BAJECZKI JESIENNE
Liście opadły z drzew, urzędnicy po wyborach wypadli
ze stanowisk, jesień 2002 to
pora niewesołych refleksji. Kiedyś, w takie długie
i zimne wieczory dzieci gromadziły się przy piecach lub kominkach ,a babcia otwierała
odpowiednią książkę i czytała: ”Za siedmioma górami, za siedmioma
lasami” Przyzwyczailiśmy się, że w ten sposób rozpoczyna się gatunek
literacki zwany bajką. Dziś, kiedy babcię zastąpił telewizor, a my już
trochę podrośliśmy, modyfikacji uległa nie tylko treść opowiadanych nam
bajek, ale i ów sławetny wstęp. Co bowiem
znaczy w dobie niepowstrzymanej nawet przez Krajową Radę Radiofonii
i Telewizji szybkości
komunikacji międzyludzkiej przy pomocy internetu, telewizji czy telefonu
stwierdzenie :”Za siedmioma górami” –
dziś trzeba konkretnie odpowiedzieć na pytanie: Gdzie?! Konkretna odpowiedź
padła ostatnio :”W Ameryce!” , a udzielił jej p. Ferdynand Rymarz
,przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej , który komentując skandal związany
z przeliczaniem głosów powiedział:
”Cóż takiego się stało? W Pentagonie są awarie, zamykają lotniska. A
gdzież nam do tamtej techniki!”
W pierwszym odruchu zdjęła
mnie bezrozumna złość .No, pewnie , cóż takiego się stało – pracowały
jakieś sztaby wyborcze , wydano mnóstwo pieniędzy na kampanię ,ludzie
fatygowali się do urn , a miasto zaśmiecają plakaty z podobiznami
kandydatów, którzy do dziś nie wiedzą ,jaki uzyskali wynik. Po chwili dotarło
jednak do mnie genialne stwierdzenie p. Rymarza o przepaści ,jaką dzieli
komputer pracujący w Ameryce od takiego samego, obsługiwanego przez pracowników
firmy Prokom czy Pixel w Polsce :”A gdzież nam do tamtej techniki!”. W tym
momencie nawet mój naiwny patriotyzm musiał skapitulować, albowiem istnieje
szereg przykładów dobitnie potwierdzających tezę p. przewodniczącego PKW.
Ot, chociażby: w Ameryce, jak wiadomo, biją
wszystkich Murzynów ,a u nas tylko jednego albo dwóch -gdzież nam do
tamtej techniki, amerykańscy
aktorzy zyskują rozgłos grając w filmach, a nasi
- grając na giełdzie / różnica w technice!/ , wreszcie w Stanach można
nawet prezydenta odwołać ze stanowiska, a u nas nie da rady pozbawić funkcji
p. Rymarza, bo ”gdzież nam do tamtej techniki”.
Tym uniwersalnym stwierdzeniem da się właściwie wytłumaczyć wszystko
: winietki zamiast autostrad, abolicję podatkową zamiast kryminału dla
gangsterów, ”Zemstę” zamiast porządnego filmu, telewizję publiczną
zamiast publicznej telewizji, sejmokrację zamiast demokracji, a nawet spadek
liczby urodzeń – wszystko to zawdzięczamy technicznemu ubóstwu.
Braki techniki najczęściej zastępuje magia -nie dziwi zatem fakt, że
w naszym zacofanym kraju jest nadal wielu chętnych do opowiadania bajek, zwłaszcza,
że znajdują oni wdzięczne, rozkochane w metafizyce audytorium. Co prawda, nie
zaczynają się one ,jak ongiś słowami : ”Za
siedmioma górami”, teraz poprzedza je zawołanie :”Kochani
wyborcy!” lub wręcz :”Rodacy!”, ale w gruncie rzeczy chodzi o to samo, co
w ulubionych od pokoleń klechdach: walka dobrego /to my/ ze złem /to oni/ ,a w
końcu zwycięstwo prawa i sprawiedliwości /to Kaczyński/. W tegorocznym
konkursie na najlepszego bajarza przyjdzie nam jeszcze parę dni poczekać na końcowy
werdykt – podobno liczydła zamówione przez przerażonego awariami w
Pentagonie p. Rymarza także się
popsuły, mimo iż znajomi zachwalali ich jakość.
Ale to już
całkiem inna bajka. Enter.
2002 r.