Pan Stanisław stawia na młodzież
Spotkałem swego zaprzyjaźnionego emeryta na ulicy. Szedł z naprzeciwka raźnym, niemal młodzieńczym krokiem, a jego pomarszczoną nieco facjatę wygładzał promienny uśmiech. Powitał mnie radośnie.
-Słyszał pan? Wygraliśmy!
Zaniepokoiłem się o stan jego zdrowia. Ale staruszek wyglądał nieźle, tylko ta nienaturalna wesołość, której powód był dla mnie niejasny. Bo kto niby wygrał?
Spytałem więc:
-Panie Stasiu, jacy my? Ma pan trójkę w Totka, czy co? Bo ja nawet kuponu nie wysłałem!
Pan Stanisław machnął ręką ze zniecierpliwieniem.
-My, emeryci, wygraliśmy! I to dzięki młodzieży! Już myślałem, że nic dobrego nas już nie czeka. Rząd cienkie emeryturki niechętnie płaci, a służba zdrowia stara się jak może, by naszą egzystencją nie obciążać budżetu zbyt długo, a tu -proszę! Okazuje się, że dzięki wsparciu młodych można i po siedemdziesiątce rozpocząć prawdziwą karierę i przyzwoicie zarabiać!
-Wszyscy? - zapytałem z niedowierzaniem.
-Na razie tylko jeden, Korwin-Mikke, ale przecież to postać niejako symboliczna. Od lat starał się być zaistnieć w świadomości społeczeństwa, jako zgryźliwy uparciuch odsłaniający kulisy władzy i wreszcie, na starość, znalazł odpowiednią liczbę zwolenników, którym spodobały się zarówno jego poglądy, jak i konsekwencja, z jaką je prezentował. No i przystępne słownictwo, które tak urzekło młodzież. Trzeba więc tylko opanować podobny sposób jasnego precyzowania myśli -i już można liczyć na sukces!
Przerwał swą przydługą orację i sięgnął po lekarstwo na astmę, bo nie mógł przez chwilę złapać oddechu. Wykorzystałem tę przerwę w monologu.
-Ale przecież pan wyrażał się o politykach bez szacunku, więc dlaczego...
Pan Stanisław odzyskał mowę i wyjaśnił:
-Może to zabrzmi absurdalnie, ale z powodu literatury. Poszedłem na targi książki -wie pan, te, co się odbywały na Stadionie Narodowym- i tam zobaczyłem tłumy...
-Czytelników? -spytałem naiwnie.
-Nie, autorów. Nie ma chyba już nikogo, kto by nie spisał pamiętników, anegdot, autobiografii i tym podobnych arcydzieł. Aktorzy, sportowcy, politycy, dziennikarze -oczywiście, najczęściej „byli”, a obecnie nudzący się emeryci. Średnia wieku -około siedemdziesiątki właśnie. No i masa krzątających się koło nich wydawców, którzy zainwestowali w tę twórczość swe nadzieje na zysk. I jedni, i drudzy na coś liczyli -autorzy na Nobla, a wydawcy przynajmniej na zwrot kosztów druku. Nadzieja -matką głupich, ha, ha, ha! -zaśmiał się drwiąco.- Literatura dziś nie ma wzięcia, nawet o Sienkiewiczu ludzie by zapomnieli, gdyby nie wnuk. Tak pomyślałem, ale zmieniłem zdanie, gdy poszedłem głosować na posłów do europejskiego parlamentu.
-Cóż takiego pan tam ujrzał ? -rozbudził we mnie ciekawość. Wyjaśnił mi krótko i węzłowato.
-Bo tam, w lokalu wyborczym, dali mi broszurę. Jakieś dwanaście stron, z kiepską okładką, ale panie, jaki nakład! Trzydzieści milionów! A treść konkretna! Nazwiska, które przejdą do historii! Niektóre już przeszły, mimo to o takim Kaliszu więcej się mówi niż kiedykolwiek o Reymoncie, a Rostowskiego to i nasze wnuki, kiedy zostaną emerytami - pamiętać będą. Nazwisko „Korwin- Mikke” też się tam wielokrotnie powtarzało, więc postawiłem mu krzyżyk na drogę do Brukseli, a sam podjąłem postanowienie, by pójść jego śladem. Miałem spisać wspomnienia, ale, jak już mówiłem, to się nie opłaca. Za duża konkurencja. Zostanę więc politykiem. Żegnam, bo idę na spotkanie z młodzieżą -wszak następna okazja wyborcza za parę miesięcy. Wtedy uwiecznię swoje nazwisko w kolejnym, wysokonakładowym wydawnictwie. To będzie gruba książka!
Poprawił
przekrzywioną muszkę i odszedł. Naiwny facet -pomyślałem- żeby wiedział, ile
będzie zwrotów takiego dzieła! Bo młodzież w końcu przecież dorasta...
a.kopff@wp.pl
czytaj także
www.1944kopff.bloog.pl