Do Unii!!!

Ktoś kiedyś powiedział, że tylko inwazja z kosmosu może sprawić, by ludzie porzucili ciasny nacjonalizm. Ponieważ na takową na razie się nie zanosi- kwitnie jeszcze w najlepsze narodowy partykularyzm nazywany dla niepoznaki „patriotyzmem”. Przy każdej okazji podkreślający swą odrębność i deklarujący, że terytorium, uznanego za „ojczyznę”, trzeba bronić „do ostatniej kropli krwi”, nie zważając, że ów obszar to tylko skromny i podlegający modyfikacjom kawałek powierzchni globu, zasiedlonego przez rodzaj ludzki.

Przez całe wieki toczyły się walki o ustanowienie płotów rozdzielających kilometry kwadratowe uznawane za „niezbywalną własność” poszczególnych narodów. W roli właścicieli występowały utworzone przez nich państwa, oznaczające swój mały fragment kuli ziemskiej kreskami na mapie, a w świecie realnym zasiekami granicznymi, oflagowaniem, własnym językiem i ostrą konkurencją z sąsiadami, także konstruującymi swe wspólnoty na podobnych zasadach. Ustawiczne zatargi między nimi przeradzały się w wojny, pochłaniające mnóstwo ofiar i wraz z rozwojem techniki grożące zagładą całej ludzkości. Aż wreszcie, w połowie najbardziej tragicznego w dziejach narodów dwudziestego wieku zakiełkowała idea porzucenia mechanizmów dzielących ludzi i świat na rzecz porozumienia i współpracy nad wspólnym dobrem naszej planety. Zmaterializowała się ona bezprecedensowym w dziejach dokonaniem -powołaniem funkcjonującego na naszym kontynencie organizmu - Unii Europejskiej.

Po kilkudziesięciu latach istnienia możemy stwierdzić, że ta inicjatywa odniosła niebywały sukces. Po pierwsze -wielki obszar globu obywa się bez wojen. Po drugie -trwa integracja społeczeństw, uzyskana przez swobodny przepływ ludności i zniesienie tych granic, o których wytyczenie zmagały się pokolenia naszych przodków. Po trzecie – zespolenie wysiłków w dziedzinie rozwoju gospodarczego przyniosło korzyści dla tych europejskich narodów, które decydując się na rzekome ograniczenia w niezależności /waluta, hymny, flagi itp./ postawiły na współpracę i przyjaźń -często między niedawnymi wrogami.

I pewnie można by było wymieniać jednym tchem korzyści płynące z europejskiej integracji, gdyby nie tkwiące głęboko w mentalności ludzkiej zeszłowieczne wyobrażenia o podziale świata, w którym ponad wszystko stawiano zawłaszczone przez ksenofobię i nacjonalizm atrybuty patriotyzmu. Przezwyciężenie tych wyobrażeń jest wielkim zadaniem dla naszego pokolenia i wszystkich następnych. To długi i skomplikowany proces.

Widać to najlepiej z zewnątrz Unii. Niedawne, krwawe wydarzenia na Ukrainie - u naszego wschodniego sąsiada, pragnącego wejść do europejskiej wspólnoty - przypominają nam, że droga do niej nie obywa się bez ofiar i wyrzeczeń. My ponieśliśmy, co prawda nie tak bolesne, koszty akcesji i odzywają się jeszcze głosy malkontentów, próbujących zbijać polityczny kapitał na podważaniu sensu przynależności do Unii -u nich słychać huk wystrzałów i jest możliwa perspektywa podziału kraju. My narzekamy na rzeczywiste i wyimaginowane niedostatki -oni upatrują w wejściu do Unii szansy na lepsze życie . Takie, jak nasze to dla nich powód do zazdrości. Z Kijowa widać Polskę lepiej niż z Nowogrodzkiej?

Wiele jest jeszcze do zrobienia na starym kontynencie. Dzięki zdobyczom techniki - jednoczącej wszystkich ludzi możliwości wzajemnej komunikacji i wymiany poglądów nie da się już utrzymywać społeczeństwa w nieświadomości i niewiedzy. Teraz wiemy, choćby z unijnych doświadczeń, że pozyskiwanie przyjaciół bardziej się opłaca narodom, niż poszukiwanie, często na siłę- wrogów. Taki wniosek powinni już dawno wysnuć nasi dyżurni, groteskowo monotematyczni rusofobi, którzy z antyrosyjskiej postawy uczynili dowód na swój patriotyzm i argument w walce o władzę, napotykając często, niestety, na podobną reakcję drugiej strony. Ale historia, która nadspodziewanie szybko dzieje się na naszych oczach, zmiecie tych krzewicieli nienawiści prędzej, niż im się to wydaje. I nie tylko Ukraińcy, ale jak głosi unijny hymn - „wszyscy ludzie będą braćmi”.

Taki świat widzę w swych marzeniach i - chciałbym doczekać...


 

a.kopff@wp.pl
czytaj także www.1944kopff.bloog.pl