Państwa równoległe

      Coś, co nie tak dawno wydawałoby się niemożliwe – jednak się dzieje. Na jednym terytorium, wśród jednego narodu nastąpił podział na dwa państwa polskie. Pierwsze- oficjalne, z rządem, parlamentem, prezydentem i poparciem przeszło połowy społeczeństwa -drugie, coraz bardziej realne, choć nie uznawane przez gremia międzynarodowe, ale posiadające także „premiera”, środki przekazu, polityczne zaplecze, sojuszników wśród kościelnej i związkowej wierchuszki i zwiększającą się liczbę zwolenników. Obie struktury zwalczają się bezustannie nie przebierając w środkach, wciągając w spór znaczną część rodaków.
    Zaczęło się niewinnie -od słów, a właściwie od nadawania odmiennych treści ich znaczeniu. „Solidarność”, „sprawiedliwość”, „patriotyzm” dla każdej ze zwaśnionych stron znaczą coś innego – obecnie te pojęcia służą jako cepy do okładania nimi przeciwników. Pod tymi hasłami- dziś dwuznacznymi- odbywają się manifestacje, pochody i przemówienia, na których zarzuca się adwersarzom wszelkie grzechy, przestępstwa i zbrodnie. Operacja zmiany znaczenia słów przyniosła odkrywcom tej metody niebagatelny sukces i dlatego różne gremia postanowiłu twórczo ją rozwijać na wszelkich możliwych polach. Co innego znaczy np. „lewica” dla Leszka Millera, co innego dla Janusza Palikota. Ostatnio trwa dyskusja na temat „katolicyzmu” -czy jest to wiara księdza Lemańskiego, czy arcybiskupa Hosera. Zamieszanie robi się coraz większe, a skutki widzimy choćby po wyniku elbląskich wyborów – ludzie wolą wierzyć w nierealne obietnice, podlane pokrętną retoryką, niż w siermiężną rzeczywistość. Wkrótce podobne doświadczenie stanie się udziałem mieszkańców stolicy i jestem bardzo ciekawy, jakiego spustoszenia dokonała w umysłach warszawiaków powszechna semantyczna schizofrenia. Dotychczas byli dość odporni i w większości stąpający twardo po ziemi, ale teraz – nie wiadomo... Zmasowany atak na trzeźwo myślących przynieść może zaskakujące rezultaty.
    W obliczu takich zagrożeń oficjalna Polska jest bezsilna, bo skrępowana wymogami fałszywie pojmowanej demokracji, która dopuszcza, by ceną za dopchanie się do koryta spragnionych władzy politykierów różnej maści było poświęcenie najważniejszych dla państwa atrybutów. Można pomiatać godnością prezydenta, wymachiwać białoczerwoną flagą na antypaństwowych spędach, można z ambon głosić nienawiść, można piętnować, opluwać, pomawiać rządzących, a wszystko po to, by zająć ich miejsce. Można także krzyczeć, że nasze państwo z ich winy jest słabe, a jako receptę na jego wzmocnienie aplikować gorsze lekarstwo -autorytaryzm, ksenofobię i powrót do minionej ideologii. Wystarczy wrzeszczeć do kamer, że to „dla dobra ojczyzny” nie zważając na szkody, jakich kraj doznaje w wyniku takiej polityki, wykorzystując zadziwiająco krótką pamięć wyborców i ich ślepotę na widoczne gołym okiem dokonania lat ostatnich. Niestety, to się sprawdza. Czyżbyśmy do cna zgłupieli?
    Wykorzystajmy wakacje dla złapania dystansu do otaczającej nas zewsząd propagandy i popatrzmy na nasz kraj własnymi oczami, bez medialnych czy politycznych okularów. Mamy piękną ojczyznę -zbyt piękną, by oddawać ją byle komu w łapy. Ile potu, łez i krwi wylano dla jej pomyślności! Nie wierzmy tym, którzy mają proste recepty na nieswoje życie – bo w wielu już miejscach bez nich zakwita nie tylko dobrobyt, ale też zwykłe, ludzkie szczęście. Bo ono nie zależy od zmieniających się władz, ani od obiecanek fałszywych proroków- lecz od nas.
    Odpocznijcie więc, kochani, od zgiełku błahych sensacyjek i politycznych ujadań. Pomyślmy, patrząc na ojczyste krajobrazy, że to jest nasza wspólna ziemia i nie traktujmy jej, jak postaw sukna. Jej nie można – i nie wolno – szarpać i dzielić!



 

a.kopff@wp.pl
czytaj także www.1944kopff.bloog.pl