Po co nam to było...

    Wybaczcie mi, proszę! Nie piszę często, bo ostatnio nie ma o czym. -Jak to? - zdziwią się ci, którzy z wypiekami na twarzy śledzą w telewizorach marsze, manifestacje, demonstracje itp. wydarzenia, zwłaszcza, jeśli nie są mieszkańcami stolicy, którzy te atrakcje mieli na żywo. Pomyślcie! Czy normalnego człowieka naprawdę obchodzi wycieczka związkowa do Warszawy, połączona ze zwiedzaniem starówki i przejażdżką metrem? Że co -że kosztowna? A kto bogatemu zabroni! Szkoda słów na komentarz. Wsiedli chłopaki do autokarów, pokrzyczeli sobie, podpalili tylko jedną oponę, nażarli się bigosu i golonek, wytarli gęby premierem i rządem i pojechali do domów. Można by od biedy zainteresować czytelnika faktem, że solidarnościowy „wódz” Duda w Warszawie szukał Guza i go znalazł -ale ten żarcik jest tak kiepski, jak pomnik Tuska, którego związkowi artyści /przez pomyłkę chyba?/ ozłocili, mimo woli wyrażając mu szacunek.
    Wygłupił się, jak zwykle, nieurzędujący premier, zabierając swą poselską czeredę z parlamentu pod Urząd Rady Ministrów w czasie, gdy akurat tam nie było nikogo, bo wszyscy byli... w Sejmie, gdzie trwało głosowanie. Pan Kaczyński do okien pustego gmachu wygłosił jeden ze swych mocno zużytych monologów, toteż nawet przywiezieni klakierzy nie wywołali owacji. Jedynym novum był towarzyszacy prezesowi były szef Solidarności, p.Śniadek w roli kamerdynera z parasolem rozpiętym nad siwą głową spracowanego dla Polski zbawiciela. „Dlaczego nie baldachim”- pytali postronni obserwatorzy. Trwające w stolicy zamieszanie pozwoliło pani Gronkiewicz-Waltz otworzyć niepostrzeżenie następny odcinek południowej obwodnicy, dzięki czemu ewakuacja ochrypłych dudowych demonstrantów przebiegła niezwykle sprawnie. Po sobie zostawili tylko góry śmieci i bałamutne postulaty usprawiedliwiające- ich zdaniem- ten najazd oraz zapowiedź zorganizowania przegranego z góry referendum dotyczącego upragnionego odejścia rządu Tuska i rozwiązania parlamentu.
    Wymachiwanie straszakiem referendalnym weszło w modę. Nie licząc się z realiami ustrojowymi, sensem i logiką, a przede wszystkim z osiągnięciami aktualnej władzy polityczni wywrotowcy chcą zmian- pytanie tylko: po co? Zamienił stryjek... brzmi stare porzekadło. W Warszawie to już konkretna data -rewolucja ma się odbyć w październiku, jak każe tradycja. A po niej – Lenin czyli Guzioł? Kolejny kiepski żart! Więc po HGW- anarchia i zastój. Brawo! Po ewentualnym zwycięstwie jej przeciwników przyjdzie czas na całą Polskę. Akcja, którą pan Duda grozi Polakom, rozciągnie stołeczny bałagan na cały kraj -będą wystąpienia związkowych działaczy przemawiających, jak zwykle „w imieniu całego narodu”, zbieranie podpisów, agitacja przy pomocy kłamstw i niedomówień, kubły pomyj wylewane bez umiaru i piękną związkową polszczyzną wygłaszane do tych, co „nie rozumią” doli uciśnionego/?/ społeczeństwa.
    Na szczęście coraz więcej rodaków zdaje sobie sprawę z tych machinacji i też manifestuje swoją dezaprobatę do poczynań ustrojonych w barwy narodowe warchołów. Warszawiacy w czasie dudowego pikniku zachowali się najbardziej odpowiedzialnie -podwarszawskie lasy zapełniły się uciekinierami ze stolicy. Pod pretekstem grzybobrania opuścili oni miasto wydane na łaskę zwiezionych zewsząd i opłaconych ze związkowych kas demonstrantów. Po leśnych ostępach niosły się głosy oburzonych warszawskich wygnańców, dające mi prawo do wystąpienia z oficjalnym apelem -oczywiście, także „w imieniu całego narodu”:
„Mamy dosyć tych wygłupów! Dajcie nam żyć -politycy, związkowcy, słuchacze radyja, żałobnicy smoleńscy i wszyscy ci, którzy szwendanie się po ulicach naszego miasta uważacie za przejaw patriotyzmu! Paszli won, bo jak nie, to się wreszcie zdenerwujemy!”
    W tym tygodniu, mam nadzieję, będzie spokój. Ale, cholera, zły jestem, bo przez te manifestacje grzyby mi wszystkie wyzbierali!

 

a.kopff@wp.pl
czytaj także www.1944kopff.bloog.pl