Chrabąszcz

 

    Pana Stanisława, mego zaprzyjaźnionego emeryta, przyłapałem na dość niespotykanym w jego wieku zachowaniu: staruszek w pobliskim parku uganiał się za brzęczącym owadem.

    -Co pan robi, panie Stasiu! Czyżby wiosna tak podziałała, że zachowuje się pan niestosownie do swych fizycznych możliwości? Grozi panu co najmniej zadyszka, nie mówiąc już o poważniejszych skutkach nadmiernego wysiłku! Za czym się pan tak ugania?

    Pan Stanisław ucapił wreszcie owada i schował go pudełka po lekarstwie, które z racji niedomagań spracowanego serca zażywał regularnie. A kiedy po chwili złapał oddech, wyjaśnił przyczynę, dla której podjął ten niecodzienny wysiłek.

    -Mamy maj, prawda, panie Antoni? To miesiąc, w którym żerują chrabąszcze, które przez cały swój żywot szkodzą jak potrafią -a to podgryzają korzenie, niszczą uprawy i demolują drzewa zjadając liście. No i to nieustanne, denerwujące bzyczenie!

    Mimo tak jasno wyłożonych racji dalej nie zrozumiałem zapalczywości staruszka.

    -Co to panu da, że złapał pan jednego osobnika, skoro wylęgły się, jak to w maju, całe ich stada?

    Pan Stanisław był wyraźnie wzburzony.

    -To ze złości! Przez wiele lat jakoś machałem ręką na ten spodziewany wysyp szkodników, ale w tym roku... Niech pan sobie wyobrazi, że wyszedłem do parku, aby nie słuchać brzęczenia, jakie z okazji wyborów do parlamentu europejskiego dobiega z telewizora, a tu- masz babo placek! No i tak mi się skojarzyło...

    -Rzeczywiście, dość nieszczęśliwie się złożyło w tym roku -zrozumiałem wreszcie irytację pana Stasia- że czteroletni cykl życiowy fruwających pasożytów zbiegł się z pięcioletnim okresem aktywności brukselskich darmozjadów i dlatego nie ma gdzie uciec przed wszechobecnym brzęczeniem. Ale to zaraz się skończy i będzie spokój -i w telewizji, i w parku.

    -Prawda -zgodził się ze mną pan Stanisław- ale gdy pędraki chrabąszcza skryją się pod ziemię, to nasi europarlamentarzyści dopiero po wyborach wylezą na powierzchnię i jak np. pan Czarnecki będą brzęczeć od rana do nocy. Bez przerwy! Żeby chociaż tylko w Brukseli, ale oni jadą tam wyłącznie po kasę, a brzęczą u nas.

    -Trochę pan przesadza -mitygowałem poczerwieniałego na twarzy staruszka. -Przecież i pan ma korzyści z ich, jak to pan mówi -brzęczenia. Dzięki temu dowiaduje się pan, że nie jest uciążliwym, bezproduktywnym odpadem od młodego, zdrowego i mającego przyszłość narodu, ani obciążającym budżet państwa reliktem niechlubnej przeszłości -lecz pełnoprawnym obywatelem, świadomym zadań i obowiązków, o którego względy zabiegają wszystkie bez wyjątku partie polityczne. Słowem -jest pan ukochanym WYBORCĄ! To jeszcze trochę potrwa, więc nie warto narzekać!

    Pan Stanisław się rozchmurzył i nawet z pewną życzliwością popatrzył na pudełeczko, z którego dochodził chrobot walczącego o życie owada.

    -Chyba ma pan rację -przyznał. -Weźmy takiego pana Migalskiego czy Ziobrę. Co biedacy zrobią, jak ich nie wybiorą? Kto ich przygarnie, nakarmi i da dach nad głową? Nic dziwnego, że walczą o życie jak ten zamknięty w pudełku chrabąszcz. A niektórzy to nawet urządzają „bitwę na głosy” jak pan Karski. Kto wie, czy nie odniesie sukcesu, bo ma brodę i tylko powinien się odpowiednio ubrać. W tej konkurencji ma niewątpliwą przewagę nad wojewodą mazowieckim, starannie ogolonym panem Kozłowskim, który nie wyciągnął właściwych wniosków z rezultatu konkursu Eurowizji.

    -Cieszę się, panie Stasiu, że wrócił panu dobry humor, bo tak naprawdę nie ma się czym przejmować -moja radość była nieudawana- ale muszę pana zmartwić, bo to dopiero początek wyborczych maratonów. Następne -jesienią, a wtedy dopiero nastąpi klęska urodzaju na chętnych do pracy/?/ w samorządach. No i pewnie, jak to jesienią – plaga myszy. Nie wiadomo, co gorsze!

    -To ja już wolę chrabąszcze -rzekł pan Stanisław i przyłożył pudełeczko z brzęczącym owadem do ucha. -Wie pan, że to nawet niezła muza, bo mniej monotonna od audycji wyborczych. Chce pan posłuchać?

    Zostawiłem go siedzącego na ulubionej ławeczce, gdy przy tym akompaniamencie zaczął podśpiewywać „my Słowianie, wiemy jak”, bo pomyślałem, że zwariował. Ale kiedy w domu usłyszałem pieśń na cześć kandydatki do europarlamentu Krystyny Łybackiej pod tytułem „Nasza dama” -otworzyłem szeroko okno. Może i mnie uda się złapać chrabąszcza?

 


 

a.kopff@wp.pl
czytaj także www.1944kopff.bloog.pl