Zmęczeni i znudzeni

    Ten tytuł chyba dość trafnie oddaje stan ducha społeczeństwa wiosną 2013-go roku, bombardowanego wstrząsającymi wiadomościami o niepowodzeniach rządu, sondażowymi zwycięstwami opozycji, aferą ministry Muchy i degrengoladą upajających się nią mediów. Ale jak długo można poświęcać uwagę takim drobiazgom, gdy wokoło wiosna, piękna pogoda i zbliżają się wakacje? Normalny człowiek macha ręką na ten magiel i dziwi się, dlaczego tak wielu z nas daje się wciągnąć w jałowe polityczne spory. Bo weźmy np. taką sprawę refundacji zabiegów in vitro – ilu z nas to dotyczy? Na codzień bardziej dokuczają nam niedomagania miejskiej komunikacji. Szum wokół zegarków ministra Nowaka? Ludzie pytają częściej, skąd się wzięła wysoka cena wywozu śmieci. Honorarium Jarosława Kaczyńskiego za książkę ”Polska naszych marzeń” budzi wątpliwości co do wysokości i źródeł finansowania? A kto dziś czyta takie reklamowe ulotki -martwimy się raczej, jak przeżyć z emerytury. Żaden z polityków dzieła na ten temat nie popełnił.
    Jesteśmy coraz bardziej znudzeni kontredansem tych samych nazwisk. Partyjnym roszadom, tworzeniu nowych konfiguracji ze zgranych do cna postaci towarzyszą medialne sensacje -kto komu naubliżał, kto się z kim pokłócił, kto odszedł, kto wyszedł, a kogo wyrzucili. Świat polityki szybko oddala się od rzeczywistości, w jakiej żyją Polacy, tworząc własny, niestety - nie wirtualny byt. Jego przedstawiciele wmawiają nam, że od naszych głosów przy wyborczych urnach wiele zależy, lecz zwykle po wyborach dowiadujemy się - jak mało. Po ponad dwudziestoletnich doświadczeniach większość obywateli nie ma co do tego złudzeń, a naiwna mniejszość swe nadzieje lokuje w postaci pewnego wielokrotnie przegranego polityka. On jest zresztą w lepszej sytuacji niż aktualnie rządzący -może obiecać wszystko nie ponosząc odpowiedzialności za słowa, a ponieważ szansę na objęcie funkcji premiera, jak wynika z sondaży - nadal ma minimalne, jego zwolennicy mogą snuć rozważania na temat „co by było, gdyby...”
    Tymczasem urzędujący premier traci w notowaniach, płacąc cenę za rozchwianie swojej partii, zgnuśniałej w długotrwałym rządzeniu, a także, jak twierdzą niektórzy -i w „urządzaniu się”. Nastąpiło typowe dla władzy zmęczenie, widoczne w podejmowanych pospiesznie decyzjach, zmianach w składzie Rady Ministrów i zapowiedziach następnych, frakcyjnych walkach wewnętrznych i oskarżaniem mediów o brak poparcia. Te zaś mają używanie podgrzewając atmosferę organizowaniem pseudo-debat, wyolbrzymiając niby-skandale, przekłamując sens wypowiedzi i demonstrując udawany obiektywizm, bo im się zdaje, że to najlepszy sposób na kształtowanie opinii i tzw. oglądalność. A guzik! Coraz mniejszą liczbę widzów interesuje zarówno polityka, jak i jej telewizyjna ekspozytura. Oglądamy tam rzesze „ekspertów”, którzy wieszczą rychły koniec Platformy, równocześnie przestrzegając przed zwycięstwem konkurencji. Wszystko to razem jest tak nudne, jak powtarzana bez końca mantra Hofmana o „nieudolnym rządzie” i „zmęczonym premierze”, czy straszenie Kaczyńskim przez przedstawicieli rządowej koalicji.
    Nakreślony tu obraz politycznej sceny ma niedobry dla polskiej demokracji skutek. Otóż większa część społeczeństwa, zwanego dla potrzeb wyborów elektoratem nie wyraża chęci głosowania na kogokolwiek. Szykuje się rekordowo niska frekwencja, co przynieść może zaskakujące wyniki. Nie zdziwiłbym się, gdyby nagle jakaś jeszcze bliżej nieznana formacja uzyskała sukces -wszak, jak mówi przysłowie -gdzie dwóch się bije... Wykluczam jednak lewicę, bo odbywające się tam harce przypominają nam o zbliżającym się Dniu Dziecka i mała jest szansa, by jej działacze dorośli. Raczej bardziej zdziecinnieją!
    Powstał więc problem, jak znowu zwabić wyborców. Należy, moim zdaniem, wykorzystać zainteresowanie ludzi historią, a konkretnie muzeami. Gdyby przedstawiać punkty wyborcze jako atrakcyjne „Muzea Figur Politycznych” -kto wie, czy kolejki do urn nie byłyby większe niż w czasie ostatniej „Nocy Muzeów”. Warunek -by wybrani posłowie, jak muzealne eksponaty, przynajmniej przez następny rok nie zawracali nam głowy swymi wydumanymi problemami. Bo bliższa ludziom jest wiadomość, kiedy wreszcie wybrukują zrytą wiecznymi rozkopami ulicę pod domem, niż dęte obietnice reform- bez szans na spełnienie.
 

a.kopff@wp.pl
czytaj także www.1944kopff.bloog.pl