Demokracja i jak ją zdemaskowano
W wielkim gmachu odbyło się tajne ,łamane przez
poufne ,zebranie prominentów.
-
Musimy mieć przedstawiciela, który godnie będzie
nas reprezentował na międzynarodowym forum-zagrzmiał Najważniejszy.-Kogo
proponujecie ,kolego? –zwrócił
się do SM /specjalisty mianowanego/.
-
Mam swojego kandydata ,-odpowiedział zapytany- lecz
instynkt samozachowawczy mówi mi, że trzeba przedstawić kilku , a wybór
powierzyć narodowi. W razie czego media nie będą się nas czepiać.
-
Niech zatriumfują mechanizmy demokracji!
–podchwycił pomysł Najważniejszy.-A więc –wybory!
Jak postanowiono ,tak
się stało. Ustalono listę-na czele faworyt, reszta na tzw. doczepkę.
W wyniku głosowania przedstawicielem został wybrany ten, kto miał nim być.
Niespodzianki w kraju monopolu informacyjnego są doprawdy rzadkością. Zwycięzca
, zdaniem fachowców niemianowanych, lecz rzeczywistych, nie miał szans w
konfrontacji z przedstawicielami innych krajów, ale kto by się liczył z opinią
nieudaczników , którzy nawet porządnej posady nie potrafią sobie załatwić.
Niestety, wykrakali i w obliczu klęski będą się musieli
wytłumaczyć ,dlaczego w dziejowym momencie odmówili współpracy ,nie
udzielili światłej porady, nie wpłynęli na opinię publiczną, nie zaangażowali
swych autorytetów itp.
Choć
opisana wyżej historyjka dotyczy powodów występu zespołu Blue Cafe na
Festiwalu Eurowizji ,ma zastosowanie do czekających nas wkrótce wyborczych
rozstrzygnięć –do parlamentu europejskiego, sejmu czy na obsadę
prezydenckiego fotela. Polityka bowiem to blizniacza siostra rozrywki – i
tu ,i tam te same mechanizmy prowadzą do kariery. W rozrywce „IchTroje,
Maleńczuk i Blue Cafe –w polityce Lepper, Rokita i Nałęcz. Notowania ,
głosowania, medialny szum , i coraz mniej „smieszno”, coraz
bardziej „straszno”. Nasza
kulawa demokracja wspomagana przez cyniczne i chciwe środki przekazu, kreuje
wirtualne gwiazdy w obu dziedzinach – nie dziwi mnie więc program
telewizyjny , w którym p. Wiśniewski z Ich Troje dyskutuje z p. Lepperem z
Samoobrony, przy akompaniamencie pisków i wrzasków opłaconej publiczności. W
tym młynie, napędzanym wodą z mózgów ,nie ma miejsca na uczciwych przedsiębiorców,
utalentowanych artystów, czy społeczników walczących o prawa, a nie
przywileje dla mniejszości. Tacy, o ile jeszcze gdzieś są, w kraju wirtualnej
demokracji nie mają szans.
Czym się może
skończyć stosowanie takich zasad w
sztuce, młode pokolenie mogło się przekonać oglądając transmisję ze
Stambułu. Dla starszych – to nic nowego. Opowiadał mi dość leciwy reżyser , jak to w latach pięćdziesiątych postanowiono odgórnie
wprowadzić mechanizmy demokracji /ludowej ,co prawda, ale
różnica niewielka/ przy wyborze dyrektora teatru. Licznie zgromadzona
załoga, głównie pracownicy techniczni, większością głosów odrzuciła
kandydaturę wybitnego reżysera, bo „krzyczy, wymaga i ma zły stosunek
do rzeczywistości” .Dyrektorem został teatralny portier, bo ”każdemu
mówi dzień dobry, jest schludnie ubrany i wie, co grają”. Niestety, zarówno
dyrekcja , jak i demokracja poniosły klęskę, bo wkrótce potem teatr zamknięto
– bezsensem było granie byle czego do pustych krzeseł.
Zbliża się
sezon wyborczych spektakli .Publiczność coraz mniej zainteresowana, aktorzy
politycznej sceny zapomnieli, do jakiej sztuki zostali zaangażowani – i
tylko portierzy na razie na swoim miejscu. Na razie.
2004 r.