Dziwny kraj
Były premier spakował walizki i szykuje się do wyjazdu do Brukseli, a w kraju pozostaje zdezorientowana nieco tym nagłym „zniknieniem” powodu do czynienia medialnych hałasów opozycyjna sfora. Zewsząd słychać poszczekiwania za odchodzącym, trwają także poszukiwanie nowego obiektu do ujadania /Kopacz? Sikorski?/, a tęgie dziennikarskie głowy już wróżą kompletny blamaż nowego rządu, który co prawda jeszcze nie powstał, ale oni z góry wiedzą, że będzie do bani. Pan Jarosław zapowiada rozliczenie znienawidzonego Tuska, którego celem może być tylko egzekucja publiczna tego szkodnika, który, jak wiadomo, odpowiada za wszystko, co złe- bo rządził przez siedem lat, w przeciwieństwie do prezesa, który w tym czasie nie rządził i dlatego jest samym dobrem. Jałowe dysputy na ten temat wypełniają czas antenowy powodując zniechęcenie obywateli do oglądania czegokolwiek w telewizji- nawet prognozy pogody, dziwnie sprzyjającej obecnej władzy, co przecież może być wynikiem jakiejś zakulisowej, prorządowej manipulacji.
Tymczasem odchodzący rząd zostawia, podobnie jak wszyscy poprzednicy- najważniejszy moim zdaniem, od lat nierozwiązany problem, o którym właściwie przestano mówić: upadek władzy sądowniczej. Podobno ma być ona jednym z głównych filarów ustroju demokratycznego, a tymczasem ugrzęzła w biurokracji, absurdalnych procedurach, prawniczych sztuczkach i zalewie produkowanych „na akord” przez Sejm paragrafów. Człowiek łapie się za głowę, gdy słyszy o trwających latami procesach, o nieudolności prokuratury, o wyroku w sprawie 40 złotowej kaucji za niepełnosprawnego, który w ogóle nie powinien stanąć przed sądem, a równocześnie o umorzeniu postępowania w podobnej sprawie, dotyczącej wpłacenia grzywny za ojca Rydzyka - i pyta: kiedy rząd, parlament czy prezydent zabiorą się za leczenie śmiertelnej dla demokracji choroby: braku wydolnego systemu egzekwowania prawa? Na dłuższą metę nie da się uciec od tego problemu, bo zaraza nieudolności trzeciej władzy rozprzestrzenia się, obejmując cały aparat sprawiedliwości -nie tylko sądy i prokuraturę, ale także policję, urzędy skarbowe i celne oraz wszystkie inne instytucje, które powołane do obrony społeczeństwa przed patologiami same jej ulegają. Przykłady ostatnich dni to wręcz humorystyczne zmagania strażników prawa z piratem drogowym, którym podobno przepisy nie pozwalają na „dokonanie czynności z podejrzanym”, jak brzmi opis zdarzeń policyjno-prokuratorską nowomową. Śmieszne byłyby również wyroki sądu, który kilkakrotnie przedłużał „odbieranie prawa jazdy” wiejskiemu pijaczkowi za jazdę „po spożyciu”, gdyby nie fakt, że skutkiem jego alkoholowych wyczynów była śmierć ciężarnej kobiety, a sprawca nigdy nie miał prawa jazdy, czego sąd nie zauważył. Z innej beczki: pewna pani sprzedała otrzymaną w spadku nieruchomość i dostała porażający podatek. Powód: uczyniła to przed upływem 5 lat od daty nabycia praw majątkowych, a więc urząd miał prawo/?/ taką karę-grzywnę wymierzyć. Pytanie od zwykłego obywatela: czy prawo własności, podobno podstawowe dla obecnego ustroju można ograniczać przepisami, które prowadzą do fiskalnego rozboju? Odpowiedź brzmi: można, bo nasi sejmowi prawodawcy zajmują się poważniejszymi sprawami: aborcją, in vitro oraz występami w telewizji. Z niesprawiedliwości i krzywd uczynionych bliźnim wyspowiadają się na sejmowych, skarbowych i policyjnych pielgrzymkach na Jasną Górę, po czym wrócą do swych normalnych zajęć i będą grzeszyć nadal -głównie zaniechaniem, konformizmem i zwykłą głupotą.
Twierdzę, że żaden nowy garnitur rządowy nie przykryje gangreny polskiego wymiaru sprawiedliwości. Rząd pani Kopacz też jej nie uleczy i nie będzie wyjątkiem, bo wszyscy nasi politycy stracili z oczu cel, jakiemu w demokracji służy sprawowanie władzy. Dlatego też, zanim piaskownicę w Alejach Ujazdowskich weźmie we władanie kolejna ekipa, zastanówmy się, co zrobić, aby wpływ jej na nasze życie nie był zbyt dotkliwy. Unikajmy więc jak ognia kontaktów z Temidą, służbą zdrowia, urzędami skarbowymi, policją oraz politykami, bo od tych ostatnich nadciąga /spowodowane zbliżającymi się wyborami!/ zagrożenie utraty resztek zdrowego rozsądku. Nade wszystko jednak -nie przechodźmy przez ulice nawet na zielonym świetle, bo możemy stracić szansę dożycia w wieku 67 lat do wysokiej /ha,ha!/ emerytury, przejechani przez pana Froga lub podobnego, najczęściej pijanego idiotę. Oglądajmy świat w bezpiecznym zaciszu domowym przez ekran telewizora ciesząc się z informacji, że żyje się nam coraz lepiej w kraju, w którym każdy następny rząd musi być gorszy od poprzedniego i że opozycja ma rację -oczywiście, do czasu, gdy sama z powodu kaprysu wyborców nie obejmie władzy.
„Polska to dziwny kraj” - powtarzał kiedyś „Zulu-Gula” czyli Tadeusz Ross tak długo, aż został posłem. A ja się dziwię coraz rzadziej. Przywykłem?
a.kopff@wp.pl
czytaj także
www.1944kopff.bloog.pl