SZOPEN
DO KOTLETA
Szanowna młoda artystko!
Jest mi bardzo przykro ,że
przypadkowo wziąłem udział w bankiecie biznesmenów i przy tej okazji byłem
świadkiem Pani mini-koncertu. Już przy wejściu na salę zwróciłem uwagę na
Panią – młodą i ładną osóbkę siedzącą przy drzwiach prowadzących
na zaplecze lokalu – pomyślałem – hostessa, jakich wiele na
podobnych imprezach dla wyfraczonych w pierwszym pokoleniu posiadaczy. Znajomy
wytłumaczył mi jednak, że jest Pani dobrze zapowiadającą się artystką, której
karierę finansuje kilku snobujących się na mecenasów sztuki gości bankietu,
i że za chwilę coś im Pani wykona w ramach wdzięczności. Rozejrzałem się
po sali –nie było fortepianu, w kącie stało jednak pianino, ot, jakaś
Calisia ,więc wysnułem wniosek, że zapewne jest Pani skrzypaczką
lub flecistką, która zagra na przyniesionym ze sobą instrumencie.
Pomyliłem się okrutnie. Już po godzinie, wypełnionej
wzajemnym wręczaniem sobie laurów za biznesowe sukcesy, zaanonsowano
Pani wystąpienie słowami: ”Czas sprawdzić ,jakie postępy zrobiła
nasza podopieczna”, a wtedy Pani wstała i podeszła do stojącego w kącie
pianina. Z rozstrojonego instrumentu, wspomaganego charczącym nagłośnieniem
popłynęły dźwięki szopenowskiej sonaty. Słuchałem podziwiając ,z jaką
determinacją zmagała się Pani z klawiaturą i publicznością, która
potraktowała ten występ jako zachętę do konsumpcji –pierwszy raz w życiu
usłyszałem dzieło Fryderyka z akompaniamentem szczęku sztućców, mlaskań i
chlipań ,oraz narastających do forte rozmów Pani mecenasów. Zdawkowe
brawko na końcu, wstała Pani i odeszła do stojącego na uboczu stolika, na którym
czekał wystygły z powodu długości utworu rosołek czyli tzw. poczęstunek
dla artysty. Ponieważ do dziś na
wspomnienie tego incydentu odczuwam abominację – postanowiłem napisać
do Pani ten list – przestrogę.
Jeżeli chce Pani kontynuować
artystyczną karierę – proszę natychmiast stąd wyjechać. Kiedy po
latach da Pani koncert w kraju,
publiczność składać się będzie z samych ojców Pani sukcesu.
Proszę jednak nie urządzać wtedy żadnych przyjęć, zważywszy na doświadczenie
p. Pendereckiej, która na zorganizowanym po raz pierwszy w Warszawie festiwalu
odnotowała zwycięstwo materii nad duchem: na beethovenowskim koncercie było mniej dostojnych gości niż na towarzyszącym mu bankiecie.
Lecz jeśli chce Pani
pozostać – radzę zamienić
fortepian na łatwiejszy w obsłudze komputer, na jego klawiaturze dokonać
szeregu obliczeń i zostać producentem bielizny albo nocników, a po paru
latach, już jako prezes biznesowej organizacji zorganizować podobną do
opisanej na wstępie imprezę. Wtedy, pomna swych obecnych przeżyć, na pewno
zaproszonego młodego artystę
zaprosi Pani do swego stołu, zapewni mu dobry fortepian i ciepłe dania po, a
nie w trakcie koncertu. W ten sposób, okrężną drogą, wniesie Pani wkład do
kultury narodowej, dając czytelny sygnał, że nie tylko w gospodarce i
polityce, ale i w dziedzinie obyczajów wstąpiliśmy na drogę z Azji do
Europy.
Czekając na dokonanie przez Panią
wyboru drogi życiowej pozostaję z szacunkiem
Antoni Kopff
2004 r.