Prezydent wszystkich telewidzów

 

                Trwa dyskusja o opłatach abonamentowych ,przeznaczonych na utrzymanie telewizyjnego folwarku przy ul. Woronicza. Ostatnio głos zabrał p.Andrzej Zoll ,rzecznik praw  obywatelskich,  który swoje wątpliwości w tej sprawie zgłosił do Trybunału Konstytucyjnego , a ten wydał tzw. salomonowy wyrok  stwierdzając ,że co prawda dotychczasowy system wyciągania pieniędzy od ludności nie jest zgodny z prawem ,to jednak płacić trzeba. Telewidzowie jednak płacić nie chcą –co gorsza –zadają pytania konkretne : jak to jest ,że np.  program p.Moniki Olejnik w TVN –ie, czyli stacji komercyjnej i bezpłatnej ,po przeniesieniu do  TVP  wymaga  dotacji. Jak to jest, że wpływy z emisji reklam w Polsacie  przynoszą tej stacji  niezły dochód, a „publiczna” , mimo iż działalność w dziedzinie sponsoringu i  reklamy jest jej głównym zajęciem, wymaga dofinansowania z abonamentu.  Nikt przy zdrowych zmysłach nie chce uwierzyć ,że woroniczowskie  „Wiadomości” to misja wymagająca naszej składki, a  „Fakty” –to darmowa komercja ,że seriale w TVP to dotkliwy deficyt, podczas gdy w Polsacie czy TVN-ie to finansowy sukces i że p.Dworak dopłaca do posady prezesa Telewizji Polskiej .W sprawie abonamentu wypowiadają się politycy – senator Smoktunowicz wzywa do buntu, Platforma Obywatelska chce likwidacji TVP , a zainteresowana trwaniem na ciepłych, podgrzewanych naszymi pieniędzmi fotelach Krajowa Rada - rozpaczliwie walczy o zachowanie status quo. Ten trwający szum i zamęt trzeba jak najszybciej zakończyć –ale jak? Spróbuję podsunąć rozwiązanie.

              Na początek  definicja. Co to jest telewizja ? Jest to sklep z towarem zwanym programem oraz usługa jego dostarczenia. W działaniu przypomina pocztę – ale przecież nikt nie wymaga ,abym płacił za skrzynkę na listy, którą zawiesiłem na drzwiach i utrzymywał listonosza. Jeśli zamówię do domu pizzę,  a przywiozą mi salceson –mam prawo odmówić przyjęcia i zapłaty, lecz jeśli TVP  nadaje coś, co się do niczego nie nadaje – mogę nie oglądać, ale zapłacić muszę. A jak ocenić  trwający od dłuższego czasu festiwal powtórek – pobrano opłatę za ten towar już kilka razy, a teraz wciskają mi go ponownie.

             Taka sytuacja wymaga określenia statusu abonentów –czy są to robieni w konia obywatele , czy może raczej  drobni akcjonariusze spółki  TVP S.A., którzy nie mają żadnego wpływu na to, kto, jak i po co wydaje ich pieniądze  . Jako dobry przykład można podać ostatnie zmiany kadrowe – dla zamydlenia oczu opinii publicznej odbyły się konkursy na różne stanowiska, poczym zatrudniono ludzi   spoza listy zgłoszeń.  Firma używa nazwy „telewizja publiczna” – choć jej właścicielem nie jest społeczeństwo , a  postacie, które nią zarządzają , wyciągnięto z magla politycznych lub towarzyskich układów.

           Przy tych wszystkich zarzutach jestem jednak przekonany o potrzebie istnienia w Polsce takiej telewizji ,która będzie środkiem komunikacji społecznej, a nie tylko reprezentantem partykularnych interesów grup, które na chwilę dorwały się do medialnego żłobu. Należy tylko zastosować zasady demokracji, aby czwarta władza –media / według niektórych -najważniejsza/, nie była wyłączona spod ich funkcjonowania. W zbliżającym się sezonie wyborów , w którym rola telewizji jest nie do przecenienia, należy uczynić stanowisko prezesa TVP przedmiotem głosowania obywateli na równi z obsadą fotela prezydenta. Kto wie ,czy nie połączyć dla oszczędności obu tych funkcji? W kraju, gdzie zdaniem Krajowej Rady, każdy ogląda program z Woronicza, obywatele oddawali by głosy na  kandydatów po okazaniu dowodu opłacenia abonamentu. Wybraniec narodu otrzyma dwie siedziby – w Pałacu Namiestnikowskim używać będzie tytułu „Prezydenta wszystkich Polaków” ,a w nowo wybudowanym dla biednej TVP  Zamku Drakuli  –„Prezydenta wszystkich telewidzów”,co zresztą na jedno wyjdzie.

         Ten pomysł tylko z pozoru jest głupi.

 

                                                                              2004 r.