Wszyscy się cieszą!
Niedzielne referendum w
Warszawie dostarczyło powodów do radości wszystkim, którzy byli zamieszani w tę
imprezę. Hanna Gronkiewicz Waltz pozostaje na stanowisku – jest pretekst do
świętowania. Prezes Kaczyński udowodnił, że jego przegrana to kolejny sukces,
gdyż status opozycjonisty daje mu nadal prawo do plucia na władzę bez ponoszenia
jej trudów, burmistrz Guział zdobył sławę jako propagator demokracji w jej
abstrakcyjnym kształcie, Ryszard Kalisz dostał okazję do mizdrzenia się w
telewizji i tylko profesor Gliński jest niezadowolony, czemu dał emocjonalny
wyraz krytykując media- głównie te, które go zapraszały.
Ale najbardziej skorzystali warszawiacy, zwłaszcza ci, którzy
w niedzielę udali się do lasu. Tam, zapewne w zmowie z Platformą, obficie
obrodziły gąski, można było też znaleźć ostatnie jesienne borowiki i maślaki, a
przede wszystkim odetchnąć rześkim powietrzem, niezatrutym oparami propagandy i
politycznym smrodem. Nic więc dziwnego, że tłumnie pospieszyli na leśną
przechadzkę mieszkańcy Ursynowa, demokratycznie wybierając między swym
zapalczywym burmistrzem, a bliskością Lasu Kabackiego. Las wygrał -na Ursynowie
frekwencja była jedną z najniższych.
Tak więc referendum się udało i wbrew głosom malkontentów-
dało godziwą rozrywkę społeczeństwu stolicy znacznie mniejszym kosztem niż
osławiony koncert Madonny. Podobno będzie południowa obwodnica, tańsze bilety
komunikacji miejskiej, nowe szkoły i przedszkola, słowem -same przyjemności nas
czekają. Podobno... Czy z taką perspektywą szczęśliwości może wygrać kandydat
PiS-u na prezydenta Warszawy, który chce zmienić trajektorię samolotów
zmierzających na Okęcie, zwłaszcza że wiarygodność pisowskich „fachowców” od
lotnictwa została ostatnio dość skutecznie zdemaskowana? Profesor Gliński ,
jeśli chciałby wystartować w przyszłorocznych wyborach, musi zredagować pakiet
bardziej atrakcyjnych obiecanek – same narzekanie na HGW to trochę za mało.
Biadolenie, że możnaby to i owo zbudować szybciej, taniej i lepiej już nam się
znudziło, zwłaszcza , że stosownych przykładów brak - mimo usiłowań, by
przypisać takowe Temu, Który Poległ. Warszawiacy wybrali: wolą metro niż
pomniki. Nareszcie!
Ale w tej beczce miodu jest też trochę dziegciu – np.reguły
zabawy w referendum lokalne są dyskusyjne. Po pierwsze- kto ma prawo głosu? Czy
ten, kto mieszka w Warszawie, czy ten kto płaci tu podatki, z których żyje
miasto? To pytanie nie jest bezzasadne -na okoliczność referendum okazało się,
że niejednokrotnie ci, którzy brylowali w mediach opowiadając się za lub przeciw
odwołaniu pani Gronkiewicz Waltz – mają ze stolicą tyle wspólnego, że od czasu
do czasu bywają na Wiejskiej. Dlatego też zamiast rzetelnych debat o samorządzie
mieliśmy partyjne bijatyki, dla których dobro mieszkańców było tylko tłem. Po
drugie – dlaczego referendum stanowi takie curiosum , że mniejszość może
podważyć wolę większości -nawet nazajutrz po demokratycznych wyborach i dlaczego
dotyczy ostatnio wyłącznie personaliów, a nie problemów? Dyskutować można na
temat np. przebiegu obwodnicy, a nie o cnocie inwestora. Po trzecie – do czego,
w dobie powszechnego dostępu do internetu służy cisza wyborcza? Przecież to
nonsens!
Absurdów podobnych jest więcej, ale mieszkańcy Warszawy w
większości postanowili się nimi nie przejmować i przyjęli referendum tak, jak na
to zasługiwało. Oprócz tych, którzy nie zrozumieli sytuacji i poszli na lep
propagandzistów z różnych partyjek- spędzili referendalną niedzielę z pożytkiem
dla własnego zdrowia, a także dla samopoczucia samej pani prezydent, której
dobrze zrobił zimny prysznic.
Bo najważniejsze jest zdrowie- a kto ma inne zdanie, niech
zbiera podpisy i ogłosi kolejne referendum. A jak politycy się włączą - znowu
może być wesoło!
a.kopff@wp.pl
czytaj także
www.1944kopff.bloog.pl