Laudacja
Otrzymałem zlecenie – mam napisać
panegiryk. Jest powód : polski premier został tzw. prezydentem Europy. Fakt,
że 27 przywódców unijnych krajów powierzyło mu tę funkcję nie oznacza
bynajmniej, że wyboru dokonano w pełni świadomie, gdyż z niewiadomych powodów
zlekceważono głosy dochodzące od lepiej zorientowanych, czyli obywateli z
rządzonego dotąd przez Donalda Tuska kraju.
Póki co jednak, należą się gratulacje, więc zgodnie z zapotrzebowaniem piszę te słowa: „ Jak mityczny Zeus pojawił się w Brukseli polski heros, który jak złoty byk poniósł na swym grzbiecie nadobną Europę. Ta oddała mu się bez reszty i wkrótce urodzi mu potomstwo, które na pewno będzie miało ręce i nogi”.
Nieźle zacząłem, ale po chwili opadły mnie wątpliwości. Po pierwsze -czy Donalda Tuska można przyrównać do byka. Chudy on jakiś, zabiedzony, widocznie po siedmiu latach rządzenia Polską niczego się nie dorobił, więc i „złoty” też być nie może, chyba, że chodzi o polską walutę, której parytet do euro nie jest olśniewający. Po drugie : zachodzi wątpliwość, czy ta Europa jest „nadobna”, bo jak dotąd jej najważniejsi przedstawiciele urodą nie grzeszyli. Inna rzecz, że jak ktoś jest bogaty, to i piękny, o czym wiem z własnego doświadczenia : kiedy w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku jeździłem „Porschem”- niejednej białogłowie podobała się moja aparycja. Donald Tusk nie ma takiego atutu, gdyż niezłe samochody, którymi się porusza stanowią własność państwa, mimo to, niektóre tabloidy już przedstawiają jego wizerunek jako „ciacho”. Po trzecie wreszcie - spodziewane dzieci z tego mariażu mają podobno nosić imiona „Dotacja dla Polski” i „Embargo dla Rosji”. Takie są oczekiwania. Mają mieć ręce i nogi, ale przydałaby się też głowa - brzmią kwękania krajowych komentatorów, zaskoczonych awansem Tuska.
A komentarze sypią się zewsząd. Najbardziej podobało mi się wystąpienie Janusza Palikota, który niepomny swej uprawianej codziennie krytyki premiera jął wychwalać pod niebiosy jego dotychczas niezauważane cnoty. Na swojej mizernej wysokości stanęli przyboczni prezesa, wieszcząc bezpodstawnie całkowitą klapę Tuska na brukselskiej posadzie. Nic dziwnego -dla nich odpowiednim kandydatem na szefa Rady Europy byłby wyłącznie p.Jarosław, tak niesprawiedliwie pominięty przy rozdawaniu unijnych stanowisk, a przecież- też „premier”! Niektórzy dziennikarze poświęcili swe talenty na wytykanie Tuskowi luk w znajomości języków obcych – sami przecież potrafią kłamać we wszystkich językach, bo, sorry -taka praca. Ciekawe zatem, jak dotąd porozumiewał się z szefami państw europejskich- na migi?
Porzucam wątek mitologiczny, którym trudno posługiwać się w czasach, gdy króluje telewizyjny analfabetyzm. Więc powiem prosto -oto opuszcza swój urząd premier Rzeczpospolitej, pierwszy, który nie czyni tego w niesławie. Człowiek, którego będziemy cenić wkrótce tak, jak Mickiewicz Litwę, która zresztą, wraz z innymi krajami, uznała go godnym przewodniczenia Europie. Facet przez lata cierpliwie znoszący obelgi i pomówienia zawistnych, a mniej zdolnych konkurentów do władzy, pracując bez wytchnienia dla kraju, w którym słowo „dziękujemy” wyszło z użycia. Polityk, którego obarcza się winą za wszystkie błędy poprzedników, a odmawia się mu jakichkolwiek własnych osiągnięć. Ale to tylko- u nas. Europa go doceniła.
Ten tekst ulągł się w mojej głowie w drodze. Pojechałem piękną, nową, gładką jak stół szosą, którą każdy obywatel naszego kraju może dojechać szybko do dowolnego kraju Unii Europejskiej, rozwijającej się, zasobnej i żyjącej, daj Boże, w pokoju. A przypomnijmy sobie, jak było...
Powodzenia, panie premierze!
PS. Miała być laudacja, a wyszła -prawda.
a.kopff@wp.pl
czytaj także
www.1944kopff.bloog.pl