Hejter do wynajęcia


 

Na naszych oczach rozwija się piękna akcja diagnostyki społecznej pod hasłem „napisz, co ci leży na wątrobie, sercu, lub co masz gdzieś”. Ma ona charakter terapeutyczny i jest prowadzona przez osobników posiadających umiejętność pisania, formułowania zdań prostych oraz mających dostęp do internetu, a przeznaczona dla rosnącej rzeszy czytelników tych wypocin, cierpiących na frustrację.

Nawet pobieżne zapoznanie się z tą twórczością przynosi spostrzeżenie, że do wyrażenia swych poglądów wystarcza dość skromny zasób słów oraz tzw. wyrazów. Te ostatnie są nieodzowne, jeśli myśl ma być wyrażona lapidarnie, a równocześnie celnie trafiać w sedno. Przykłady czerpię z własnej, internetowej strony, gdzie od czasu do czasu zamieszczam swoje rozmyślania o panującej w naszym kraju atmosferze, towarzyszącej wyborczym zmaganiom. Wystarczy, że napiszę coś np. o nierealnych obietnicach prezydenta elekta -a już anonimowy komentator spieszy z informacją, że oczywiście jestem pachołkiem Platformy, a więc złodziejem, zdrajcą lub wręcz Żydem. „Wyp...dalaj z Polski, ty ch....!”- radzi uprzejmie internetowy diagnosta uważając, że tylko wysłanie mnie do diabła przyniesie rodakom obiecaną szczęśliwość.

Nie powiem -kilka lat temu, po przeczytaniu takich tekstów byłem nieco wstrząśnięty i nawet zmieszany -dziś nie robią one na mnie żadnego wrażenia. Bo co tam ja! Nasz bity ze wszystkich stron rząd ma dopiero za swoje! Pod każdą informacją o swej działalności znajduje komentarz z nieodłącznym „wypier...” zamieszczany także na wszystkich możliwych forach, wysyłany na adres grup dyskusyjnych i na strony prywatne. Rzecz jasna, aby tę ciężka pracę wykonać, potrzebny jest nie tylko rewolucyjny zapał i umiejętność obsługi komputera, ale także czas oraz wiedza, gdzie zamieszczać te wzniosłe myśli. To wymaga specjalizacji, a więc fachowców i oczywiście -takowi się znaleźli. W ten sposób powstał nowy zawód , nazwany z angielskiego – hejterstwem. Polskie tłumaczenie nazwy -szerzenie nienawiści -dobrze oddaje to, o co chodzi.

W tym nowym, atrakcyjnym /zwłaszcza dla młodych ludzi/ zajęciu znalazło zatrudnienie wiele osób. Wymagane warunki to bezwzględne wypełnianie poleceń zleceniodawcy oraz wymyślanie powodów do bluzgania na wskazane ofiary. Metoda jest prosta : najpierw tworzy się fałszywą informację , a potem się ją w odpowiedni sposób komentuje. Przykład: „Rząd sprzedaje polskie lasy” -gdy taka wiadomość dociera do odbiorców, a podchwycona przez poszukujące sensacji media - powoduje spadek notowań władzy. „Komorowski w Japonii skakał po krzesłach” - i dlatego prezydentem zostaje Duda. Bo to działa! Twórcza działalność hejterów wydaje owoce: szerzy się rozpowszechniane masowo, choć nie poparte faktami /którym biada!/ przekonanie, że Polska jest w ruinie. Potrzeba dowodów- proszę bardzo!Trafiłem na zdjęcie resztek zamku w Ogrodzieńcu z podpisem -zrujnowany przez Platformę. Komentarz? „Platformo -spier....”!

Za prekursora hejterstwa uważany jest p.Jacek Kurski, którego informacja o „dziadku z Wehrmachtu” okazała się bardzo pomocną w czasie wyborów w 2005 roku. Tegoroczna kampania prezydencka, a i pewnie nadciągająca -parlamentarna bez internetowej akcji zniesławiającej politycznych przeciwników się nie obędzie. Dlatego nie zaskoczyła mnie wiadomość, że obudzona ze słodkich snów władza postanowiła się także włączyć do walki w internetowej sieci, choć, być może, ten „nius” wymyślili również opłaceni sowicie hejterzy. Cóż, zawód, jak każdy inny i najważniejsze, żeby dużo i punktualnie płacili. I tylko przykro, że właściwie nie ma już żadnego ze środków przekazu/ łącznie z amboną/, któremu można by dać wiarę. Prawda jest w odwrocie, a hejterstwo -górą!

Więc chyba i ja muszę poszukać lepszej roboty niż ślęczenie nad felietonami. Umiem posługiwać się komputerem, mam wyobraźnię, a za dobrą kasę z moralnymi skrupułami na pewno sobie poradzę. Ofertę swą kieruję do partii politycznych, bijących się o dostęp do koryta. Która da najwięcej?

 

 

a.kopff@wp.pl
czytaj także www.1944kopff.bloog.pl