Maj przez cały rok

           Mam już swoje lata, a niczego się, psiakrew, nie dorobiłem. A przecież od lat wielu pracuję w najbardziej złotodajnym interesie, jakim niewątpliwie są mass-media. Spoglądam na gmachy- pomniki, jakie wystawili niektórzy moi byli znajomi- obecnie producenci gazetowych czy telewizyjnych hamburgerów i dziś, kiedy „już szron na głowie i nie to zdrowie”, zadaję sobie pytanie –dlaczego nie ja? Odpowiedź  znam – jest to dalszy ciąg tekstu piosenki z Kabaretu Starszych Panów : bo ”w sercu ciągle maj”.

           Ten „maj”, z którym niesposób się „dorobić”, to przede wszystkim młodzieńcza naiwność, dzięki której  wierzymy, że świat jest piękny, ludzie są dobrzy, sprawiedliwość triumfująca, a mądrość ceniona. To również przekonanie, że prawda to rzecz najważniejsza, że rodzina to wzajemna  miłość i zaufanie, a godność i dobre imię to towar nie na sprzedaż. Ten zestaw wartości, o których najczęściej słyszymy  w mowach pogrzebowych, przez żyjących jest dość trudny do zastosowania  w dzisiejszych czasach. A zresztą, w jakich był łatwy?

           Święta Bożego Narodzenia są czasem radości ,ale i refleksji. Przy wigilijnym stole siadano do wieczerzy w otoczeniu członków bliższej i dalszej rodziny – i tych, którzy się dorobili ,i tych klepiących biedę , i tych, przed którymi otwiera się życie, i tych, którzy stoją nad grobem. Tradycja ta powoli ,ale nieubłaganie umiera. W ilu domach  liczna familia przełamie się opłatkiem? Dziadkowie w „domach spokojnej starości”, rodzice – po rozwodzie, dzieci na nartach w Zakopanem lub przed ekranem komputera. To jest signum temporis –znak czasu,  nienajlepszego dla tych ,którzy noszą maj w sercu, ale nie mają  jak, i z kim, darem tym się podzielić.

          Napisałem ,że pracuję w mediach – to nieprawda. Pracowałem. Nie potrafiłem, po wielu przemyśleniach, dłużej działać we współczesnych  fabrykach informacyjnej papki, zatrutej politycznym arszenikiem. Ale dzięki temu, że w ramach właściwie pojętej wolności, odmówiłem uczestnictwa w manipulacjach budzących sprzeciw i odrazę, mogę spokojnie oddać się konsumpcji wigilijnych dań. I nie będą mi się one kojarzyć, jak niektórym najemnym pracownikom środków przekazu  –barszcz czerwony z SLD, śledź z komisją śledczą, uszka z podsłuchem, ruskie pierogi z Ałganowem, Gruszka z octem siedmiu złodziei, a karp po żydowsku z paroma postaciami.

             Cena za luksus bycia uczciwym jest wysoka –towarzyszy jej prawie zawsze  rezygnacja z życiowych fetyszy: willi, nowego auta, kosztownej wycieczki – z całego tego zgiełku świata zapatrzonego w  medialną niby-rzeczywistość. Ale warto ponieść takie koszty ; w zamian uzyskać można „coś, co na świecie najświętsze –święty spokój” –jak pisała Agnieszka Osiecka. I czasem jeszcze kilku przyjaciół –od serca, a nie „od biznesu”. Czy to mało?

               Jeśli uważnie przeczytaliście te słowa – wiecie, czego Wam i sobie życzę z okazji świąt Bożego Narodzenia :bądźmy całe życie naiwni.

              A resztę zostawmy Kulczykom.

2004 r.