Konstytucja do poprawki


 

Tego już dłużej nie można ukrywać. Naszemu społeczeństwu, przez ostatnie lata miotanemu przez burze dziejowe należy powiedzieć prawdę: system, w którym funkcjonuje/?/ Polska nie ma nic wspólnego z oświeceniową koncepcją podziału władzy na wykonawczą, ustawodawczą i sądowniczą. Słusznie, bo trzymanie się kurczowo takich ustrojowych pryncypiów to błąd, który może nas drogo kosztować. Popatrzmy na Rosję, w której cała władza spoczęła w rękach jednego człowieka i filozofię Monteskiusza z wolna zastępuje tam doktryna Adolfa z ze wszystkimi konsekwencjami jej zastosowania – bo jest w naszym kraju spora grupa obywateli, którym podoba się taki kierunek rozwoju.

I choć stary reżim jeszcze się trzyma, nowe ośrodki władzy powstają jak grzyby po deszczu i oszołomionemu tym wysypem społeczeństwu nie przeszkadza, że są to w większości grzyby trujące. Prawdą jest bowiem, że tradycyjny podział władzy ulega daleko idącej modyfikacji i dlatego nie bardzo wiemy, gdzie aktualnie leży jakakolwiek władza. Dla topniejącej większości obywateli jej centrum to pałac prezydencki czy Urząd Rady Ministrów- cóż, kiedy dowiadujemy się, że prezydent to popełniający ustawicznie gafy partyjny figurant, a pani premier to przypadkowa postać, zajmująca to stanowisko przypadkiem, po ucieczce poprzednika do Brukseli. Przytłoczeni oskarżeniami o zdradę narodu funkcjonariusze obecnej ekipy rządzącej niemrawo odpowiadają na wszelkie ataki pod swym adresem : jedynie poseł Niesiołowski usiłuje czasem niezgrabnie podjąć rękawicę. Tymczasem orędownicy zmian okopali się w Sejmie, siedzibie władzy ustawodawczej, obecnie bardziej znanej jako miejsce obrad Komisji Macierewicza. Zgromadzeni tam posłowie poszukują najprawdziwszej prawdy o katastrofie smoleńskiej, alternatywnej do tej, głoszonej przez oficjalne czynniki pro-rządowe. Ich posiedzenia przykuwają kolejnymi sensacjami uwagę społeczeństwa, a rozpowszechniane przez media konkluzje utwierdzają w przekonaniu, że nie tylko mogą być dwie prawdy, ale nawet dwóch premierów równocześnie i obywatele mogą sobie wybierać ulubiony zestaw. Ot, taka polska wersja demokracji. Z tego powodu niektórzy twierdzą, że władzą jest alternatywny rząd z premierem Kaczyńskim na czele, prezydentem in spe Dudą, własną prasą i telewizją, własnymi klakierami rozsianymi w podobno bezstronnych mediach/w tym -publicznych/, a nawet własnym narodem zwanym „ludem PiS-owskim”. Siły te gromadzą się cyklicznie na rozkaz w miejscu jakże symbolicznym: pod prezydenckim pałacem na Krakowskim przedmieściu w oczekiwaniu na zmianę lokatora budynku, pod pretekstem uczczenia „poległego” pod Smoleńskiem poprzedniego prezydenta. W tym przełomowym dla Polski okresie faktyczną władzę sprawuje, jak za czasów monarchii -interrex, zgodnie z tradycją osoba duchowna. Któż to - zapytacie? Ojciec Rydzyk, stawiający tzw. prawo naturalne wyżej niż ułomny zbiór prawniczych formułek, jakim posługują się dotychczasowi przedstawiciele aparatu sprawiedliwości. Kościelna władza mianuje się „rządem dusz”, powołując się na porozumienie zawarte z Istotą Najwyższą, którego nikt co prawda nie widział, ale wszyscy przyjmują za dobrą monetę. Bo naprawdę chodzi tu głównie o pieniądze.

Taki realny podział władzy należy wpisać do Konstytucji, a nie upowszechniać bajki o demokracji, prawach obywatelskich i podobnych bzdurach. Przecież teraz dopiero jest pięknie i ciekawie, gdy władza podzieliła się między rząd, opozycję i kościół. Każdy ma, co lubi! Pozostałe elementy polskiej układanki mają znaczenie marginalne – pracownicy mediów jako teoretycznie „czwarta władza” mogą powiedzieć tyle, za ile im zapłacą, policję rozgoni pierwsza lepsza banda kiboli, a wojsko najlepiej prezentuje się jako ozdoba procesji. Związki zawodowe, partie polityczne, sądy, prokuratura – to instytucje fasadowe, a za marny stan kraju kraju odpowiadają święte krowy, które mleka nie dają, za to głośno ryczą, żerując na dorobku wypracowanym przez milczącą i zapracowaną większość obywateli. Aż dziw bierze, skąd ludzie czerpią siły i nadzieję na lepsze jutro.

Jest mi wszystko jedno, kto zostanie prezydentem, posłem czy senatorem. To przecież zgodne z zasadami demokracji- wszak jako lud jesteśmy najwyższą władzą i nie ma znaczenia, kogo weźmiemy sobie na utrzymanie.

 

a.kopff@wp.pl
czytaj także www.1944kopff.bloog.pl