Quo vadis, Sienkiewicz!
Niesłychana rzecz się
stała! Gdy Polacy gremialnie oddawali się wypoczynkowi i wbrew tchórzliwym
zaleceniom Ministerstwa Spraw Zagranicznych udawali się do Egiptu, by dzielnie
stawić czoła realnemu Morzu Czerwonemu- w kraju zaszły budzące niepokój wypadki.
Oto nasza dorodna, patriotyczna młodzież wielkiego despektu doznała za sprawą
przedstawicieli reżimowej władzy, która niepomna na jej czynne zaangażowanie w
żywotne interesy narodu nazwała ją „bandyterką”! A przecież to oni, silni
jednością, wysoko dzierżą nasz sztandar, rozwijając go zwłaszcza na stadionach
obok słusznych haseł i transparentów, na których dobitnie akcentują przywiązanie
do tradycji. To oni, czerpiąc natchnienie z „Trylogii” dzielnie ruszają na
pohańców z ogniem rac i mieczem lub maczetą w dłoni. To oni tropią skutecznie
nawet na białostockich kresach wszelkich odmieńców-Hindusów czy Czeczenów, obcy
i nieprzyjazny element, podobnie jak Meksykanów w Gdyni, pełnych grzesznych
chuci na widok naszych kobiet, czy pozbawionych światowych manier Litwinów.
Któż, jak nie oni, poznali się na ukrytych w rządzie, a nawet w episkopacie
Żydach i pedałach i z okrzykiem ”bij, kto w Boga wierzy” rzucili się do
eliminowania z narodowej tkanki tych złośliwych nowotworów. Przecież to oni,
wierni ideałom „Małego rycerza” walczą ze wszelkim złem: liberalizmem,
kosmopolityzmem, serwilizmem wobec obcych nacji -wszystko w imię przywrócenia
narodowi godności, tak niecnie sponiewieranej przez różnych zdrajców i
zaprzańców. I co ich za to spotyka?
Pan premier tego już bardzo tymczasowego rządu wzywa do
rozprawy z „bandytami”. To jeszcze nie wzbudza niepokoju, wszak wiele razy
podobne groźby miotano pod adresem „miłośników piłki” bez jakichkolwiek
konsekwencji. Bo też i za co tak surowe kary? Za takie błahostki jak oplucie
rodziny, która nie wiadomo po co przyplątała się na stadion, czy za wesołą
zabawę w „ściganego” w Łomiankach? Przesada, panie premierze. Ale społeczność
stadionowej młodzieży najbardziej dotknęła zniewaga, którą wygłosił niejaki
Sienkiewicz. Pardon, nie niejaki! Bo ten minister w chwilowo aktualnym rządzie
jest bodajże prawnukiem Henryka-pisarza, którego twórczość przez lata zaborów
powstawała „ku pokrzepieniu serc”. A dziś, kiedy serca /i pięści/są krzepkie,
współczesny Sienkiewicz odsądza od czci i wiary ich posiadaczy, nazywając ich
bandytami i proponując „socjalizację” przez przemoc. To się ani w pałach, ani
nawet w kastetach nie mieści!
Wyobraźmy sobie jednak, że antypolskie siły zwyciężą i ten
masowy, patriotyczny ruch zostanie spacyfikowany. Kto wówczas nada odpowiedni
klimat różnym pochodom i manifestacjom, na które czeka uciśnione i zagłodzone
społeczeństwo? Trudno przypuszczać, że rośli młodzieńcy będą sypać kwiatki i
nieść baldachim zamiast zająć się tym, co im najlepiej wychodzi : rzucaniem
kostką brukową i petardami, skandowaniem słusznych opinii o rządzie ze
szczególnym uwzględnieniem premiera, a także przy świetle palonych opon
wskazywaniem bezpiecznych miejsc nielicznym siłom policyjnym, które przypadkowo
mogą znaleźć się w pobliżu demonstracji.
Całe szczęście, że pogróżki ministra Sienkiewicza nie są- bo
nie mogą - być poparte konkretami. „Idziemy po was”- oświadczył buńczucznie
minister. Jego dziad pokornie pytał: ”Quo vadis” /łac. dokąd idziesz/ i dostał
za to Nobla, a Hoffman /reżyser, nie ten laufer!/- pieniądze za film. Co
dostanie potomek? Myślę, że kopa. Jak to w piłce...
a.kopff@wp.pl
czytaj także
www.1944kopff.bloog.pl