Kontrofensywa


 

    Pan premier ciężko opadł na fotel i ukrył twarz w dłoniach. -Dlaczego ten naród taki niewdzięczny- załkał- przecież ja tak ciężko haruję! A opozycja nie ma nic do roboty, dlatego od rana do nocy nic, tylko mi ubliża i ciuła na tym procentowe punkty poparcia! Ale- dosyć tego!- pan premier wstał nagle i ogarnął surowym spojrzeniem swą radę ministrów. Ministrowie struchleli – czyżby znów miały polecieć głowy?

-Musimy znaleźć jakiś sposób dotarcia do Polaków, bo na media nie mamy co liczyć -stwierdził szef rządu.- Każde potknięcie wykorzystują bezlitośnie -tu spojrzał na minister Bieńkowską, której wypowiedź o klimacie zmusiła go do przeprosin całego narodu. -Wiem, wiem, miała pani rację, ale trzeba było zręczniej, łagodniej i z troską na twarzy... no, proszę nie płakać, pani wicepremier. To już się stało i słupki poparcia zleciały. A teraz zawiało parę wiosek na Lubelszczyźnie. Panie Trzaskowski- zwrócił się do nowego ministra administracji -co pan na to? Znowu będę musiał przepraszać?

Wywołany do tablicy wyjąkał: -Nie trzeba, panie premierze, ja... sam... Premier kontynuował: -Proszę się ciepło ubrać i pojechać na miejsce! I wziąć łopatę! Helikopter czeka!

Minister Trzaskowski z trzaskiem zatrzasnął za sobą drzwi. Zapadła cisza. Po chwili głos zabrała pani minister edukacji.

-Mamy dobrą wiadomość dla wyborców -podręcznik dla pierwszoklasistów będzie za darmo!- sądziła, że ta wiadomość uspokoi nieco pana premiera. Była w błędzie. Pan premier się wściekł.

-Trzeba chyba wydrukować podręcznik dla obywateli, bo nikt się nie orientuje, kto w naszym kraju odpowiada za drogi i ich odśnieżanie, kto za szpitale i lekarzy, kto za bałagan na kolei, a nawet kto jest dzisiaj premierem. Niektórym się zdaje, że Kaczyński -jemu zresztą też! - podniósł jeszcze o ton wyżej głos. -Tylko dlaczego ja za wszystko mam odpowiadać?- spytał retorycznie.- W telewizji pokazali jakąś babinę, która miała pretensję, ze zmarzła w pociągu, bo ciepłej herbaty nie było i że to moja wina – premier nalał sobie kawy z termosu. -Też mam ją przepraszać, a może pojechać na miejsce i zaparzyć? Ulung czy Lipton? Ile łyżek cukru?- niemal wrzeszczał. Podniósł filiżankę i wypił duszkiem jej zawartość.

Przerwę w perorze wykorzystała pani rzecznik prasowy.

-Dla uspokojenia nastrojów -zaczęła pojednawczo- mam dobrą wiadomość. Pan paprykarz już nie popiera PiS-u! Mamy jeden głos więcej- popatrzyła na premiera. Ten nieco złagodniał – ośmielona tym pani rzecznik wystąpiła ze śmiałą propozycją.

-Jak wiemy, w komunikacji ze społeczeństwem nie możemy liczyć na media. Dlatego proponuję wykorzystać dostępne nam środki przekazu. Można w czasie przelotów helikopterem zrzucać ulotki z karykaturami politycznych przeciwników, można także wykorzystać internet, w czym pomoże nam minister Sikorski, specjalista od celnych wpisów na Twitterze -pan minister chrząknął dyplomatycznie- a przede wszystkim uruchomić telefoniczny numer, pod którym każdy obywatel mógłby osobiście usłyszeć przeprosiny pana premiera.

Szef rządu osłupiał.- Czy pani jest przy zdrowych zmysłach? Mam przez cały dzień dyżurować przy telefonie i wysłuchiwać obelg?

-Ależ nie - pani Małgosia starała się mu wytłumaczyć swój pomysł- nagra się przeprosiny na automatyczną sekretarkę. Po uzyskaniu połączenia będzie można usłyszeć nagrany pański głos, o, mam projekt komunikatu:” Ja, Donald Tusk przepraszam wszystkich za wszystko i pamiętajcie- Kaczyński was nie przeprosi nawet za Macierewicza. Głosujcie na Platformę!” Dobre? - powiodła wzrokiem po zebranych. Rozległy się nieśmiałe oklaski.

Pan premier całkiem się rozchmurzył. -A więc przechodzimy do politycznej kontrofensywy. Słusznie, bo nie można dopuścić PiS-u do władzy! Wyobraźcie sobie- zażartował- Fotygę ponownie jako ministra spraw zagranicznych! Czemu się Radek, śmiejesz?

Nagle drzwi się otwarły i wpadł zziajany minister Trzaskowski. -Przepraszam, ale wróciłem, bo muszę zmienić buty! Na lotnisku powiedzieli mi, że w Hrubieszowie już nie pada, ale za to jest odwilż i będzie pewnie powódź. Taki klimat, jak mówi pani wicepremier! Wezmę tylko gumiaki, wodery i lecę! - wybiegł pospiesznie.

W lepszych nastrojach Rada Ministrów zakończyła obrady, ministrowie się rozeszli, ale pan premier się zadumał. -Mój minister w gumiakach. Do czego to doszło! Nowak- to był minister! Lśniące buty, dobry garnitur, drogi zegarek... Szkoda chłopa! Z kim ja teraz muszę pracować dla dobra ojczyzny! -westchnął i zapalił cygaro.

 

a.kopff@wp.pl
czytaj także www.1944kopff.bloog.pl