Metoda -”na głoda”
Od dawna wiadomo, że
aby wywołać wzburzenie tłumu, najlepiej epatować krzywdą dzieci. Taka
„Dziewczynka z zapałkami” wiele lat wyciskała łzy z poruszonych niedolą dziecka
czytelników bajek Andersena i zaciskały się pięści zdecydowanych na walkę o
„sprawiedliwość dziejową” bojowników. Stąd komunizm i jego następstwa.
Dziś także do tego sprawdzonego arsenału walki z
przeciwnikiem politycznym sięgają samozwańczy zbawiciele narodu dowodząc, że
obecny rząd nie tylko dzieci uśmierca, ale te jeszcze żyjące masowo głodzi.
„Osiemset tysięcy dzieci jest niedożywionych”- płyną oskarżenia najcięższego
kalibru pod adresem premiera, wygłaszane m.in. przez nieźle odżywioną posłankę
Kempę. „Wstyd, panie premierze, niech pan rozwiąże ten parlament” - grzmiała w
Sejmie poruszona niedolą nieletnich kobiecina, nie zważając na absurd zawarty w
jej emocjonalnym wystąpieniu.
Zaniepokoiłem się nie na żarty. Ostatnio mało mam kontaktu z
otaczającym światem, ale niemożliwe, abym przegapił taką wielką narodową
tragedię. Rzuciłem się więc do okna, by śledzić przechodzącą pod moim domem
dzieciarnię z pobliskiego przedszkola i nieco dalej położonej szkoły
podstawowej. Nie zauważyłem niczego niezwykłego -rozwrzeszczane bachory jak
zwykle bawiły się domofonem, wywołując psie wycie, samochody podjeżdżały po
pulchne dzieciaki, którym z powodu nadwagi droga do domu na piechotę trwałaby
zbyt długo, a żadnej dziewczynki z zapałkami nie uświadczyłem. Pardon, jedna,
dość już wyrośnięta, miała zapalniczkę – po chwili użyła jej do zapalenia
papierosa. Więc skąd informacja o głodnych dzieciach?
Nie dawało mi to spokoju, więc udałem się do szkoły, do
której parę ładnych lat temu uczęszczały moje córki i już wiem, że wiadomości o
powszechnym głodzeniu przyszłości narodu są prawdziwe. Więcej- jest także osoba,
za to odpowiedzialna: minister edukacji. Pani prowadząca szkolny sklepik z
oburzeniem stwierdziła, że od czasu, gdy nakazano jej wycofać ze sprzedaży
coca-colę i chipsy handluje jogurtem i jabłkami, ale obroty jej placówki
dramatycznie spadły, bo mali klienci w tych produktach nie gustują. „Przez to
dzieciaki, panie- głodne chodzą!”- użalała się nad ich smutnym losem. A więc -
taka jest prawda?
Wizyta w podstawowej Sorbonie uzmysłowiła mi niestety, że
czas jaki upłynął od moich szkolnych lat plasuje mnie w epoce zeszłowiecznych
matuzalemów. Pewnie dlatego nie jestem w stanie pojąć problemów związanych z
wyżywieniem współczesnej młodzieży. Albowiem ja z młodości pamiętam smak chleba
ze smalcem /pyszny, z cebulką, palce lizać!/ czyli tzw. drugie śniadanie. Albo-
galicyjskie „sztangielki” z makiem z pobliskiej piekarni pana Krupy. Albo luksus
- bułki z szynką i majonezem, którymi dzielił się ze mną kolega Jacek, syn
zamożnych architektów. Bo u nas w domu bieda piszczała z każdego kąta. Mimo to,
wysiłkiem spracowanej babki -nie głodowaliśmy, bo jej zaradność była
niesłychana. Nie zmarnowała się nigdy nawet czerstwa bułka, bo z niej były
knedliczki. Smak jej prostych i tanich potraw do dziś wspominam z
rozrzewnieniem. Warzywa z przydomowego ogródka, dojrzewające na parapecie
pomidory, jabłka z rachitycznej jabłonki, z których powstawał przepyszny strudel
– i jeszcze te ruskie pierogi, kopytka czy łazanki z kapustą...ech, łza się w
oku kręci i ślinka cieknie... To wszystko w czasach braku wszystkiego z
pieniędzmi na czele – wszystkiego, oprócz gigantycznego apetytu dorastającej
młodzieży. A ten, skromnymi środkami zawsze udawało się zaspokoić.
Więc proszę mi dziś nie chrzanić o „głodujących dzieciach”.
Trzeba raczej zająć się nieodpowiedzialnymi rodzicami oraz obłudą polityków,
zwłaszcza tych, którzy wyrzucając na śmietnik nadmiar żywności równocześnie leją
krokodyle łzy nad „nieudolnym rządem”, chcącym podobno wziąć naród głodem.
Groteskowe oskarżenia, jakie ostatnio zafundowała mu opozycja, już mnie nie
śmieszą. Można oczywiście stawiać posła Niesiołowskiego za jego „szczaw i
mirabelki” przed sejmową komisją, ale, bezczelni manipulanci opinią publiczną-
pytam : co zrobiliście, żeby zmniejszyć to tak wyolbrzymiane ubóstwo? Nic, poza
używaniem go jako oręża w politycznych rozgrywkach. Macie nadzieję, że jeszcze
raz powstaną ci, ”których dręczy głód” i powierzą wam władzę. Ale to już było.
Zapewne sami nie wierzycie w sukces, bo wasze demonstracje odbywają się
najczęściej po sutym obiedzie. Pod waszymi sztandarami, z kijami i pochodniami,
gromadzą się wtedy wypasieni, o byczych karkach, młodzi kibole, dlatego, że ci,
którzy dziś są naprawdę biedni, myślą nie o tym, kto będzie rządził, lecz -jak
przeżyć. To jest rzeczywistość- ale nią się nikt nie zajmuje. Nikt?
Parę dni temu, wieczorem, ktoś zapukał. Żona otworzyła – stał
tam biednie odziany stary człowiek. Prosił o coś do zjedzenia. Dostał bułki z
szynką i majonezem, podziękował i poszedł.
a.kopff@wp.pl
czytaj także
www.1944kopff.bloog.pl