki! Do
tej pory najmniej pokazywano ekipę rządzącą, co stwarzało wrażenie, że premier
Tusk zniknął, pozostawiając antenę konkurencji. Skutki tego „zniknienia”,
niestety, są równie opłakane, bo opustoszałe miejsca stacje zapełniają byle czym
-np.Brudzińskim czy Błaszczakiem, a nawet niejakim Glińskim, który w roli
quasi-premiera doznał medialnej iluminacji. Kto rządzi w Polsce? -zapytać mógł
przeciętny zjadacz telewizyjnego zakalca, oglądając sprawozdania z niezliczonych
konferencji, debat, manifestacji antyrządowych, organizowanych przez polityków
pozbawionych dostępu do koryt. Nadeszła jednak pora odwetu – teraz pan Tusk i
jego ministrowie przypuścili nieco spóźniony atak na nasze oczy i uszy -i co
chwilę słyszymy o dalekosiężnych zamierzeniach rządu, zaplanowanych na czasy,
których większość widzów pewnie nie dożyje. Ale co tam! Grunt, że jest ruch w
interesie, tzn. komentatorzy, redaktorzy i eksperci mają o czym ględzić od rana
do wieczora.
Wytłumaczenia powodu nadawania podobnych programów podjął się
nie lada fachowiec. Pan Miecugow, podpora TVN 24, o twarzy smutnego baseta,
wyjaśnił onegdaj, że kiepski poziom telewizji jest spowodowany pragnieniem
widzów oglądania marnych produkcji. Dlatego telewizja nadaje to, co się nie
nadaje, ale przecież coś nadawać musi. Oświadczenie wybitnego dziennikarza,
wsławionego wprowadzeniem na antenę niezapomnianego „Big Brothera” przyjęli ze
zrozumieniem zawodowi pobratymcy p.redaktora, jak on zmuszani oczywiście przez
niewybredną PT Publiczność do brania udziału w dziełach niegodnych ich talentów.
Towarzystwo to zebrało się u redaktora Lisa i wraz z prowadzącym złożyło
nieszczerą samokrytykę w szczerej zadumie nad swym smutnym losem. Szkoda tylko,
że przy wizytówkach z nazwiskami występujących osób nie pojawiła się inskrypcja
„Product placement”. Oni- to przecież także wytwór wylansowany przez media!
Bo reklama, w każdej formie- jest, jak mówi odwieczne hasło
-dźwignią handlu. A my, widzowie, mamy to wszystko kupić: zarówno proszek do
prania, jak i facetów, których celem jest wypranie nas z resztek zdrowego
rozsądku. Niestety, nawet mimo ostrzeżeń -dajemy się nabierać i ciężko za to
płacimy.
a.kopff@wp.pl
czytaj także
www.1944kopff.bloog.pl