Ordynat czy ordynans


 

Z powodu zbliżających się wyborów mamy zwykły w takiej sytuacji wysyp obietnic, którymi mami się ludzi. Rozpoczęła pani premier, a potem -pooooszło! Trwa licytacja, która partia da więcej - dzieciom, starcom, kobietom, górnikom itp. Odnosi się wrażenie, że tylko od naszych głosów zależy, czy kraj spłynie mlekiem i miodem. Jak w totku : trzeba postawić na właściwy numer listy i będzie raj, a jak skreślimy nie ten, co trzeba -trudno, mamy pecha.

Ale, póki co, naród się upaja perspektywami roztaczanymi przez wiecowych mówców. Nie cały jednak. Bo oto drobni przedsiębiorcy, których działalność przynosi ok.70% dochodu skarbowi państwa, domyślają się, skąd władza weźmie pieniądze na częściowe nawet spełnianie przedwyborczych obiecanek. Zapowiedź nowej, podobno korzystnej dla płatników ordynacji podatkowej potwierdza ich obawy płynące z długoletnich, smutnych doświadczeń. Pamiętam znajomego rzemieślnika, który zwykł mawiać: jeśli władza zapala przed przedsiębiorcami zielone światło -zwijaj bracie, interes, bo zaraz potem zapalą czerwone. Tak było za komuny, dziś władza działa subtelniej, aczkolwiek skutki są podobne.

Człowiek, który zgodnie z obowiązującym hasłem”wziął los w swoje ręce” zmagać się musi z niesłychaną biurokracją, zaprowadzoną na użytek wymagań stawianych przez urzędników skarbowych, żądających od petentów masy zaświadczeń i oświadczeń, wyrażania skruchy/?/ na piśmie i proszenia o łaskę na kolanach. Mogą wszystko -przy pomocy dżungli niezbornych przepisów właściciela kwitnącego przedsiębiorstwa zamienić w żebraka, a majątek upadłej firmy zlicytować/?/ za grosze. Mogą także okazać łaskawość ewidentnym oszustom, pozwalając im na kontynuowanie procederu wyłudzania pieniędzy od naiwnych. Sprawa Amber Gold, której końca zapewne nie doczekamy, to tylko jeden z przykładów. Fikcją są uroczyście deklarowane tzw. ułatwienia dla biznesu, takie jak np. „jedno okienko”, jak terminy odpowiedzi na odwołania od decyzji, jak ustalenie sztywnej, niezależnej od urzędniczego humoru interpretacji przepisów, nie mówiąc już o weryfikacji niektórych ustaw z tej dziedziny pod kątem ich zgodności ze zdrowym rozsądkiem.

Przedsiębiorcy bombardowani są nieustannie zmianami w prawie podatkowym, w rezultacie nawet właściciel kiosku z warzywami zatrudnić musi biuro rachunkowe, bo sam nie da rady się rozliczyć, a za drobną nieścisłość w papierach kara może być wyższa niż za rozbój z użyciem groźnych narzędzi. A koszty rosną – pewnie dlatego jabłka na straganie są droższe mimo rosyjskiego embarga. Zdziwienie zatem budzi hojność władzy, szafującej obietnicami podwyżek emerytur, darmowych podręczników, bezpłatnych przedszkoli : skąd oni/ ci obecni i ewentualni następcy/ na to wezmą? Z podatków? Przecież już dzisiaj przeciętny, pracujący obywatel spłaca podatkowe daniny przez prawie pół roku, zanim zacznie zarabiać na siebie. Zresztą -czy na siebie? A gdzie czynsze, opłaty i usługi, drogie, bo obarczone wzrastającym podatkiem VAT? Jak żyć, pani Kopacz, panie Kaczyński, panie Miller, jak żyć?

Jeśli więc ma być zmiana podatkowej „ordynacji”, niech to będzie zmiana zasadnicza. Państwo nie może być policjantem, traktującym przedsiębiorców jak potencjalnych przestępców, bo państwo, za sprawą opodatkowania, czyli uczestnictwa w finansowych owocach ich pracy jest faktycznie- ich wspólnikiem! Warto zatem, by urzędnicy skarbowi nie byli wszechwładnymi „ordynatami”, lecz „ordynansami”, służącymi w każdej chwili pomocą tym, którzy w codziennym trudzie tworzą dochód narodowy, a w powikłanej rzeczywistości gospodarczej często i nie z własnej winy bankrutują zostawiając na lodzie rzesze bezrobotnych i zwiększające się z tego powodu wydatki i tak dziurawego budżetu.

Z próżnego i Salomon nie naleje -mówi stare przysłowie. W naszym kraju chętnych do opróżniania państwowego dzbana zgłasza się wielu, a nadciągające kampanie wyborcze jeszcze powiększą ich liczbę. Jeśli nie zatroszczymy się o tych, którzy wbrew przeciwnościom chcą go napełniać -okaże się wkrótce, że znajdą oni sobie inne miejsca na ziemskim globie, gdzie ich działalność będzie mieć bardziej sprzyjający klimat. To zresztą już się dzieje i nic nie da nawet opóźnianie druku ustawy o transferze zysków do podatkowych rajów z polskiego, podatkowego piekiełka.

Pani premier życzę mądrości Salomona. Przynajmniej w tej jednej sprawie.

 

a.kopff@wp.pl
czytaj także www.1944kopff.bloog.pl