Czas patriotów


 

    Kampania wyborcza to okres próby odporności na sączącą się zewsząd propagandę, przy pomocy której politycy usiłują pozyskać głosy wyborców. Czynią to na dwa sposoby: pierwszy -to zohydzanie przeciwnika wszelkimi metodami, drugi -wysyp różnych obietnic mających jedną wspólną cechę: żadna z nich nie zostanie dotrzymana. Wiemy o tym nie od dziś, ale jak zwykle dajemy się nabrać i w rezultacie krajem naszym przez następne lata znowu będą rządzić /a raczej pomiatać/ludzie przypadkowi, a obywatele modlić się tylko o to, by nie zaszkodzili ojczyźnie bardziej niż poprzednicy.

    Aktowi wyborczemu towarzyszy wiara w to, że na skutek wrzucenia kartki do urny jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko się zmieni -oczywiście na lepsze. Wariantu, że może na gorsze raczej się nie przewiduje. Dlatego żądanie zmian jest głównym motywem wyborczej agitacji i tylko niektórzy sceptycznie nastawieni do kampanijnych obiecanek przypominają stare przysłowie, że „lepsze jest wrogiem dobrego”. Przecież w ostatnich latach kraj bardzo się zmienił i dziwić się należy, że aż tak wielu rodaków nie chce tego zauważyć. Cóż, ewolucja, nawet dość szybka, nie jest tak efektowna, jak rewolucje, o których bajdurzą kandydaci na prawodawców. „Rozpieprzyć wszystko, a potem się zobaczy”- głosi jeden z nich, gromadząc wokół swego pomysłu amatorów pieprzenia bez sensu. Na szczęście- niewielu. Pani walcząca o kontynuację swego zatrudnienia zapowiada rewolucję w systemie podatkowym: obiecuje, że rząd pod jej kierownictwem zapłaci za obywateli wszystkie podatki - pieniędzmi, uzyskanymi z podatków. Cud nad Wisłą, tym razem ekonomiczny! Jej konkurentka wzywa naród, by powstał z kolan. Zanosi się na pierwsze od lat zwycięskie powstanie, a za taką wiktorię trzeba będzie na kolanach dziękować. Były bankowiec wzywa do umiaru i liczenia się z realiami posługując się wynalazkiem arabskim- cyframi i dlatego podejrzenie o powiązania z islamistami razem z ich bakteriami i pasożytami jest niewątpliwie uzasadnione. Biada nam, biada! Są jeszcze miejscy rolnicy, ale nie zapowiadają żadnej rewolucji, za to chętnie się przyłączą do zwycięzców.

    Taka oto wataha podąża w stronę ulicy Wiejskiej. Wyborcy mogą sobie z wielkiej ilości reflektantów na państwowy wikt metodą „chybił-trafił” skompletować kolejną obsadę fabryki absurdów. Kończąc obecną kadencję pani marszałek z wielką dumą wymieniała ogromną liczbę ustaw, wypoconych w zbiorowym trudzie przez wybrańców narodu. Następna kadencja zapowiada się pod tym względem na jeszcze bardziej obfitą. Ile z tych, pożal się Boże, aktów prawnych miało jakiś sens- nie powiedziała. Wydaje się, że posłowie stwarzają problemy po to, żeby je wśród awantur i kłótni rozwiązywać, życie zaś, które nie da się regulować ustawami, przynosi proste rozstrzygnięcia. Przykład? Związki partnerskie, budzące niezdrową ciekawość sporej grupy posłów, którzy pod dyktando kleru z lubością wielką zaglądają pod kołdry -nie potrzebują sejmowej awantury. One po prostu są i będą, bo przecież zawsze były, nawet wtedy, gdy nie tylko Sejm, ale i Polska nie istniała. Posłowie w niczym im nie pomogą, a tylko jeszcze bardziej skomplikują życie. W takich działaniach są naprawdę dobrzy i fachowi. Ale ta i inne kompromitacje niewysokiej izby można byłoby znieść, gdyby nie patriotyczny i religijny sos, którym polewa się sejmowe pyskówki. Każdy parlamentarzysta, który wdrapie się na mównicę wie, czego Polacy chcą, jakie mają zdanie na wszelkie tematy i nawet czasem pamięta, jaki okręg reprezentuje. No i oczywiście ustawiczne powoływanie się na kanony wiary katolickiej, Jana Pawła II, Piłsudskiego naprzemiennie z Dmowskim, tradycję, rodzinę, sztandary, hymny, godło. Polski powierzchowny„patriotyzm” służy jako proszek do prania politycznych adwersarzy. A brudów wszędzie coraz więcej.

    Ci naiwni Polacy, którzy dali się wciągnąć w przedwyborcze zapasy w błocie wkrótce przeżyją rozczarowanie. Szkoda tylko, że w tym tumulcie stratowano wiele przyjaźni i znajomości, że rozlało się szeroko szambo nienawiści i że wielu wyjdzie z tej awantury mocno poobijanych. Zdajmy sobie tylko sprawę, że stawiając w niedzielę krzyżyk przy nazwisku, wybierzemy ludzi, którzy od poniedziałku zajmą się głównie sobą. My, obywatele, zajmijmy się Polską, bo ona dzięki naszej pracy, dziś wygląda jak nigdy dotąd.

a.kopff@wp.pl
czytaj także www.1944kopff.bloog.pl