Coraz młodsza starość
W czasie wakacyjnego pobytu nad morzem spotkałem kiedyś
pewnego pana, z którym zgadało mi się na temat bliski ludziom i będący od wielu
lat przedmiotem utyskiwań – stanu zdrowia. Kiedy skarżyłem się, że mój wiek
zbliża się do osiągnięć Matuzalema, a samopoczucie do spisującego ostatnią wolę
staruszka -mój rozmówca zapytał: A ileż to pan ma lat?- Zbliżam się już do
siedemdziesiątki- odparłem z nostalgią. -Ha, ha -roześmiał się interlokutor- ja
dawno przekroczyłem dziewięćdziesiąt. Pan jesteś smarkacz!
Przyjrzałem mu się dokładniej. Roześmiana, czerstwa i opalona
twarz nie przystawała do powszechnych wyobrażeń o starości, która powinna być
zgrzybiała, kwękająca i niepełnosprawna. Nie była. Starszy pan był rześki, żwawy
i sprawny umysłowo, w lepszej formie niż ja. Kiedy coraz częściej spotykam
takich ludzi - wtedy jest mi zwykle wstyd za swoje narzekania na pogarszające
się zdrowie, bo to najczęściej wina moich własnych zaniedbań, o nałogach nie
wspominając.
Starość -ta kalendarzowa, zaczyna być pojęciem umownym.
Sprawność fizyczna z wiekiem słabnie, ale przecież w zamian otrzymujemy mnóstwo
doświadczeń życiowych i płynącą z tego umiejętność przewidywania zdarzeń. Także
tych, dla wchodzących w wiek podeszły -nieprzyjemnych. Wypominanie komuś wieku
weszło do stałego arsenału usprawiedliwień, dlaczego emeryta nie można na
przykład zatrudnić, lub choćby z powagą wysłuchać. Bo za stary! Ale może
mądrzejszy od młodego osiłka i przez to bardziej przydatny w przedsiębiorstwie
lub urzędzie?
Data urodzenia stanowi także wdzięczne pole do popisu dla
rozmaitych, pożal się Boże „polemistów”. „Stary dziadu” -tak zaczyna się wiele
krytycznych uwag o moich felietonach. „Dziadu”- zgoda, bo od dawna materialne
aspekty egzystencji nie są dla mnie pierwszoplanowe, ale „stary”? Zresztą ci
dyskutanci komentują w ten sposób mój stosunek do polityki, którą traktuję /z
racji wieku właśnie/ dość lekce, wiedząc, że jest marginesem życia i nie ma
sensu zawracać sobie nią głowy. Polityką zajmują się coraz młodsi i niestety,
nie najmądrzejsi, co widzimy i czujemy na własnej skórze, oraz kilku starszych,
nudzących się durni. Ja widzę w niej coraz bardziej groteskową walkę o chwilową
przecież władzę – upragnioną przez ludzi, którzy myślą/?/ o nieśmiertelności lub
przynajmniej o „przejściu do historii”. Najczęściej -na próżno lub nie za to, co
im się ich zdaniem -należy.
Tymczasem prognozowana długość życia człowieka rośnie -w
okresie ostatnich 100 lat przeciętna podniosła się prawie dwukrotnie. Zasługa to
przede wszystkim zdobyczy medycyny, ale nie tylko. Bo na długowieczność wpływa
też nasz sposób życia -odżywianie, sport, aktywność, racjonalne zachowania , a
przede wszystkim unikanie stresów i pozytywne nastawienie do rzeczywistości. Z
tym ostatnim w naszym kraju nie jest najlepiej, przynajmniej dla tych, którzy z
ubolewania godną zawziętością narażają swoje zdrowie dla bezsensownych
politycznych ekscesów. Bo oni na własne życzenie skracają sobie życie przejmując
się sprawami, na które nie mają wpływu i które tak naprawdę nie dotyczą ich w
najmniejszym stopniu. Za to ci, dla których obserwowanie tych wydarzeń stanowi
pretekst do śmiechu – pożyją sobie dłużej. Wszak śmiech -to zdrowie! Polska ma
szansę stać się krajem uśmiechniętych „dziadów”, gdy zestresowani, zamartwiający
się wyimaginowanymi nieszczęściami, zmienią swe nastawienia do życia, a do
partyjnych machinacji w szczególności. Warto, by zmądrzeli! Jakże miło będzie
wtedy usłyszeć pieszczotliwy zwrot : „Ty smarkaczu!” od jakiegoś stuletniego,
wyluzowanego młodzieńca! Nawet na Krakowskim Przedmieściu.
Według opinii naukowców, ludzki organizm ma szansę wytrzymać
nawet sto pięćdziesiąt lat życia, ale pod warunkiem... no właśnie! Żyjmy dłużej,
rodacy!
a.kopff@wp.pl
czytaj także
www.1944kopff.bloog.pl