Żarty się skończyły!
Wytrwali czytelnicy moich felietonów od pewnego czasu zapewne spostrzegli, że autora opuściło tzw. poczucie humoru i jego przelane na cierpliwy papier przemyślenia są niezbyt wesołe. To prawda. Spieszę się wytłumaczyć z tego stanu ducha.
Atmosfera w kraju i poza jego granicami staje się coraz cięższa i dla felietonisty czynienie sobie żartów z zachodzących wydarzeń jest zajęciem dość ryzykownym. Rolę kpiarzy za to skutecznie przejmują ci, od których należało by się spodziewać poważnego podejścia do niebezpieczeństw, zagrażających naszej egzystencji.
Oczywiście w centrum politycznego zainteresowania jest sytuacja na Ukrainie, a zwłaszcza imperialna polityka Rosji wobec swego sąsiada, a także jej implikacje dla Europy. Szykuje się prawdopodobnie nowa zimna /oby!/ wojna, w której możemy pełnić znowu rolę przedmurza ze wszystkimi wynikającymi z tego faktu konsekwencjami. I jak reagują na to nasi wybrańcy narodu, zgromadzeni w Sejmie? Otóż wygłaszają deklaracje w stylu znanym z historii:”Jesteśmy silni, zwarci gotowi”, w imię pozornej zgody jednocząc się wokół władz. Nawet prezes Kaczyński dla potrzeb wizerunkowych dostrzega, że polskim prezydentem nie jest śp.brat, a premierem nie on, ani nawet p.Gliński i zgłasza chęć współpracy. W jaki sposób i na jak długo -tego jeszcze nie zdradza.
W ślad za tą „zjednoczeniową” euforią idą komentarze telewizyjnych „znawców”. Siedzą przed kamerami dwaj profesorowie i wieszczą upadek Putina, krach ekonomiczny Rosji, załamanie gospodarki, rozpad struktur państwowych i w końcu -klęskę militarną. W konkluzji- ten oczywisty scenariusz wydarzeń przedstawiają jako największy sukces Polski, przewodniej siły Unii Europejskiej, która zwyciężyła swą mocą rosyjskiego niedźwiedzia. Czy to nie żarty? W zalewie podobnych buńczucznych wypowiedzi nikną głosy sceptyków, wskazujących na fakty przeczące podobnym poglądom -że warto przyjrzeć się bliżej bezkrytycznemu wielbieniu Majdanu, że sytuacja Krymu nie jest tak jednoznaczna, jak to przedstawiają nam nasi politycy, awansowani do miana „wybitnych mężów stanu” i że największą korzyść chcą odnieść ci, którzy na podsycaniu histerii zbijają kapitał wyborczy na doraźne, krajowe potrzeby.
Najsmutniejsze jest to, że najbardziej konstruktywna wypowiedź jaką ostatnio usłyszałem padła z ust naczelnego błazna III RP, jakim mianowano /zapewne dożywotnio/ Janusza Palikota. Z sejmowej mównicy wzywał on -w imię bezpieczeństwa Polski- do zacieśnienia europejskiej współpracy prowadzącej do federalizacji kontynentu, za cenę rezygnacji z podkreślania narodowych odrębności. Nic więc dziwnego, że wzmożeni patriotycznie hipotetyczni zwycięzcy Rosji na czele z prezesem opuścili salę, a pozostali przyjęli wypowiedź p.Palikota z należnym mu brakiem zainteresowania. Tymczasem wystarczy rozłożyć atlas, by zauważyć różnicę między Polską a Rosją i usiłowanie wyrównania potencjałów militarnych czasowym przebywaniem na naszym terytorium 12 samolotów amerykańskich tej dysproporcji nie wyrówna. Ale cóż -p.Palikot obsadzony w roli współczesnego Stańczyka ma taki sam wpływ na opinię publiczną jak jego historyczny pierwowzór.
Nawołuję do powstrzymania antyrosyjskiej nagonki. To nie jest dobry sposób na stworzenie iluzji narodowej zgody, a i pretekst do pobrzękiwania szabelką, jakim jest Ukraina, wydaje mi się niezbyt fortunny, gdyż ułożenie wzajemnych stosunków z tym państwem nie będzie takie proste, jak się niektórym wydaje. Popatrzcie na problemy, na jakie napotykamy we wzajemnych kontaktach /w ramach Unii przecież!/ -z Litwą! Proces europejskiej integracji na terytoriach dawnej Rzeczypospolitej musi przezwyciężać narosłe od wieków wzajemne urazy i pretensje i całkiem niedawne, zapadłe głęboko w pamięci narodu zbrodnie i rzezie. Dotyczy to zresztą i Rosji -ale ta, w przeciwieństwie do Ukrainy -przynajmniej nas przeprosiła!
Jeśli nawet nasze sympatie są dziś po stronie Kijowa, zróbmy choć raz wyjątek i zacznijmy myśleć nie sercem, lecz głową. Porzućmy więc raz na zawsze rolę „Chrystusa narodów” i zajmijmy się solidnie własnym gospodarstwem. A tu mamy do zrobienia wiele -przede wszystkim w sprawie działania mechanizmów państwa. Trzeba zmienić duszące polską przedsiębiorczość przepisy fiskalne, trzeba zająć się katastrofalną sytuacją w niewydolnym sądownictwie, trzeba postawić na nieskażoną ideologią edukację. Nie pluć przy byle okazji na ojczyznę, lecz być dumnym z osiągnięć kraju, tak szybko dźwigającego się z trudnych lat przeszłości i w ten sposób, a nie krwią i poświęceniem demonstrować swój patriotyzm.
Wybaczcie, że uderzam w poważne tony, ale w dobie międzynarodowego, groźnego błazeństwa żarty lokalnego felietonisty powinny się skończyć.
a.kopff@wp.pl
czytaj także
www.1944kopff.bloog.pl