Warszawka

 

        Wpadłem na parę godzin do Krakowa. Piękna jesienna pogoda, jak zwykle wielojęzyczny tłum na  Rynku, ludzie mili i uśmiechnięci –krajobraz niecodzienny w Warszawie. Usiadłem w gwarnym ogródku.  – Co tu tak wesoło? –zagadnąłem kelnera.-Nie wie pan? Ziobro i Wasserman zostali ministrami! -Cieszycie się, bo wasi krajanie objęli wysokie państwowe stanowiska? –zadałem dociekliwe pytanie.-Ależ, gdzież tam! – żachnął się młody człowiek.-To dlatego, że pozbyliśmy się ich z Krakowa. Pojechali se porządzić do warszawki!

       No tak. Poza rogatkami stolicy funkcjonuje jej ogólnopolska nazwa: „warszawka”. To synonim pychy władzy, mafijnych układów, rządowych przepychanek, korupcji i nepotyzmu, cyrku parlamentarnego, rozdawnictwa dóbr wszelakich wśród swoich i  lekceważenia obywateli reszty kraju. Wystarczy zajrzeć do internetowego forum : jeśli w Warszawie coś  złego się wydarzy-  pożar, wypadek itp.- ileż tam od razu pojawia się mściwych komentarzy! To piszą ci wszyscy ,dla których rezydujące w Warszawie władze państwowe są tożsame z mieszkańcami miasta pod wspólnym mianem ”warszawki”.

        A przecież w rządzie czy parlamencie warszawiacy stanowią niewielki procent! Przytłaczająca większość to delegaci narodu do stolicy –„żeby se porządzili”. Marcinkiewicz i Jurek z Gorzowa, Tusk i Borusewicz z Gdańska, Kwaśniewski i Lepper spod Koszalina- wszyscy oni to teraz „warszawka”! Przez to pomieszanie pojęć w takim np. Rzeszowie, na hasło „jestem z Warszawy”, można albo dostać po mordzie, albo mandat poselski, co spotkało p. Wrzodaka, który, choć warszawiak, w parlamencie reprezentuje Podkarpacie. Jaką winą obarcza się mieszkańców miasta, na które przez lata spadały różne klęski, a teraz musi znosić panoszenie się politykierów, których pozbyły się bardziej szczęśliwe regiony kraju? Stanowczo stwierdzam, że cena stołeczności Warszawy jest zbyt wysoka i że ten stan rzeczy trzeba natychmiast zmienić.

    Zastosujmy zatem model australijski. Stolicą tego kraju, jak wiadomo, nie jest Sydney, czy Melbourne, lecz małe miasteczko Canberra. Pod Warszawą jest podobne  miejsce, idealne dla osadzenia w nim władz Rzeczpospolitej . To – Modlin! W historycznej twierdzy można stworzyć odpowiednie warunki do funkcjonowania rządu, parlamentu i prezydenta RP. Solidne mury ochronią wybrańców narodu przed spodziewanym wybuchem wściekłości oszukanych wyborców, a lotnisko, kolej, autostrada czy rzeka Wisła  dadzą im także możliwość salwowania się ucieczką dowolnymi środkami transportu. Nazwa nowej stolicy Polski –Modlin – jakże pięknie koresponduje z deklarowaną przez obecnych władców pobożnością. Ministerstwa, ambasady, siedziby rządowych agencji, wille lobbystów i mieszkania urzędników państwowych znajdą odpowiednie miejsca w leżącym na przeciwległym brzegu rzeki mieście. I jego nazwa: Nowy Dwór Mazowiecki też świetnie pasuje do zamierzonej i już realizowanej budowy nowej, IV Rzeczpospolitej.

       Po wyprowadzce władz państwowych odetchniemy z ulgą. Bez górniczych manifestacji i pochodów kochających tak lub inaczej, zjazdów przywódców i parad wojskowych, zlotów kombatanckich i spędów patriotycznych, samochodów z eskortą i salw artyleryjskich -życie w byłej stolicy stanie się łatwiejsze. Szkoda tylko, że polecany przeze mnie Modlin leży zbyt blisko Warszawy. Ale jest nadzieja! Za najdalej cztery lata Polacy, politycznie miotani „od ściany do ściany”, obdarzą swym naiwnym jak zawsze zaufaniem bezbożników z  lewicy. Wtedy zapewne w ramach przekory, stolica przeniesie się do Niemodlina. A to dość daleko.

      Od wielu lat mieszkańcy Warszawy marzą o tzw. świętym spokoju. Na pomoc ze strony  byłego prezydenta miasta nie mogą chyba liczyć. On –to teraz „warszawka”.

 

2005 r.