Pan Stanisław się uśmiał
Dwóch starszych panów przysiadło na parkowej ławeczce i wdało się w zwyczajowe pogawędki zaczynające się od słów „a pamiętasz, jak?”. Znany już nam pan Stanisław, człowiek lepiej wychowany niż pani Pochanke, nie przerywał wypowiedzi swemu koledze, mimo iż opowiadaną przez niego historyjkę słyszał już wcześniej.
-Pamiętasz tego Józia, co był pomocnikiem na planie telewizyjnym? Tego, co przenosił dekoracje, ustawiał rekwizyty i był taką „złotą rączką”, bardzo potrzebną w razie niespodziewanych awarii. Niestety- rzadko trzeźwą. I dlatego zdarzyło mu się być bohaterem zabawnego wydarzenia. Opowiadałem ci to już?
Pan Stanisław mruknął coś pod nosem.
-No więc- kontynuował znajomy z dawnych lat - trwały próby do spektaklu teatru telewizji. Na planie wybitni aktorzy, wokół których uwijał się Bardzo Znany Reżyser. Ochrypłym głosem instruował ich, o co mu chodzi w tej scenie, ustawiał kamery, narzekał na światło i dźwięk, wrzeszczał na obsługę planu i niewybrednymi słowami obrzucał asystentkę /kawa mu wystygła!/ czyli -zachowywał się normalnie, jak to w telewizji. Te jego poczynania śledził spoza dekoracji nieco zmętniałym już okiem Józek, który gdy wreszcie przygotowania do rejestracji dobiegły końca i histeryczny krzyk reżysera wymusił ciszę - wkroczył na plan chwiejnym krokiem i oświadczył: „Panie reżyserze, to co pan robi jest do dupy, JA bym to zrobił lepiej!” Ha,ha,ha -rozmówca pana Stanisława roześmiał się na to wspomnienie.
Pan Stanisław nawet nie skrzywił twarzy w wymuszonym grymasie.
-A mnie ta opowieść wcale nie śmieszy, bo to, co niegdyś było zabawną być może anegdotą, dziś jest ponurą rzeczywistością telewizyjnych programów. Z tym, że podobni Józiowi osobnicy już nie siedzą w kącie, lecz śmiało zasiadają przed kamerami ględząc na każdy temat. Wystarczy, że premier zaproponuje jakieś potrzebne krajowi posunięcia, a już zewsząd wyłażą żałosne postacie i wrzeszczą: „My zrobimy to inaczej -lepiej, szybciej, taniej!”. Bredzą, choć są trzeźwi. Bo Józek, jak go pamiętam, był mimo nałogu znakomitym fachowcem w swojej dziedzinie, a co umieją takie Hofmany czy Wiplery? Nawet napić się nie potrafią!
-Co ty, Stasiu! Dziwisz się opozycyjnym politykom? -żachnął się znajomy. -Przecież zbliżają się wybory, a to dla nich pole do takich popisów. Choć, prawdę mówiąc, też mnie czasem wkurza, gdy jakiś partyjny mędrzec bajdurzy, że jego ugrupowanie w mig wybuduje brakujące autostrady, zlikwiduje kolejki do lekarzy, a nawet spowoduje, że nasi piłkarze zdobędą mistrzostwo świata, oczywiście pod warunkiem odsunięcia od władzy dotychczasowych niedojdów.
-Ja się politykom nie dziwię – ripostował pan Stanisław- ale tym, którzy dają się nabierać na taką propagandę składającą się głównie z pustych, nierealnych obietnic. Zastanawiająca jest ilość naiwnych, skorych do uwierzenia w takie bajki. Ale cóż – to pewnie ci sami, którzy powierzyli swe pieniądze biznesmenowi z Torunia lub oszustowi z Amber Gold. Nawet własne, często bolesne doświadczenia niczego ich nie uczą.
-Jest ich, jak wskazują sondaże, daleko więcej niż przypuszczasz -podchwycił temat rozmówca p.Stasia. -I wcale nie chodzi o pieniądze, lecz o wiarę. Ta, jak wiadomo, jest irracjonalna z definicji. Wierzą więc, że wystarczy zamienić Tuska na Kaczyńskiego, Sikorskiego na Fotygę, a Komorowskiego...-tu się przez chwilę zastanowił -no, nie bardzo wiem, na kogo. Może na prymasa? Przecież byłoby to nawiązanie do tradycji interrexa z czasów Zygmunta Augusta - zadrwił sobie, popisując się historyczną wiedzą. -Wtedy nasz kraj dozna ot, tak, na mrugnięcie okiem, nieprawdopodobnego wzlotu!
Pan Stanisław się skrzywił.
-Przesada! Chyba aż tak źle nie jest z tzw. mądrością narodu. Chociaż -zastanowił się przez moment- kto wie, co się może zdarzyć. Może to ja jestem naiwny? Ale, ale... zmieńmy temat. Powiedz, jakie skutki miało dla Józia jego oświadczenie. Wyleciał z pracy?
-Upiekło mu się – kolega był zadowolony z odejścia od drażliwych tematów- bo ten Bardzo Znany Reżyser, kiedy wyszedł z osłupienia, wybuchnął gromkim śmiechem zarażając nim obecnych w studiu świadków tego incydentu. Więc Józek ocalał zyskując przy okazji opinię człowieka niebywale dowcipnego i później wielokrotnie pytano go, co sądzi o tym czy innym programie. Ludzie lubią się pośmiać!
Kiedy pan Stanisław wrócił do domu, akurat na ekranie telewizora pan Rymanowski
i jego goście wykładali swe kawy na ławy. Nasz emeryt uśmiał się do łez.
a.kopff@wp.pl
czytaj także
www.1944kopff.bloog.pl