Maraton wyborczy


 

Znajomy emeryt, pan Stanisław, klął w żywy kamień.

-Chciałem w zeszłą niedzielę pojechać do wnuka na Bródno, a tu masz : autobusy albo stoją, albo jeżdżą objazdami, bo po ulicach biegają jacyś czarnoskórzy z Afryki. To oni u siebie nie mogą, czy co?- pan Stanisław był zdrowo wkurzony. - I to się nazywa-Maraton Warszawski! Ja to miałem dopiero maraton, bo kuśtykając o lasce dotarłem do wnuka dopiero po trzech godzinach! Kto to wymyślił!

Sądziłem, że zacnemu staruszkowi zdenerwowanie szybko minie, ale się pomyliłem.

-Wie pan co -kontynuował swą pełną wzburzenia perorę – najgorsze, że w telewizji pokazywali te biegi jako święto sportu, a widział pan, ilu tam ludzi pobiegło? Zaledwie parę tysięcy! Więcej stało i patrzyło, a jeszcze więcej musiało siedzieć w domu, bo ich te wyścigi nic a nic nie obchodzą, a wyjść, tak jak mnie -się nie dało!

Postanowiłem skierować złość pana Stanisława we właściwą stronę.

-Bo to wina mediów, które muszą mieć tzw. wydarzenia -objaśniałem po raz setny mechanizmy nimi rządzące.- A sport bardzo się do tego nadaje, choć polityka-jeszcze bardziej. Stąd te rankingi, sondaże i notowania...

-I takie samo znikome zainteresowanie społeczeństwa- przerwał mi krewki emeryt.- Czy pan wie, że tylko niecały 1 procent uprawnionych do wzięcia udziału w wyborach angażuje się w partyjną działalność? Reszta albo obserwuje, albo ma to w ...

Brzydkie słowo uwięzło mu w krtani.

-Ale atmosferę trzeba podgrzewać, konflikty polityczne podkręcać, żeby widz się nie nudził - zdecydowałem posłużyć się przykładem. - Nowej pani premier przygotowano bieg z przeszkodami i podobno, zdaniem niektórych- gładko przeskoczyła przez rów napełniony dziennikarską wodą za sprawą „odprawy” pani Wasiak. A moim zdaniem -mocno się umoczyła! Bo przecież była pani prezes PKP miała taką umowę, a zobowiązań należy dotrzymywać!

- Górnicy z Sosnowca też mają umowy, a pensji im nie wypłacono -żachnął się pan Stanisław. -Dobrze, że pani Kopacz zainterweniowała.

-Niech się pan zdecyduje- spytałem podchwytliwie -czy to dobrze, kiedy pani premier daje kasę górnikom, czy wtedy, gdy nie daje pani Wasiak? A zresztą -o co tak naprawdę chodzi! Bo chyba tylko o zamieszanie związane z rozpoczynającą się kolejną wyborczą kampanią!

-Ma pan rację -przyznał niechętnie pan Stanisław. -W mętnej wodzie polityki wiele spraw otoczył mrok nieprzenikniony. Już nikt nie docieka, kto,dla kogo i za ile podsłuchiwał w knajpie, skąd są pieniądze na ochroniarzy prezesa Kaczyńskiego i kto weźmie dwa miliony zamiast Ostachowicza. Dziennikarze mają za to dyżurny temat: dlaczego pani premier nie uda się sprawnie rządzić, co jest oczywiste, bo tak rzecze pan Błaszczak i inni opozycyjni prorocy. Bełkot narasta, bo samorządowe wybory za pasem!

-Ale tu może nastąpić wielkie zdziwienie tych, którzy przywykli do tradycyjnych partyjnych zapasów w błocie- spróbowałem także zostać prorokiem.- Bo nie wodzowskie nominacje, lecz rzetelna ocena dotychczasowych dokonań na lokalnym szczeblu rozstrzygnie być może o składzie przyszłych władz. To nie mają być telewizyjne wyścigi kłapiących gębami partyjnych chabet, lecz prezentacja pracowitych, choć za sprawą ogłupiałych mediów mało znanych szerokiemu ogółowi samorządowych perszeronów, dzięki którym nasz kraj zmienia się nieustannie- na lepsze.

Pan Stanisław pokiwał głową i rzekł, z pewną melancholią w głosie:

-Oby pańskie proroctwa się sprawdziły! Także chciałbym, żeby lokalną, bliską ludziom władzę powoływała wola wyborców, a nie partyjne rekomendacje, ale na radykalną zmianę się nie zanosi. Znowu usłyszymy, że wygrała ta czy inna partia, a że społeczeństwo przegrało i to z własnej winy, bo nie poszło do urn -odczujemy na własnej skórze.

-A pan pójdzie, panie Stasiu? Przecież czego jak czego, ale wyborów czeka nas dostatek!

-Pójdę -odparł emeryt- ale głosować będę na nazwiska, nie na partie. Miałem tego potąd- pokazał ręką charakterystyczny gest -za PRL-u! Teraz mamy demokrację i póki jest okazja, trzeba korzystać!

Kiedy się oddalał postukując laską, patrzyłem za nim z uznaniem. Stary, ale niegłupi!

 

a.kopff@wp.pl
czytaj także www.1944kopff.bloog.pl