Kaskader

    Ostatnie wydarzenia w Sojuszu Lewicy szalenie Demokratycznej przypominają mi kiepski skądinąd dowcip. Rozmawiają dwie sąsiadki: -Pani Ziuto, widziałam pani córkę w kinie, na ekranie. Pani mówiła, że ona to artystka, a tymczasem jakiś chłop na niej leżał.To nie artystka, to k...wa! Pani Ziuta się oburzyła: Pani się nie zna na filmie! Do połowy to była ona, a od pasa w dół- kaskaderka!
    Leszek Miller też się na okoliczność sprawy Kalisza podzielił, z tym, że linia podziału nie jest tak prosta. Równie fałszywie ubolewał, jak i nieszczerze się oburzał na brak lewicowości swego byłego posła. Kiedy jednak wspominamy czas jego premierowania, widzimy, jak sam niewiele wartości lewicowych stosował w praktyce, bo za cenę swego rządzenia był w stanie pozbyć się ich hurtem. I tak mu , po wszystkich politycznych zakrętach, pozostało. Dziś zarządza resztkami dawnej SLD-owskiej chwały eliminując wewnętrzną konkurencję. Kalisz, polityk popularny, był groźny dla pozycji wodza lewicy- więc wyrzucono go z hukiem, który w mediach zagrzmiał głośniej niż hipotetyczne wybuchy w Tupolewie. W ten sposób pan Leszek doszlusował do tych przywódców, którzy uczynili ze swych ugrupowań partie wodzowskie bez możliwości podjęcia przez ich członków dyskusji nie tylko na tematy ideologiczne, ale nawet w sprawach zakupu toaletowego papieru do biura. Taki Kaczyński nr.2. A może trzy? Po Tusku.
    W efekcie po takim systemie zarządzania partią poza jej szeregami pozostaje wielu zdolnych polityków, którzy nie chcą się zgadzać się na dyktaturę swych szefów. Niektórzy próbują działać samodzielnie, ale to ze względu na arytmetykę sejmową ich głos niknie wśród chóru partyjnych potakiewiczów. Szkoda, że tak mało uwagi poświęca się upowszechnieniu poglądów ojca założyciela Platformy -Andrzeja Olechowskiego, czy byłych członków Sojuszu -Marka Borowskiego i Włodzimierza Cimoszewicza, bijących na głowę trafnością spostrzeżeń pozostałą szarą partyjną masę, używaną prawie wyłącznie do podnoszenia rąk w czasie głosowań. A przecież jest jeszcze Paweł Kowal i od poniedziałku -Ryszard Kalisz. Mądrym biada?
    Za to opinię publiczną bałamuci się wydumanymi problemami. Czy Palikot jest lewicowy – to przedmiot dyskusji w SLD. Co to ma do rzeczy, panie Miller! Czy pańskie polityczne meandry to oznaka lewicowości, czy też zwykłego kunktatorstwa, eufemistycznie zwanego elastycznością poglądów? Zaproszenie Lecha Wałęsy, znanego mistrza w dziedzinie światopoglądowego cynizmu/ za, a nawet przeciw!/ na zjazd lewicy to wystarczający dowód na to, że jest pan gotów płacić wysoką cenę za fotel, a raczej zydel przewodniczącego mikroskopijnej partyjki. Mała, ciasna, ale własna -to szczyt pańskich marzeń?
    To nie tylko dylematy Millera. Taką ewolucję przeszły też inne partie. Dziś, po wielu latach tzw. demokratycznego porządku przerodziły się one w zaplecze swych przywódców. Często nawet nie zaplecze, a nieco niżej. Dlatego szara masa poselska złożona z przedstawicieli narodu nie ma właściwie nic do gadania, powstaje więc pytanie -po co utrzymywać to towarzystwo? Wystarczy, by zebrali się prezesi czy przewodniczący i uzgodnili co trzeba, a reszta ma to bez szemrania zaakceptować. Bo jak nie – to wywalą z partii! Jak Kalisza, lub nawet Dorna czy Ziobrę. Choć w tym ostatnim przypadku ich brak to dla PiS-u poważna strata, bo widowiska na Krakowskim Przedmieściu będą miały mniej liczną obsadę.
    A kiedy już z naszej politycznej sceny znikną niepotrzebne demokratyczne dekoracje i ukażą się gołe główne postacie dramatu -pozostanie tylko problem, jak się podzielą. Najlepiej - każda na połowę. Bo przecież dla uciechy widzów podzielić się muszą , by zapewnić gawiedzi odpowiednią rozrywkę, polegającą na wymianie obelg i inwektyw, zażartych pojedynków na podłe słowa i obraźliwe gesty - wszystko w świetle reflektorów i przed kamerami usłużnych publikatorów. I niech tylko zdecydują, którą połową będą uprawiać kaskaderkę, tak dosadnie opisaną przez sąsiadkę pani Ziuty.

 

 

a.kopff@wp.pl
czytaj także www.1944kopff.bloog.pl