Mizeria

 

Wszyscy wiedzą, że nasz naród tworzą ludzie zacni i mądrzy, zdolni zarówno do ciężkiej pracy jak i czynów bohaterskich, pełni zalet i cnót wszelakich wyróżniających nas spośród innych nacji. Przymioty te, z których jesteśmy oczywiście dumni, wykuwały się przez wieki - od czasu, gdy plemiona zamieszkujące nad Wisłą postanowiły nadać swemu istnieniu status oficjalnego państwa. Od Mieszka I przez 1000 lat trwały nieustanne wojny z sąsiadami, najazdy, zabory i inne niespodzianki, kształtując nasz narodowy charakter. Po szczegóły odsyłam do podręczników historii.

Niestety pod koniec dwudziestego wieku powody do zmagań z wrażymi siłami ustały: odwieczni wrogowie wyciągnęli ręce do zgody lub pogrążyli się w chaosie, czyny bohaterskie przestały być w cenie podobnie jak nieaktualne cnoty, a w zjednoczonej Europie rywalizacja ustąpiła miejsce współpracy. W tej sytuacji Polacy jako waleczny naród hołdujący dziedzictwu przodków musieli sobie znaleźć jakiegoś wroga i w tej roli obsadzili ...własne państwo.

Ostatnie lata to utrwalenie podziału na tych, którzy rządzą i tych, którzy każdą władzę uważają za przeciwników. W uświęconym tradycją skrócie- oni i my. Co z tego, że w aktualnym ustroju „oni” to także „my”, skoro z powodu wyboru, jakiego dokonaliśmy- zaraz po ogłoszeniu wyników wybrani, już jako „oni” -stają się wrogiem, z którym należy walczyć aż do utraty resztek zdrowego rozsądku. Ale że w tej wojnie nie może być zwycięzców /co nie dociera do zakutych w partyjne zbroje łbów tzw. reprezentantów narodu/ to nie szkodzi. Liczy się walka do upadłego! Więc -niech upada gospodarka, niech upada rząd, niech upadnie Polska. Na razie- upadają kopalnie i o to rozgrywał się bój, na pewno nie ostatni.

Cóż takiego się dzieje, że przeciw każdemu rządowi Rzeczpospolitej występują /oczywiście w imieniu całego narodu/ związki zawodowe różnych branż, partie opozycyjne spragnione dostępu do fruktów władzy, kościół, któremu marzy się państwo wyznaniowe oraz wszyscy, którzy oczekują, że rząd zaspokoi ich wygórowane w stosunku do swych możliwości żądania. Siła złego na jednego! W tej bezrozumnej walce nikt już nie zważa na prawidła ekonomiczne, na interes narodowy, na autorytet Polski na międzynarodowej arenie. Od rządu nieustannie wymaga się reform, równocześnie oprotestowując nawet najbardziej ostrożne próby ich wprowadzania. Przywódcy związkowi i polityczni wyprowadzają ludzi na ulice rzekomo w obronie miejsc pracy, obłudnie twierdząc, że wymuszone na rządzie ustępstwa to- jak za socjalizmu- zwycięstwo „klasy robotniczej”. Szkoda, że nie chcą przypominać gospodarczego krachu, jakim skończył się ten system. Za to przecież zapłaciliśmy wszyscy. Nie pamiętacie?

Ale rząd i popierające go ugrupowania także nie są bez winy w smutnym dziele rujnowania kraju, rozbudowując uzależnioną od władzy armię zwaną „sferą budżetową”. Ludzie tam zatrudnieni nie przynoszą do owego budżetu żadnych wpływów, lecz pod byle pretekstem doją go, ile wlezie. Wystarczy wprowadzić jakieś nowe przepisy, a już powstają pełne biurek urzędy, a w nich prezesi, zastępcy, specjaliści, rady nadzorcze, organy kontrolne, piony sprawozdawcze itd.itd. - tylko problem, dla którego przepis uchwalono nie znika, tak jak nie znikają kolejki w przychodniach. Spytajcie pierwszego z brzegu prywatnego przedsiębiorcę, co najbardziej przeszkadza w rozwoju firmy- usłyszycie, że zmieniające się co chwilę przepisy, kontrole, a nade wszystko- fiskalny ucisk, opieszałość sądów i bezduszność biurokracji. Państwowego sektora to nie dotyczy, dlatego górników, lekarzy,kolejarzy czy nauczycieli nie obchodzi deficyt ich branży- przecież Sejm także jest deficytowy. Pracodawca, czyli rząd musi dopłacić, a z czego? Niech się martwi, od tego jest, a oni mogą co najwyżej wyjść na ulicę i krzyczeć pod adresem tych, którzy ich zatrudniają -”złodzieje, złodzieje!”. W tym klimacie planowane są następne akcje nieustannie krzywdzonych/?/ przez władzę.

Jak widzimy, sytuacja nie jest dobra i dlatego pojawiają się recepty wystawiane przez domorosłych znachorów na jej uzdrowienie. Zbliżające się wybory prezydenta RP przynoszą nam wysyp potencjalnych zbawców ginącej ojczyzny. Szlagierem tej imprezy będzie zapewne pani doktor Ogórek, choć żart polegający na zgłoszeniu jej kandydatury przez SLD uważam za kiepski. Ale mnie widocznie także nie stać na dobry -stąd ten felieton o narodowej mizerii.

 

a.kopff@wp.pl
czytaj także www.1944kopff.bloog.pl