Czas powagi
Niewesołe jest życie wesołka w naszym kraju. Minęły czasy, gdy dobry żart był nie tylko tynfa wart, ale także zapewniał producentom dowcipów, wynalazcom anegdot, autorom skeczy i śmiesznych historyjek wysoką pozycję i stabilną egzystencję/ patrz: Jan Pietrzak i inni/. Tak było- ale się skończyło wraz z socjalizmem, a końcowym akordem ery wesołości było dzieło zmarłego parę lat temu ministra kultury w PRL-owskich rządach, Kazimierza Żygulskiego pod nawiązującym do „Solidarności”/?/ krotochwilnym tytułem: „Wspólnota śmiechu”. Ale teraz mamy czas prawdziwej powagi, bo jakakolwiek „wspólnota” się skończyła i bliżej jest obywatelom do płaczu, niż do śmiechu. Nieustannie bowiem trwają szlochy nad ojczyzny upadkiem, opłakiwanie strat majętności naszych, załamywanie rąk nad moralną Polaków degrengoladą, a rozpaczliwe próby wyrwania się z tego kręgu niemocy i poniżenia napotykają na silny opór narzuconej nam władzy, pozbawionej poczucia humoru i honoru, lecz nie wynagrodzeń.
Jak w takiej sytuacji odnaleźć w sobie iskrę optymizmu, gdy narasta wzburzenie narodu? Rząd powołany w wyniku partyjnych machinacji dopuścił do tego, że już nie tylko ubodzy, ale nawet ci, którzy zarabiają znacznie powyżej średniej wychodzą na ulice. Trudno się jednak dziwić manifestacjom rolników, blokujących szosy swymi drogimi traktorami, bo to im dziki niszczą zasiewy. Tymczasem nawet Najwyższy Łowczy RP, pan prezydent Komorowski zrezygnował z polowań, a jedyny minister, który zwrócił uwagę na problem zwiększającego się pogłowia szkodników /”dziki kraj”!/ w try miga wyleciał z rządu. Nie od rzeczy będzie wspomnieć tu słynnego już komornika z Łodzi, który zlicytował jeden traktor za długi, których nie było. Sugestia, że powinien udać się na miejsce blokady, gdzie zarówno traktorów, jak i faktycznych dłużników było sporo - jest tak samo obraźliwa dla niego jak zarzut stawiany Macierewiczowi, że niedbale likwidował służby wywiadu. Obaj bowiem działali jako osoba prywatne, a więc zarówno w jednym, jak i drugim przypadku nie może być mowy o przekroczeniu uprawnień przysługujących urzędnikom państwowym. A prawo do prywatności jest fundamentem obecnego ustroju i należy go strzec jak tajemnic alkowy.
Do tej jednak zajrzeli dzielni wywiadowcy pewnego czasopisma zaspokajając ciekawość narodu w sprawie anatomii posłanki Grodzkiej, znanej z odmiany swej powierzchowności. Na jaw wyszły ukrywane skrzętnie fakty, wyśledzone przez schowanego w chaszczach dziennikarza : pani posłanka jest kobietą tylko w połowie! Domyślności czytelników pozostawiono przypuszczenie, która to połowa. Oburzona tą insynuacją potencjalna kandydatka na urząd prezydenta RP, zaatakowała niesłusznie samego prezesa, czyniąc go winnym swego zdemaskowania i zażądała, by i on ujawnił skrywane dotychczas walory. Pan prezes zapewne mógłby to zrobić, gdyż odprawiona z powodu złej kondycji finansowej ochrona nie byłaby w stanie temu przeszkodzić, ale przecież pan prezes nie kandyduje - zastępujący go p.Duda jest zbyt ostrożny i wszystkich kart na stół na razie nie kładzie.
Dla wszystkich, którzy wzdychają za minionymi czasami wesołej młodości w PRL-u mam jeszcze jedną złą wiadomość: zdradziecki rząd sprzedał kolejne dobro narodowe. Za parę groszy oddano w zagraniczne ręce „Polskie Nagrania” wraz z archiwum zawierającym perły twórczości autorów, kompozytorów i wykonawców z lat minionych. Jakże groźnie brzmią zapowiedzi nowych właścicieli, że rzucą na rynek płyty nie tylko z zakurzonymi od dawna nagraniami z konkursów szopenowskich, ale także zawierające antologię polskiego jazzu i muzyki rozrywkowej, zalegające dotychczas półki państwowego przedsiębiorstwa. Od takiego napływu przebojowych arcydzieł zawalić się może rynek fonograficzny, co pozbawi nas możliwości słuchania światowych hitów w Polskim Radiu. Przerażeni taką perspektywą niektórzy artyści już nagrywają polskie przeboje w obcych językach. Takie poczynania zaobserwować można u zachodnich sąsiadów, gdzie szansę na przebój ma pieśń” Chabry z poligonu” /w wersji niemieckiej – „Kornblumen aus Truppenuebungsplatz”/ wykonywana z powodu nadmiaru tekstu jako rap przez utalentowanego artystę Johanna Schweinsohra, który za zarobione na hicie pieniądze ma zamiar wykupić polską ziemię i las w okolicach miasta Bromberg /obecnie: Bydgoszcz/. Zapytany, dlaczego chce osiedlić się w sąsiednim kraju odparł, że jego posiadłość pod Bautzen /dawniej: Budziszyn/ wykupił niejaki Przemysław Parzęczewski, więc on, korzystając z tych samych przepisów unijnych, z przyjemnością skorzysta z możliwości zamieszkania wśród prawdziwych przyjaciół.
Jak więc widzimy, aktualne wydarzenia nie dają okazji do żartów. Nawet stary kawał o śp. Józefie Oleksym, który „wszędzie był potrzebny” nabrał poważnej treści -pani premier Kopacz musi/!!!/ również być wszędzie i rozmawiać ze wszystkimi, którzy pożądają jej obecności. Więc i ja także oświadczam, że jeśli do jutra , do godziny szesnastej nie zjawi się ona osobiście w moim mieszkaniu na Mokotowie, wyjdę na ulicę. Spróbuję znaleźć trochę miejsca między płonącymi oponami i smrodzącymi traktorami, wśród tłumów działaczy związkowych, prawdziwych patriotów oraz wielbicieli Kukiza i pani Ogórek. Przebijając się przez zgiełk przedwyborczych przemówień i wrzawę pokrzywdzonych frankowiczów podniosę wysoko sztandar protestu przeciw... wszystkiemu, a konkretnie- no, muszę się jeszcze zastanowić. Ale co sobie postrajkuję, to moje.
PS. Honorarium za nienapisane w czasie strajku felietony /zgodnie z prawem!/ proszę przesłać mi na konto.
a.kopff@wp.pl
czytaj także
www.1944kopff.bloog.pl