Srebrne wesele


 

To już drugi raz w mym życiu świętuję dwudziestopięciolecie ustroju. Pamiętam, a jakże – ten pierwszy raz, za Gomułki w roku 1969. Rozbrzmiewały wówczas wspaniałe mowy ówczesnych władców, wyliczających osiągnięcia Polski Ludowej, padały przepowiednie nieprawdopodobnego rozwoju i powszechnego dobrobytu, gdy proletariusze wszystkich krajów „się połączą” i na całym świecie zatriumfuje socjalizm - a to wszystko przy wesołych, okolicznościowych piosenkach, którymi bawiły nas reżimowe media.

Potem nastąpiły lata wzlotów i upadków, z dobrobytu wyszły nici,”dyktatura proletariatu” runęła /proletariusze się nie połączyli, bo granice szczelnie pozamykano/, więc dwadzieścia lat później postawiliśmy na kapitalizm. Dwudziestą piątą rocznicę tej zmiany, upamiętniającą wybory z 4 czerwca 1989 roku obchodzimy teraz.

I choć w obecnych rządowych sferach panuje podobna do tamtej atmosfera zadowolenia z osiągnięć, tym razem III Rzeczypospolitej -ze wszystkich stron sypią się skargi na niezadowalający stan państwa. A to kiepskie zarobki, źle funkcjonująca służba zdrowia, a to brak perspektyw dla młodych, bezrobocie i gospodarczy marazm. I jeszcze -podzielone społeczeństwo, mało sensowna ordynacja wyborcza, niewiarygodne media i rozpanoszone chamstwo. Ale za to mamy coś, co dla obywateli kraju nad Wisłą jest podobno najważniejsze- wolność i przyznać trzeba, że korzystamy z niej, ile wlezie. Można powiedzieć, że dyktaturę proletariatu zastąpiła „dyktatura wolności”. I rządzi!

W imię tej zdobyczy ustrojowej wolno głupiej pannicy nazwać premiera zdrajcą - wszak mamy wolność słowa! Można na związkowej manifestacji smrodzić palonymi oponami pod oknami mieszkańców stolicy -bo jest wolność zgromadzeń! Wolno blokować miasto procesjami, jeśli chce się demonstrować religijne uniesienia, albo epatować golizną w celu eksponowania swych seksualnych upodobań. Można wydrukować każdy paszkwil powołując się na prawo do krytyki i pluć na wszystkich i wszystko. Wolno odmówić pomocy choremu, jeśli lekarz uzna to za niezgodne ze swymi przekonaniami. Można wreszcie powołać partię, której celem jest destrukcja państwa – bo mamy przecież wolność i demokrację, a te zawsze, jak pamiętam -miały bojowników. Ci współcześni walczą o nie nawet na cmentarzach. A jeśli ktoś ma tego„wyżej dziurek w nosie” – wolno mu spakować walizki i wyemigrować do kraju, w którym prawo jednostki do życia w spokoju nie jest tylko martwym, choć konstytucyjnym zapisem. Z tej możliwości skorzystało już prawie dwa miliony rodaków, a nadzieja, że kiedyś wrócą, wydaje się mglista, bo dyktatura tak pojmowanej wolności staje się coraz bardziej uciążliwa.

Niemniej jednak postanowiono równie hucznie, jak za czasów PRL-u, uczcić rocznicę jej wprowadzenia. Wybrano tzw. ludzi wolności -wśród nich Lecha Wałęsę i Jerzego Owsiaka, którzy -jeśli by policzyć ilość bezkarnych obelg pod ich adresem -zasługują raczej na miano „ofiar” niż bohaterów przemian, zapoczątkowanych 25 lat temu. Nie ma, co prawda, politycznych więźniów, ale bezkarny urzędnik może zamknąć pod byle pretekstem prosperujące przedsiębiorstwo, a watykański funkcjonariusz -kościół. Nie można tylko zamknąć gęby ujadającym zewsząd apostołom nienawiści, wspieranym przez cyniczne, poszukujące sensacji media.

To dosyć czarny obraz kraju, namalowany przy okazji rocznicy. Ale przecież, na drugim niestety planie -widzimy naszą ojczyznę w rozkwicie, takim, jak wyobrażali sobie ongiś twórcy piosenek napisanych pod dyktando władców PRL-u.”Już lat dwadzieścia pięć, powoli, dzień po dniu, rozkwita nam ojczyzna jak pęk czerwonych róż” -śpiewali Halina Frąckowiak i Wojtek Gąssowski. Sprawdziło się, ale dopiero po 1989 roku. I jeszcze -”panowie z szampanem pospieszcie co tchu”. Pijmy więc, bo nie tylko szampan jest – szkoda, że czasami brakuje rozumu. Życzmy zatem sobie, mając w pamięci pokrętne ścieżki polskiej historii- abyśmy choćby dla dobra przyszłych pokoleń – całkiem nie zgłupieli.


 

 

a.kopff@wp.pl
czytaj także www.1944kopff.bloog.pl