Stary notes
Święta za pasem i trzeba trochę ogarnąć domowy nieporządek. W
tym roku możliwości moje z powodu fizycznej słabości są mocno ograniczone, ale
spróbuję choć uporządkować papiery, które szeroką strugą zalewają nas
codziennie, a odłożone na półki są wspaniałym źródłem kurzu. Na pierwszy ogień
poszły gazety z dawno nieaktualnymi sensacjami oraz kolorowe czasopisma,
wypełnione reklamami i plotkami z tzw. sfer. Spojrzałem na jedną z publikacji:
zawierała opis szczęścia małżeńskiego córki prezydenta Kaczyńskiego, a więc była
mocno nieaktualna. Ale przeglądanie tej makulatury wciągnęło mnie i dlatego też
robota bardzo się ślimaczyła. Stare rachunki za gaz, prąd i telefony jednym,
nieprzemyślanym do końca ruchem wysłałem na śmietnik, to samo chciałem zrobić ze
starym notesem, w którym od lat gromadziłem skrupulatnie zapisywane kontakty-
ale się zawahałem i ... nie żałuję.
Ten wystrzępiony notatnik po otwarcie okazał się niemal
historyczną pamiątką. Mój Boże, jakie nazwiska! Prywatne telefony do wielu
ówczesnych prominentów, dziś zapomnianych i nic nie znaczących, artystów od
dawna już nieżyjących, prezesów, których wyroki dobiegają wreszcie końca,
instytucji zbankrutowanych i partii nieistniejących – słowem: dowody
potwierdzające porzekadło starożytne, że „wszystko płynie”, lecz w końcu tonie.
Wypełniony tymi informacjami notes oprawiłem w plastikową
koszulkę. A co tam! Może jakiś łowca sensacji XX wieku wykorzysta ten materiał
jako dowód na prawdziwość teorii o uwikłaniu ówczesnego społeczeństwa w
kolaborację ze zdrajcami narodu lub też inną, dowolnie postawioną, acz odwrotną
tezę. Mnie to już mało obchodzi.
Praca nad posprzątaniem tego bałaganu wciągnęła mnie na parę
godzin, bo przerywana refleksjami nad upływającym czasem i wspomnieniami o tych,
którzy wraz z nim przeminęli nie przyniosła zadowalających efektów. Toteż kiedy
wróciła żona, zastała mnie nad kupą rozrzuconych papierów i załamała ręce. -Kto
to teraz posprząta, bo ja tego nie tknę – oświadczyła i wyszła trzaskając
drzwiami. Pokornie przyjąłem tę krytykę i resztę papierów, bez jakiejkolwiek
segregacji umieściłem w śmietniku. Zadowolony z tak radykalnego zakończenia
postanowiłem jeszcze coś posprzątać. Co by tu jeszcze, co by tu jeszcze... Wiem!
Pogrzebię w komputerze, gdzie w poczcie mejlowej również nagromadziło się
mnóstwo niepotrzebnych wiadomości.
Na początek postanowiłem wyrzucić listy od czytelników. Były
ich dwa rodzaje- jedne chwaliły za „podjęcie trudnych tematów”, inne- za to samo
zresztą- zawierały połajanki i niewybredne inwektywy. Potem -zawiadomienia o
b.ważnych naradach, zaproszenia do uczestnictwa w obchodach i propozycje
biznesowe, nigdy skądinąd niezrealizowane. Pyk -i już ich nie ma! Ważne telefony
-po namyśle pozostawiłem te, aktualnie najbardziej przydatne -do lekarzy i
szpitali. Reklamowe anonse o przecenach, okazjach i promocjach -codzienna poczta
każdego posiadacza komputera- wyleciały natychmiast, bez zastanowienia. I tak,
po paru godzinach zredukowałem zawartość pamięci maszyny do kilku zaledwie
pozycji. Aliści...
Kiedy zajęty byłem pracowitym usuwaniem elektronicznych
śmieci- przyszła nowa wiadomość: zaproszenie do wzięcia udziału w manifestacji w
dniu 13 grudnia- rocznicy wprowadzenia stanu wojennego, która ma się odbyć pod
hasłami obrony wolności, niepodległości i solidarności. Nadawca bardzo źle
trafił, bo ja jestem już wystarczająco stary i w dodatku nie doskwiera mi
skleroza, więc pamiętam tamte wydarzenia. Obecni organizatorzy tego marszu jakoś
mi się ze stanem wojennym nie kojarzą- natomiast z bieżącą polityczną awanturą
jak najbardziej. Więc -pyk, i już uwalniam komputer od tego świństwa.
Wiem -rozpiszą się o tym marszu gazety, będą trąbić i inne
źródła dezinformacji. Ale prędzej czy później opisy tych wydarzeń znajdą się
tam, gdzie ich miejsce- na śmietniku. I to nie tylko z powodu świątecznych
porządków. Kwestia czasu i odpowiedniego dystansu.
Lecz stare notesy trzeba zachować. Ku pamięci, a może-na
wszelki wypadek?
a.kopff@wp.pl
czytaj także
www.1944kopff.bloog.pl